sobota, 1 sierpnia 2015

Chapter 5

-A więc, moja słodka osiemnastko, życzę Ci wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i radości, dużo seksu, przyjemności. Kasy jak lodu, faceta jak marzenie, wspaniałych przyjaciół, których już masz, żeby Ci się całe długie życie układało i czego sobie tylko wymarzysz - Mówiła podekscytowana Evans, dosłownie skacząc i obracając mnie w swoim uścisku. Była tym dniem chyba bardziej podjarana, niż ja.

Tak, był już poniedziałek dwudziestego szóstego maja, czyli moje długo wyczekiwane urodziny, dzięki którym jestem już pełnoletnią obywatelką  stanów zjednoczonych. Jednak wciąż nie na tyle dorosłą, aby chociażby pójść do zwykłego klubu. Na to, musiałam poczekać jeszcze całe trzy lata, ale coś czułam, że ten czas szybko zleci.

Już jakiś czas temu, udało mi się przekonać rodziców, aby gdzieś razem wyjechali.  Doskonale wiedzieli, że w naszym domu, jak i wmi ogrodzie, będzie się odbywało moje "przyjęcie urodzinowe",ale nazywając rzeczy po imieniu, była to najzwyczajniej w świecie wielka, głośna domówka. Z jednej strony spędzą romantyczne dwa dni w Seattle, a z drugiej i tej ważniejszej  dla mnie - nie będzie ich na miejscu. Nie chciałam, żeby moi opiekunowie nadzorowali  przebieg wydarzeń.  Obiecałam nie puścić niczego z dymem i przysięgam sobie, że dotrzymam  słowa.  

Muzyka na zewnątrz grała naprawdę głośno, a basy, dało się czuć pod stopami nawet po wejściu do domu. Wszędzie błąkali  się jacyś ludzie, pijący shoty, obściskujący  się, bądź po prostu rozmawiający. Ja wraz z Pauline stałam w przedpokoju i słuchałam jej podnieconego głosu, kiedy mówiła o tym jak  to wiele możliwości się teraz przedemną  otworzy, bądź o innych zaletach pełnoletności. 
Wszystko zaczęło się stosunkowo nie dawno więc po prostu stałam i czekałam na resztę gości. Zaprosiłam chyba z połowę szkoły i dość sporo osób z poza niej, więc na brak osób do zabawy, rozmowy czy tańca raczej nie miałam co narzekać.
Prawdę powiedziawszy czekałam tylko na Liama I Lucasa, reszta mogła robić co chce, byle w granicach zdrowego rozsądku i byle ktoś się nie utopił w basenie.

Sytuacja z moim chłopakiem teoretycznie się unormowała. Poprzedniego dnia, kiedy dostałam kolejną z rzędu wiadomość z przeprosinami, odpisałam  zwykłe, nic nie znaczące "Okay". Po przemyśleniu wszystkiego, doszłam do wniosku, że nie mogę ciągle się na niego złościć, bo i tak nic bym tym nie zdziałała. Po prostu postanowiłam mu wybaczyć i "dać szansę kolejnemu dniu".

-A teraz chyba pora na prezent - Uśmiechnęła się szeroko brunetka, potrząsając  moim nadgarstkiem.
Miała na sobie sukienkę koktajlową w kolorze szampana, której krój idealnie przylegał do zgrabnego  ciała mojej przyjaciółki i bardzo ładnie podkreślał jej biust, co było pewnie spowodowane tym, że góra kreacji była nieco gorsetowa. Rzecz jasna, nie było tego widać, jednak dawało to dość duży efekt w wyglądzie. Na nogach widniały szpilki, na moje oko conajmniej dziesięciocentymetrowe, które nieco połyskiwały  w świetle, z czego łatwo wywnioskować, że były lakierowane. Do tego kopertówka  w kolorze butów,  ze srebrną  klamrą na środku, która służyła do otwierania torebki. Wyglądała na prawdę ślicznie, Nie tylko jeśli chodzi o strój. Typowo wieczorowy, ciemny, jednak nie zbyt intensywny makijaż i włosy ułożone w idealne fale. Tak wyglądająca Evans to widok niecodzienny, jednak czasem się zdarzał.

-Nie musiałaś mi kupować prezentu. Wystarczy mi, że Cię mam - usmiechnęłam  się do niej i spojrzałam w lustro. Moja sukienka, przyszła tego dnia, rano. Nie miała ramiączek, a plecy były wycięte. Jedyny kawałek materiału z tyłu, to cieni czarny paseczek ułożony w kształt kokardki, który miał za zadanie zasłaniać zapięcie mojego stanika. Góra kreacji była lekko usztywniona i mocno przyjegająca, co podkreślało  moje wcięcie w talii i płaski brzuch, na który w sumie pracowałam od najmłodszych lat.   Miejsce między białą górą i czarną obcisłą spódniczką do połowy uda, dzieliła biała falbanką biegnącą dookoła mojego brzucha. Moje nogi tak jak w przypadku Pauline, zdobiły czarne szpilki, jednak moje były zamszowe, z czerwonym spodem. Na szyi miałam srebrny naszyjnik w kształcie serca, które z boku miało parę błyszczących kamyczków. Prawy nadgarstek ozdabiał  najzwyklejszy łańcuszek, w kolorze naszyjnika. Torebki żadnej nie miałam.  Byłam u siebie w domu, więc wszystko miałam pod ręką.  Jeśli chodzi o fryzurę i makijaż.  Z tym pierwszym z pomocą przyjaciółki trochę się namęczyłam. Miałam idealnie upięty  kok, dookoła zawinięty  warkoczem, zaczynającym  się na dole mojej głowy. Mój make-up składał się z czerwonej szminki, grubych kresek i odrobiny szarego cienia do powiek. Nie czułam potrzeby malowania się mocniej. Było wystarczająco wyraźnie.

-Och proszę cię. Nie marudz tylko chodź do samochodu - przeciągnęła mnie przez próg prowadząc w stronę podjazdu. Zajęła na nim miejsce, bo przyjechała w sumie jako pierwsza. Pomagała mi w ostatecznych przygotowaniach, a potem w przyjmowaniu ludzi. Większość moich gości musiała parkować przy ulicy, więc dziewczyna mogła czuć się uprzywilejowana.  Na zewnątrz panował mrok, rozgoniony jedynie przez spora ilość lamp, ustawionych co parę metrów, na trawniku. Ciężko było się ciemności, dochodziła dwudziestadruga.

Dziewczyna zaczęła wyjmować klucze z torebki, a ja poczułam silny ucisk w talii, który następnie zaskutkował mną w czyimś uścisku.  Była to na pewno dziewczyna, poznałam po perfumach.
Odsunęłam się lekko od obejmującej mnie postaci i podniosłam wzrok, aby się jej przyjrzeć. To co wtedy zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania i sprawiło, że nogi się pode mną ugięły.

-Oh Jess, jak ja cię dawno nie widziałam, wszystkiego najlepszego, żabciu - usłyszałam cukierkowy  głosik, rudo włosej i zobaczyłam jej przerażająco szeroki i byłam prawie pewna, że wymuszony uśmiech. Z szoku, źle połknęłam się własną śliną i zaczęłam się ksztusić. Prawie dostałam odruchu wymiotnego.

-Summer, cóż za niespodzianka -wykrztuciłam z siebie w końcu. Byłam święcie przekonana, że moja mina w tamtej chwili była bezcenna. Nie wiedziałam czy jestem bardziej zszokowana  jej obecnością tutaj, czy może bardziej zdenerwowana na siebie, że tego nie przewidziałam. Spojrzałam przez prawe ramię tej niezbyt wysokiej dziewczyny i nie dostrzegłam nikogo innego jak samego Lucasa Walkera, na którego w przeciągu trzech dni, znów byłam maksymalnie wkurzona. Rzuciłam mu wymowne spojrzenie, a on jedynie wzruszył  ramionami ze  skruszoną  miną.

Zlustrowałam wzrokiem Lucasa, a następnie Summer. Suka ubrana na dziwkę - no cóż, jak kto woli. Obcisła niebieska bluzka, wiązana na karku, z dość sporym  otworem wyciętymi na dekolcie, przez co było widać jej połowę biustu, a do tego czarną, kłusa i również obcisła  spódniczka. Zrobiłam od niej krok w bok, po czym podeszłam do mojego faceta, który jeśli chodzi o strój, nawet nie próbował się wysilić. Biały T-shirt I czarne spodnie, no ale tego się można było spodziewać. Trzymał w dłoni wielkie pudełko owinięte w papier ozdobny.

-Myślałam, że przyjedziesz wcześniej - Uśmiechnęłam się lekko, stawiając powoli  kroki w jego stronę.

-Wolałem być idealnie spóźniony.  Wiesz, studencki  kwadrans - zaśmiał się obejmując mnie, kiedy byłam już wystarczająco blisko, po czym nachykił  się i musnął  moje wargi swoimi. Poczułam ogarniającą  mnie radość i satysfakcję. Nie dla tego, że mnie pocałował, ale dla tego, że zrobił to na oczach Summer. Wielu ludzi mówi, że rude jest wredne i fałszywe. I przez nią się z tym zgadzałam. Z całą pewnością grała taką miłą tylko przy Lucasie.

-Kwadrans, kwadransem, ale było się chociaż uczesać - zaśmiałam się przeczesując dłonią jego włosy, które były rozczochrane na wszystkie możliwe strony. Nie powiem, wyglądało to dość seksownie i podobało mi się. Artystyczny nieład.

-Nie ja dzisiaj mam wyglądać, tylko ty - zmierzył  mnie wzrokiem od stóp do głowy i uśmiechnął się krzywo, przygryzając lekko wargę - I wyszło na prawdę wow. Mam najpiękniejsza dziewczynę, jaką można sobie wymarzyć.

-Wiem - parsknęłam, jakby to co przed chwilą powiedział było całkiem oczywiste, ale niemal od razu zaczęłam się śmiać.  Zawsze tak reagowałam  na komplementy. Nigdy nie wiedziałam co mam na nie odpowiedzieć, a zwykłe  "Dzięki" do mnie nie przemawiało. Można powiedzieć, że po prostu ich nie lubiłam. Wiadomo, jak każda kobieta, czułam się miło kiedy ktoś mi je mówił i czasem było to potrzebne, ale na ogół były mi one zbędne.

-Idź po  prezent, ja zajmę solenizatkę - wtrąciła  się ruda, kiedy chciałam znów pocałować mojego chłopaka.

-Racja - Przyznał jej rację i odsunął się delikatnie ode mnie - Zaraz wracam, nie uciekajcie - Cmoknął delikatnie mój policzek i  poszedł w swoją stronę.

-Ciekawe jak długo pociągnięcie wasz wzorowy związek - usłyszałam saekastyczny ton Summer tuż obok mnie.

-Nie ma Lucasa, to pokazujesz prawdziwą siebie ? - zaśmiałam się patrząc na nią z pogardą. Wszyscy doskonale wiedzieli, że chętnie wskoczyła by mu do łóżka, więc po co te złośliwości. Nie byłam głupia, a tym bardziej ślepa, nie musiała niczego udawać. 

-Nie patrz na mnie krzywo, wiem, że teraz się tak do niego klisz, bo chcesz pokazać, że jest twój.

-Zawsze pokazuje, że jest mój. No, bo cóż. Nazywając rzeczy po imieniu jest mój. Chyba mogę przytulać i całować  swojego chłopaka - Uśmiechnęłam się słodko - I nie patrzę na ciebie krzywo, masz jakieś urojenia.

-Więc najwyraźniej, masz po prostu taką krzywą twarz - Uniosła jedną brew i wygieła  usta w grymas niezadowolenia.

-To uczucie kiedy ruda osoba z krzywą twarzą, mówi że mam krzywą  twarz, proszę cię - zaczęłam się śmiać, a ona posłała mi jedynie kpiące  spojrzenie i nic już nie powiedziała. 

-Jess - usłyszałam spanikowany głos mojej przyjaciółki i odwróciłam się w kierunku, z którego dobiegał.

Rzuciłam jej pytające spojrzenie. Z jej twarzy dało się wyczytać, że jest poważnie przestraszona. Rzadko widywałam  ją w takim stanie, więc wnioskowałam, że stało się coś poważnego.

-HARRY TU ZARAZ BĘDZIE - krzyknęła pochylając się do przodu i typiąc  nogami w miejscu. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

-Jak to zaraz tu będzie ? Miał przyjechać dopiero za parę dni, przynajmniej tak mi mówiłaś  - Chwyciłam ją za ramiona, bo miałam wrażenie, że zaraz się przewróci.  Tego się nie spodziewałam, zresztą ona też, co było po niej widać. Ledwo stała na nogach i była blada jakby zobaczyła trupa. Z jednej strony ja rozumiałam, a z drugiej nie. To jej chłopak. Zna ją dobrze i nie będą rozmawiali  po raz pierwszy. Nic nie mogło pójść nie tak, mógł się tylko jeszcze bardziej w niej zakochać. Zresztą tłumaczyłam jej to już poprzedniego dnia. Jednak ona denerwowała się jeszcze bardziej. No a teraz, jak przyszło co do czego, wyglądała jakby miała uciec w cholerę daleko i nie wrócić, póki Styles nie wróci do swojego domu.

- Miał przyjechać za parę dni, owszem, ale stwierdził, że zrobi mi niespodziankę i dodatkowo poimprezuje - Jęknęła ściskając mocno moja dłoń.  Lekko zabolało, ale nic nie powiedziałam, bo wiedziałam, że tego potrzebuje.

Lucas stanął obok przyglądając się, a w rękach trzymał duże, czerwone pudełko.

-Połóż gdzieś w środku, prezenty będę otwierała później - powiedziałam spokojnie i kiwnęłam  głową w kierunku domu.

-Jak przyjedzie to będziesz się martwić. Teraz chodź.  Słyszałam przed chwilą, że męskie grono rozkręca imprezę w basenie. Możemy się napić tequili. Nie myśl o tym - pociągnęłam ją tam, gdzie wspomniałam. Na początku stawiała  opór, jednak nie dała się długo namawiać i poszła za mną.

Miejsce gdzie znajdował się basen to zdecydowanie największą część ogrodu. Dzisiaj również centrum imprezy, ponieważ właśnie tutaj znajdowały się gośniki, stół z alkoholem i przekonskami, oraz dużo dekoracji. Ludzi też było tu nie mało, bo w sumie znaczna większość zgromadzonych. Parę osób zaczęło mi składać życzenia kiedy tylko się tam pojawiłam inne przekonywały  dono wskoczenia  do basenu. Jednak w tamtym momencie miałam ochotę się napić i to zamierzałam zrobić. 

Chwyciłam dwa kieliszki i do pełna nalałam  do nich tequili. Podałam jeden Pauline i kiedy wymieniłyśmy  zadowolone spojrzenia, obie wypiłyśmy trunek jednym łykiem.

-pierwsza zaliczona - Chwyciłam butelkę i ponownie napełniam  kieliszki - Jeszcze kilka - podniosłam  naczynie do ust w celu opóźnienia go, jednak w tamtym momencie, ktoś mi wyjął je z dłoni. 

-Pij ile chcesz, tylko wiesz... Nie jak po sylwestrze - Usłyszałam doskonale znany mi głos, który mimowolnie wywołał uśmiech na mojej twarzy.

-O czym nie wiem, jakie powtórki? - zaśmiała się brunetka, po wypiciu swojego szota.

- Nasza mała księżniczka, nie opowiadała, jak zarzygała  całą łazienkę, bo nie dotarła  na czas do kibla ? - Parsknął  śmiechem na to wspomnienie i odłożył pusty już kieliszek, po czym mnie objął.

-Liam zamknij  się, tu są ludzie - wzięłam plasterek cytryny z miseczki i włożyłam mu do ust, z rozbawieniem obserwując jak się krzywi.

-Davies, chcę więcej szczegółów. Czemu dowiaduje się o tym dopiero dzisiaj? - zarechotała poprawiając sukienkę. W tegorocznego sylwestra mój przyjaciel zrobił małą  imprezkę dla przyjaciół i dał mi się trochę napić, a wtedy przekonałam się jak słaba jest moja głowa. Evans wtedy była na jakimś wyjeździe z rodzicami i żadną siłą nie mogła ich wtedy przekonać, aby zostać, więc byłam tam sama. Od momentu kiedy zaczęłam pić, w sumie nic nie pamiętałam. Liam uświadamiał  mnie stopniowo w wydarzeniach z tamtej nocy. Myślałam, że się zapadnę  pod ziemię, kiedy opowiadał mi o tym dwa dni później, gdy już doszłam do siebie.

- Nie teraz, nie tutaj - obałam  się rumieńcem.

Uslyszałam głośny  plusk  wody. Spojrzałam w tamtym kierunku i usłyszałam trzy następne, w bardzo krótkich odstępach czasowych. Obok basenu leżało kilka górek z męskich spodni i koszulek, co oznaczało, że chłopcy rzeczywiście zaczęli rozkręcać zabawę w wodzie. Piana i fale się uspokoiły, a z pod wody wpłynęło pięciu chłopaków. Kilka dziewczyn rozbierało  się do bielizny, jak widać chcąc dołączyć do kolegów ze szkolnej drużyny koszykarskiej.

Usłyszałam ciche chichoty  za moimi plecami. Spojrzałam na dwójkę moich przyjaciół, którzy zaciskali  usta z trudem powstrzymując  śmiech. Ledwo się odwróciłam i nie skupiłam  na nich, a oni już coś uknuli, o czym świadczyły znaczące spojrzenia jakie sobie wysyłali.

Brunet odsunął się ode mnie, jednym zwinnym  ruchem rozpinając swoją czerwono - niebieską koszulę i rzucając ją na ziemię. Właśnie, miał na sobie koszule i cholernie mnie to w tym momencie ucieszyło. W końcu posłuchał mojego marudzenia na temat tego, że powinien to nosić częściej i specjalnie dla mnie ją załorzył. 

-Albo się rozbierasz, albo  wpadasz jak stoisz - wyszczerzył się zdejmując z nóg biało - niebieskie Air Force, których pozbył się z nóg szybko i zaczął zdejmować granatowe, dość  obcisłe spodnie.

-Nawet nie próbuj -podniosłam dłonie w geście obronnym i robiłam powoli kroki ro tyłu. Niestety chłopak miał nade mną przewagę i to dość sporą, ponieważ miałam szpilk, w których nie uśmiechało  mi się biegać.

Moje odsuwanie się nie miało najmniejszego sensu, ponieważ chłopak szybko mnie dogonił, łapiąc mnie w talii abym dalej nie dochodziła. Wiedziałam już co mnie czeka i, że się z tego nie wywinę. Zresztą, po co mi było się wywiać, wiedziałam, że będzie śmiesznie i będę się dobrze bawiła, a to dopiero orzeźwiający początek atrakcji. Za równo w przenośni jak i na prawdę. Westchnęłam i z uśmiechem na twarzy zdjęłam moje buty.

Chwyciłam chłopaka za kark, a on złapał mnie za uda i podniósł do góry w stylu panny młodej.

-Gotowa ? - pokiwałam jedynie głową w odpowiedzi - na cztery okay?

Na to również tylko kiwnęłam aprobująco. Brazowooki  podszedł do krawędzi basenu. Wszystkie oczy skierowane były teraz na nas. W końcu to była moja impreza. W tle dało się słyszeć kilka zachęcających okrzyków.

-Jeden - powiedział powoli - i dwa.

Po tych słowach wylądowaliśmy w wodzie. Wciąż byłam w ramionach chłopaka, tylko teraz ściskałam  go mocniej, ponieważ byłam nieco wystraszona. Po krótkiej chwili byliśmy już na powierzchni, więc mogłam zaczerpnąć powietrza.

-miało być na cztery łamago  - ugryzłam go lekko w nos, po czym wyszłam z jego uścisku, nie chcąc mu utrudniać pływania.

-Wiesz, że moje oceny z matematyki nie są wybitne, nie dziw się - zaśmiał się chlapiąc mnie wodą.

Byłam cała mokra, łącznie z włosami, więc dzisiaj już oficjalnie nie miałam żadnych zahamowań z tym co będę robić.  Całe szczęście, miałam wodoodporny eyeliner. Szminka raczej nie zmuje się od odrobiny wody, jedynie cień był zagrożony, ale to nie ważne.  Walić kreta.

- Po prostu się cofasz w rozwoju, Payno. To mnie akurat nie dziwi -
Zanurkowałam pod wodę i podpłynęłam do drabinki. W tamtym momencie nie chciałam jeszcze wychodzić, raczej miałam zamiar trochę się podroczyć  z Liamem, jednak kiedy zobaczyłam jak Pauline zmierza w stronę wyjścia z zaciśniętymi ustami, od razu zebrałam  się do wychodzenia z wody.

Dziewczyna szła jak na wyrok, ze  spuszczoną  głową.  Nawet nie zakładając butów, poczłapałam za nią, żeby móc obserwować jak wszystko się rozwija.  Na ulicy zaparkował czarny Volkswagen, który właśnie zgasił  silnik. Nie mógł  być to nikt inny jak Harry.

Uśmiechnęłam się i oparłam o schody prowadzące do wejścia od domu.  Dziewczyna stała przy furtce cała spięta i próbowała  ukryć swoje zdenerwowanie pod słabym uśmiechem, ale nie bardzo jej wychodziło. Chłopak wysiadł z samochodu  i szybkim krokiem podszedł do Pauline. Zatrzymał się jakieś pół metra przed nią z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie trwało to długo, bo już po chwili złapał ja mocno w talii, podniósł i obkręcił  parę razy wokół własnej osi, całując jednocześnie.  I tak facet, powinien witać kobietę, nie ważne jak często się widują. Liczy się podejście. 

Byłam pewna, że zdenerwowanie Evans uciekło, wraz z pocałunkiem Stylesa. Postanowiłam  dać im nacieszyć się sobą i korzystając z faktu, że byłam przed wejściem, udałam się do przedpokoju przejrzeć się w lustrze i ocenić czy nie wyglądam tragicznie po mojej kompieli krótkiej kompieli.

W odbiciu nie skupiłam się na sobie tylko na dłoniach obejmujących mnie w talii. Chłopak był ode mnie wyższy i to dość sporo.

-Chcesz iść na górę? -Wyszeptał, ocierajac wargi o moje ucho

-Po co? - odwróciłam się do niego twarzą i uśmiechnęłam.

-Dokończyć to, czego nie skończyliśmy w sobotę - Uśmiechnął się uwodzicielsko, przez co mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. 

-Chętnie, ale nie teraz kochanie - Pocałowałam go delikatnie. Kiedy stałam tak blisko niego poczułam zapach alkoholu, i to dość wyraźny, co znaczyło, że wypił, wnioskowałam, i dość sporo. Odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego z niezadowoloną, wręcz lekko zirytowaną  miną.

-Co ? - Zmarszył brwi.

-Co, co ? Wiesz co się  z tobą dzieje, kiedy tracisz umiar z piciem Lucas.

-Nie straciłem umiaru, wypiłem trzy malibu  z wódka.

-Jesteś pijany. Może jeszcze teraz, w granicach rozsądku, ale podejrzewam, że niedługo to się zmieni - Uniosłam znacząco brwi.

-Oj kochanie, nie przesadzę. To tylko parę drinków. Z tego co pamiętam, ty też miałaś zamiar trochę wypić.

-Tylko, że ja w przeciwieństwie do ciebie, po wypiciu nie odstawiam żadnych krzywych akcji.

-Weź wyluzuj, wszystko jest pod kontrolą, obiecuję - Spojrzał na mnie przekonująco, jednak w tamtej chwili to na mnie nie działało, tak jak by sobie tego życzył.

-Jak uważasz, ale pamiętaj, że nie chce powtórki  twoich urodzin. Z resztą, rób co chcesz, tylko nie miej do mnie pretensji za późniejsze kłótnie -syknęłam  wydostając  się z jego objęć - Oj, czekaj. Jeśli zrobisz mi powtórkę, to nie będzie kolejnych kłótni, bo nie będzie już wtedy nas - Uśmiechnęłam się jeszcze do niego na odchodne i udałam się w stronę drzwi tarasowych, prowadzących bezpośrednio na basen.

Czasem zachowywałam  się jak rozkapryszona  księżniczka w tym związku, ale z Walkerem nie można było inaczej. Musiałam trzymać go dość krótko i czasem pokazać, że kobieta nie jest tylko od przytakiwania, inaczej najpewniej to by się już dawno skończyło. Może powinnam zacząć od faktu, że nasz związek zaczął się od zakładu drużyny cheerleadrek, która z nich wyrwie Lucasa. W końcu Walker uchodził wówczas za najlepsze, wolne ciacho w szkole. Umięśniony brunet, o niezwykłym uśmiechu i tym enigmatycznym błyskiem w oku. Był dość popularny, mimo że nigdy się o to nie starał, po prostu był lubiany. Nie trzeba było go znać, żeby wiedzieć, że jest zabawny i niezwykle szarmancki. Nie był sportowcem, tylko raczej typem, który osiągnięcia zdobywał w zakresie wiedziedzowym. Niejednokrotnie reprezentował szkołę w olimpiadach obcojęzycznych, zazwyczaj z języka francuskiego. Do tego fakt, że jeździł na motorze, dodawał mu seksapilu w oczach płci przeciwnej.

W tamtym czasie nasłuchałam  się o nim co nieco i nie powiem, zaczęłam zwracać na niego nieco uwagi. A jako, że ja i drużyna cheerleadrek nie mogłyśmy się nazywać przyjaciółkami, postanowiłam trochę wystartować do obiektu ich zakładu.  No i cóż, wyjście do kina, spacer, kolacja i z nic nie znaczącej znajomości, zaczęła kipić jakaś chemia.  Na samym początku naszego nie potwierdzonego  wtedy związku, zarówno on, jak i ja, nie opieraliśmy się flirtom  z innymi.   Jednak z czasem zaczęło się robić poważniej.  Ja stawałam się zazdrosna, a chłopak na każdym kroku pokazywał, że jestem zajęta i lepiej do mnie nie podchodzić. Z jego strony pojawiła się też zazdrość i obawa o Liama, ale ostatecznie stali się dość dobrymi kumplami. Irytowało  mnie w nim parę rzeczy, jak na przykład niechęć do mojej przyjaciółki, skłonność do kłótni o pierdoły, czy właśnie brak umiaru z alkoholem. Jednak serce nie sługa i  jak to zakochana osoba, te wady widziałam w dalekim tle. Bardziej liczyło się, to co do niego czułam, a bez zastanowienia mogłam powiedzieć, że go kocham. Gdybym go nie kochała, pozwalałabym mu robić co mu się podoba i nie kłóciłabym się z nim.

Temperatura na zewnątrz była wprost idealna. Zresztą jak zazwyczaj tutaj wieczorami. Nie za zimno, nie za ciepło.

W basenie obecnie znajdowało się dość sporo osób, na pewno więcej, niż kiedy ja tam byłam.  Na trawie było porozrzucane mnóstwo ciuchów, co oznaczało, że nikomu się nie uśmiechało kompać  w ubraniach. Widziałam też gdzie nie gdzie leżące staniki. Okej, jak kto woli. Można i tak.

- Już nie z Lucasem ? - Usłyszałam za sobą męski głos.  Stałam dość daleko od najbliższego głośnika, więc słyszałam go bardzo dobrze.

- Skąd ci to przyszło do głowy ? - Uśmiechnęłam się odwracając w kierunku Grega. Był moim byłym chłopakiem i w sumie na chwilę obecną dobrym kumplem. Rozstanie jakoś nie zniszczyło naszego kontaktu.

Był ubrany w biało - niebieską bejsbolówkę  i zwykłe nieco luźniejsze dżinsy. Włosy w kolorze ciemnego blondu miał zaczasane do tyłu i utrwalone na żelu. Czyli typowy Gregg, jakiego można zobaczyć na codzień. 

-Nie mnie, tylko Ashtonowi. Po za tym na pierwszy rzut oka widać, że szkolnej, wzorowej parce  przestało się układać - wskazał głową na chłopaka tańczącego z jakąś laską. Wziął łyka jakiegoś napoju z fioletowej  szklanki.

-A co Carterowi do tego ? - Zmarszczyłam brwi nieco zdziwiona.

-Wpadłaś  mu w gacie - zaśmiał się chłopak, jednak był to raczej śmiech nieco drwiący, co lekko mnie zdziwiło, bo chyba się  przyjaźnili.

-A wy jak dzieci z przedszkola, takich rzeczy nie mówi się przez kolegę - powiedziałam słodko, głaszcząc go po głowie, jak małe dziecko.

-Jeśli jesteś zajęta, to nie wypadało mu do ciebie zarywać, ale ja jako dobry kolega zarówno jego, jak i twój, postanowiłem zadziałać.  Kto wie, może zostane swatką - spojrzał w przestrzeń jakby to sobie wyobrażał.

-Wszystko jest po staremu, układa nam się, więc żadna swatka  nie jest mi potrzebna, nawet twojej osobie, mój drogi - powiedziałam i uśmiechnęłam się przekonująco.

- Skoro tak mówisz -Wzruszył ramionami i pokiwał tylko głową na znak, że zrozumiał - Ale ta ruda się do niego nieźle lepi - szepnął, wskazując dyskretnie, przechodzącą  obok nas Summer. 

-Proszę cię, nawet mi nie mów. Mam ochotę ja roznieść na kawałki - przewróciłam oczami z niezadowoloną miną.

-To po co ją.. - zaczął, ale gestem ręki pokazałam, że nie musi dokańczać.

-Nie ja, ją tu zaprosiłam, okej - spóściłam głowę i wydęłam  zażenowana wargi.

-To po chamsku.  Czyli jednak, aż tak dobrze się nie układa - Gregg był dość kumaty, więc nie musiałam mu tego tłumaczyć.

-Chyba pójdę się napić.

-Dokładnie, zapij  smutki, w butelce wódki -zaśmiał się, klepiąc  mnie po plecach, kiedy zaczęłam się oddalać.

Mój związek, nie był tematem, na który miałam dzisiaj zamiar rozmawiać. Wolałam już mówić  z kimś o zupełnie nic nie znaczących pierdołach.

Jednak i tym razem nie dane mi było podejść w spokoju do baru. Poczułam dłoń, obejmującą  mój łokieć i ciągnącą  mnie wstecz. I już wtedy wiedziałam, że to Pauline, bo tylko ona robiła tak za każdym razem. Odwróciłam się uśmiechnięta w jej kierunku.

Nie wiedziałam nawet, dlaczego zdziwił mnie fakt, że Harry ją obejmuje, a ona szczerzy się jak naćpana.

-Chyba was nie musze sobie przedstawiać - Zachichotała Evans.

-Jasne, że nie. Miło Cię w końcu poznać -usmiechnęłam się do niego uprzejmie, co odwzajemnił.  Wydawał się uroczym i miłym chłopakiem. Nawet jego liczne tatuaże, których nie schował, zakładając białe polo, z krótkim rękawem, nie nadawały mu wyglądu "niegrzecznego chłopca". Może nawet i lepiej, nie potrafiłabym  sobie wyobrazić Pauline w związku z bad boyem.

-Wszystkiego najlepszego - wychrywiał  pochylając się nieco nade mną - nie jestem dobry w składaniu życzeń, więc resztę sobie sama dopowiedz - zaśmiał się i przytulił mnie przyjaźnie, co odwzajemniłam.

-Już się nie denerwujesz ? - Spojrzałam z rozbawieniem na Evans, która w tym momencie oblała  się rumieńcem. 

-Nie próbuj nic mówić - pogroziła mi palcem, a ja już miałam się odezwać, i jak to najlepsza przyjaciółka, opowiedzieć coś przez co się zaczerwieni przy Stylesie, jednak coś mi przerwało.

-Co to miało być ? - usłyszałam rozdrażniony ton Lucasa, który niesamowicie szybko znalazł się obok nas i odepchnał  lekko Harry'ego za ramię do tyłu.

-Co ty robisz ? - wrzasnęłam i  chwyciłam go za ramię.

-Wyluzuj koleś - chłopak Pauline zrobił mały krok w tył i uniósł dłonie w geście obronnym.

-Jak mam wyluzować, skoro przystawiasz  się do mojej laski - szepnął ramieniem tak, że moja dłoń z niego spadła i powtórzył atak na Stylesa, tym razem mocniej, a on prawie się potknięcia i przewrócił, bo nie był gotowy na to.

- On się do nikogo nie przystawia, przestań - krzyknęłam jednak wiedziałam, że go nic nie da. Lucas najpewniej dopuścił by się gorszych rękoczynów, jednak między niego, a Harry'ego wkroczył Liam i odsunął, agresywnego chłopaka na bok.

Byłam tak nieprawdopodobnie wściekła na Walkera, że chyba wykraczało to poza wszystkie normy. Podeszłam, stając naprzeciwko niego, przewiercając  go, najbardziej diabelnym  spojrzeniem na jakie było mnie stać.  Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie, jednak od razu wbił wzrok w drewniany parkiet. Nie zastanawiając się, ani sekundy dłużej, zamachnęłam się i z całej siły, jaką wtedy w sobie zebrałam, a podejrzewam nie była ona mała, wymierzyłam  z otwartej dłoni, w jego policzek.

Jego głowa przekręciła się trochę w kierunku, w którym uderzyłam, a on się złapał za to miejsce. Spojrzał na mnie pytająco.

-Za co ? -Jęknął

-Za co ? -zapytałam z niedowierzaniem -Po pierwsze za to, że obiecałeś, że nie wypijesz zbyt dużo, a na pierwszy rzut oka widać, że jesteś nawalony. A po drugie za tą akcję teraz. Ty wiesz, co ty robisz? -krzyczałam, czując jak zaczynają mnie piec zatoki, co oznaczało, że łzy były już blisko. Chłopak nic nie mówił, tylko czekał, aż znowu zacznę krzyczeć. 

-Wiesz co, kochanie ? - zapytałam bardzo spokojnie.

-Tak ? - spojrzał na mnie niepewnie.

-Wyjdź. Nie pokazuj mi się dzisiaj na oczy. Serio, bo może się to źle skończyć - odrzekłam łagodnie i machnełam  na niego ręką udając się w zupełnie innym kierunku. Dopiero wtedy zorientowałam się, że wokół całej tek akcji, zebrało się niezłe  zbiegowisko. 

-Nic ci nie jest ? - podeszłam speszona  do Harry'ego. Mój wieczór był już zniszczony. Miałam ochtę zapaść się pod ziemie. -Na prawde za niego przepraszam, nie mam pojęcia co w niego wstąpiło. To się już nie powtórzy, zapewniam cię. 

-Nie przepraszaj, to nie twoja wina. Po prostu gość się schał i mu odwaliło. Nie takie rzeczy mam na koncie - poklepał  mnie po ramieniu i uśmiechnął się pokrzepiająco -Nic mi nie jest, nie ma o czym gadać. 

-Tak mi przykro, słońce. Nie rozumiem, jak mògł ci zrobić coś takiego w twoje urodziny - przytuliła mnie przyjaciółka. Była zaskoczona, tak samo jak ja. -Nie rozumiem jak w ogóle mógł ci zrobić coś takiego. I gdzie ja mam mieć powody, żeby go polubić, skoro ciągle cię rani. Nie cierpię go, rozumiesz ? Nie jestem w stanie nawet go tolerować - Mówiła smutno prosto do mojego ucha, a łzy powoli zaczęły spływać po moich policzkach. -Ja rozumiem, że jesteś zakochana. Ale, czy czujesz się szczęśliwa? Znam ciebie, i w ostatnim czasie coraz rzadziej widzę cię szczęśliwą i to mnie dobija. Chcę, żebyś była z kimś, przy kim nie będziesz musiała się smucić, bo na to zasługujesz. A on ci nie daje takiej możliwości.

Zacisnelam mocno usta i dłonie na sukience Evans, żeby nie wybuchnąć  szlochem. Wiedziałam, że słowa Pauline są szczere i musiałam przyznać, że miała trochę racji. Nic niestety nie mogłam poradzić, że moje uczucia były silniejsze i byłam w stanie wybaczyć mu nawet to, że zniszczył jeden z najważniejszych dni w moim życiu.  Miłość do takie nieudane uczucie.

Oderwałam się od dziewczyny i Wytarłam nadgarstkiem łzy. Przełknęłam ślinę i się wyprostowałam, powtarzając sobie w głowie: "nie rycz. To nic ci nie da idiotko.", bo taka była prawda.

-Wypij - Usłyszałam  głos Payne'a. Podniosłam na niego wzrok. Stał na przeciwko mnie z wyciągniętą ręką, w której trzymał szklankę z Coca-Coli, napełnioną  do połowy jakimś przezroczystym napojem. 

-Co to jest ? - pociągnęłam nosem i wzięłam naczynie z jego dłoni i przyglądając się cieczy

-Po prostu wypij. Nie zaszkodzi. Tak myślę.

Bez zastanowienia przechyliłam szklankę do ust, mając zamiar wypić zawartość duszkiem. Po pierwszym łyku poczułam palenie w ustach i w gardle, a do tego gorzki smak. Niemal się zaksztusiłam,  jednak zebrałam się sie  w sobie i dopiłam do końca.

-Nienawidzę cię - powiedziałam kiedy odsunęłam od siebie szklankę.  Mój głos był zachrypnięty, przez wódkę, którą  właśnie wypiłam. -Ale, możesz mi nalać  jeszcze.

-Jak sobie życzysz. - Uśmiechnął się szeroko.

*Liam*

Jess miała już niezłą banię i byłem  pewien, że będzie miała niezłego kaca. Nie uśmiechało mi się to z dwóch ważnych powodów: po pierwsze, będę musiał wysłuchiwać marudzenia przez cały dzień, a po drugie, moja perełka  będzie w pewien sposób cierpieć, a tego nie chciałem.  Jednak wolałem  takie wyjście, niż oglądać jak przepłakuje całą noc, bo kiedy się smuciła, moje serce pękało  na kawałeczki. I to w dodatku płakałaby, przez kolesia, który nie był jej wart. Od dawna tak sądziłem, ale wolałem nic nie mówić, bo prawdę powiedziawszy nie miałem nic do gadania. Byłem tylko jej przyjacielem i nie moglem narzucać jej swojego zdania, zwłaszcza jeśli chodzi o zwiazek. Pewnie tylko byśmy się pokłócili, a to było  ostatnie czego potrzebowałem.

-Kocham tą piosenkę, zatańcz ze  mną - zaproponowała roześmiana Davies, ciągnąc  mnie za rękę, a kąciki moich ust się mimowolnie uniósł,   bo jej uśmiech był jedną z najpiękniejszych rzeczy na tym świecie.

-Wydawało mi się, że to facet powinien zapraszać kobietę do tańca - zaśmiałem się kładąc dłonie na jej talii. W tle leciało "Thinking out loud" Sheerana. Davies miała na jego punkcie niezłego świra,  więc nie zdziwiło  mnie to.

-Nie dość, że to ja zapraszam cię do tańca, to ty jeszcze marudzisz - zawiesiła ręce na moim karku, przysuwając  się bliżej i oparła głowę na moim ramieniu -W sumie dopiero teraz możemy spokojnie pogadać.  Tyle się działo, że nie miałam nawet okazji zapytać jak ci minął dzień.

-Wstałem późno, a potem w sumie na spokojnie zacząłem się szykować. Specjalnie dla ciebie odgrzebałem i wyprasowałem koszule, czuj się zaszczycona - Uśmiechnąłem  się. Czułem zapach jej perfum. Doskonale je znałem. Zawsze się nimi psikała na ważne okazję.  Jej ulubione od Calvina Kleina. Zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki.

-Dlaczego Annie nie przyszła ? -zmieniła temat

-Grypa żołądkowa. Wiesz jak jest. Kazała cię bardzo przeprosić.

- Ou - skrzywiła się - biedna. Ale ja się tobą zajmuję, więc w sumie bez różnicy.

- To magia, jak ty się lekko poruszasz - przyznałem. Ona po prostu płynęła w tym tańcu. Zresztą ciężko się temu dziwić, taniec to jej pasja. Ciężko było powiedzieć to samo o mnie. Ja nie lubiłem I nie umiałem tańczyć. Cud, że jej nie podeptałem.

- A tak apropos - Uśmiechnęłasię tajemniczo, pociągając mnie za kołnierzyk. - Pokazać ci prawdziwą magię?

- Co masz na myśli? - Zmarszyłem brwi zaciekawiony.

- Chodź - odsunęła się I chwyciła moją dłoń, od razu ciągnąc w stronę domu. Byłem ciekawy co kombinowała. Po niej można było się spodziewać wszystkiego, ale postanowiłem zobaczyć, co dla mnie zaplanowała. Jej wyraz twarzy był enigmatyczny, nie mogłem odczytać z niej konkretnych emocji, ale na jej ustach igrał lekki uśmiech, więc mogłem wnioskować, że to coś dobrego.
- Nie zapomnisz tego - posłała mi krótkie spojrzenie kiedy byliśmy na schodach prowadzących na piętro.

w końcu zatrzymaliśmy się przed drzwiami do jej sypialni. Rozejrzała się po korytarzu I weszła do pomieszczenia, a ja wpełzłem za nią, zamykając za nami drzwi.

W pokoju było ciemno, jednak nie całkiem, przez neonowy, różowy pasek nad jej łóżkiem, który odziwo oświetlał więcej, niż mogło by się wydawać.  Jessica  stała jakiś metr ode mnie, tuż na przeciwko, przygryzając wargę.

-Liczyłem na jakieś  fajerwerki z sufitu, czy coś. W końcu miała być magia - zaśmiałem się rozglądając się dookoła. Szatynka zrobiła krok w moją stronę, znacznie zmniejszając przestrzeń między nami.

-Fajerwerki planuje - szepnęła, kładąc dłonie na moich policzkach - tylko gdzieś indziej.

Nie musiałem długo czekać na to, czego się spodziewałem. Jej usta, przywarły moich. Słodkie, pełne i idealne usta Davies, które, aż prosiły  się o całowanie. Czułem w nich lekki smak alkoholu i w tym momencie był to najbardziej odurzający smak. Chciałem scałować go z jej ust, aż całkiem zniknie. Te pocałunki nie były niewinne, tylko naprawdę głębokie i namiętne. Nie powiem, pasowało mi to.

-A zdradzisz  mi gdzie ? - wymamrotałem nie rozłanczając naszych ust, a moje dłonie, jakby samoistnie wylądowały na jej ciepłych, delikatnych plecach, nie osłoniętych  materiałem sukienki.

-Wiesz - przycisnęła na mnie trochę, więc chcąc nie chcąc zrobiłem parę kroków do tyłu.  Poczułem krawędź łóżka wbijającą się w moje łydki, a nim się zorientowałem, straciłem równowagę i na nim siedziałem. -Bardziej liczyłam na jakąś eksplozję tutaj - otworzyłem szeroko oczy i zesztywniałem kiedy jej dłoń przejechała po moim kroczu. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a w mojej głowie wszystko stało się jasne.

-J..Je..Jess ty jesteś pijana i nie wiesz co robisz -wydukałem. Miała w sobie sporo alkoholu i nie możliwe, żeby myślała racjonalnie. Nie mogłem się z nią przespać w takich okolicznościach.  To wykorzystywanie, a nigdy nie chciałem jej wykorzystać.

-Misiu, nie zataczam się, ani nie bełkocze. Nie wypiłam na tyle, żeby nie wiedzieć co robię - pochyliła się lekko, chwytając końce swojej sukienki, którą pociągnęła do góry i zaczęła zdejmować. Przyglądałem  się jej, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Miała tak niesamowicie piękne ciało.  Szczupłe nogi, ale nie przesadnie chude, jak na tancerkę. Tylko takie idealne. Zgrabny tylek, płaski brzuch, z lekkim zarysem mięśni. I do tego duże, kształtne, kuszące piersi. Nie wiem jakim Dupkiem trzeba być, żeby tak patrzeć na zajęta dziewczynę, dodatkowo samemu będąc w związku. Ale jeśli może to tak wyglądać, to mogę być tym dupkiem do końca życia.

-Ale.. ty jesteś dziewicą - w sumie wydyszałem. Jej sukienka znalazła się na podłodze. I oto stała przede mną, w samej bieliźnie, a ja byłem pewien, że moje usta są rozchylone, a oczy szeroko otwarte.

-A ty nie jesteś prawiczkiem, więc wykorzystaj to i spraw, że i ja już nie będę dziewicą - usiadła na mnie okrakiem, a jej miękkie usta znalazły się na mojej szyi. Odchyliłem lekko głowę i cicho westchnął. Miałem tylko nadzieje, że nie zassa tam mojej skóry i nie pozostawi nie malinki, bo ja nie mogłem zakryć jej włosami, jak mogłaby to zrobić dziewczyna.

-Jess.. Ja.. ty.. chcesz ? - mówiłem urwanie i do tego nie byłem pewien co mówię.  Jej zwinne palce zaczęły sprawnie rozpinać moją koszulę. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę przez nią rozbierany, ale skoro już do  tego doszło to nie potrafiłem protestować.

-Liaś, to jak z tańcem. Nic trudnego - zsuneła materiał mojej jedynej, górnej części garderoby z moich ramion, następnie zrzuciła koszulę  gdzieś obok łóżka.

-Wiesz, że nie umiem tańczyć - Jęknąłem kiedy poczułem jej usta na moich obojczykach. Ułożyła dłonie na moich ramionach, kładąc mnie na łóżku. Kontynuowała swoją poprzednią czynność, wyznaczając sobie językiem ścieżkę, przez moją klatkę piersiową.

-To ty mnie nauczyć jak się kochać, a ja cię nauczę tańczyć - wróciła do moich ust, całując je niecierpliwie i brutalnie. Nie wiedziałem co się z nią dzieje, ale w tamtej chwili jakoś o tym nie myślałem. Byłem tylko facetem, a żaden podniecony facet, nie myśli normalnie w obliczu seksownej kobiety.  A szczególnie półnagiej. I szczególnie jeśli miała takie idealne ciało jak Jess.

Nie miałem siły, ani siły się jej opierać. Siedziała na mnie, w sumie można powiedzieć, że leżała. Jej ciało przylegało do mojego i mogło by się wydawać, że idealnie do sobie pasują. Przynajmniej tak czułem w tamtej chwili. Przeniosłem dłonie na jej rozgrzane plecy, przyciskając ją bliżej siebie. Wyglądała na zadowoloną z mojego "postępu". Jej usta znów wyladowały na mojej szyi, ale tym razem zaczęła ją lekko przygryzać, na co wydałem z siebie, coś na kształt zduszonego jęku. Czemu to musiało być tak cholernie przyjemnie?
Moje ręce zsunęły się po jej ciele i zacisnęły na jej pośladkach, a ona w efekcie poruszyła biodrami, ocierając się o moje kroczę, więc ponownie westchnąłem.

-Rozbierz mnie - poprosiła, podnieconym głosem. Jej palce były wplecione w moje włosy, a oczy wpatrzone  we mnie i dało się zobaczyć w nich oczekiwanie. Niepewnie wróciłem dłonią, wzdłuż linii jej kręgosłupa, zatrzymując się na zapięciu stanika. Przywarłem do jej ust i bez późniejszego zastanawiania, rozpiąłem go, co spowodowało na jej twarzy szeroki uśmiech.

Dziewczyna zrzuciła go z siebie. Objąłem  ją mocno w talii i przerzuciłem  tak, że leżała oparta wygodnie o poduszki, pode mną.  Zlustrowałem ją wzrokiem. Była niesamowicie piękna. Oddech przyśpieszał na samą myśl, a co dopiero na widok jaki miałem właśnie pod sobą. Ucisk w moich bokserkach, chyba silniejszy już być nie mógł.

Pewnie przyglądałbym się jej dalej, z uwagą, gdyby nie fakt, że zaczęła zdejmować moje spodnie. Jak widać nie miała zamiaru czekać i bawić się w długie gierki. W sumie to ona nigdy nie była cierpliwa.

Pozbyła się ich ze mnie dość sprawnie i znowu zaczęła obrzucać pocałunkami. Przygryzła moją wargę nieco za mocno i poczułem metaliczny smak krwi, jednak nie przeszkadzało mi to. Ułożyłem dłonie w jej biodrach I zacząłem przesuwać je powoli do góry, wzdłuż talii, aż dotarłem do jej jędrnych i niezwykle kuszących piersi. Ścisnąłem  je lekko, na co dziewczyna jęknęła. W sumie to nie chciałem  jej macać, ale nie mogłem się oprzeć. Była taka zmysłowa.

-Otwórz szafkę - wydała polecenie, odrywając się od moich ust. Posłusznie wyciągnąłem rękę w tamtym kierunku, rozsuwając szufladę. Doskonale widziałem o co jej chodziło. Wymacałem w rogu małą foliową paczuszkę. Od dawna trzymała ich tam kilka, na "wszelki wypadek".

-Mogę ? - Zapytała chwytając opakowanie. Niepewnie przytaknąłem o usiadłem obok niej.

Jess uśmiechnęła się cwaniacko i chwyciła za gumkę od moich bokserek. Odchyliłem głowę i wlepiłem wzrok w sufit. Mój oddech był płytki, w sumie do końca nie wierzyłem w to co właśnie dzieje.
Wciagnąłem głośno powietrze i otworzyłem szeroko oczy, kiedy jej dłoń obięła moją męskość.

-Gotowe - mrunkeła po paru sekundach. Spojrzałem na nią, mając szeroko rozchylone usta. Moje ciało przechodziły dreszcze i podniecenie, które, jak wszystko wskazywało miało znaleźć ujście, nie tylko u mnie, ale także u mojej przyjaciółki.

Ponownie przejąłem górowanie i wczołgałem się pomiędzy jej rozchylone nogi. Pochyliłem się i zacząłem całować skórę na jej brzuchu. Przejechałem lekko językiem wokół jej pępka, na co jęknęła, a palce jej lewej dłoni znalazły  się w moich włosach. Zaśmiałem się cicho i przeniosłem usta na jej udo, całując wyżej, w kierunku kolana. Słyszałam ciche westchnienia że strony Jess, co chwilę.

-Zróbmy to już. Moje podbrzusze zaraz wybuchnie z podniecenia, rozumiesz ? - pociągnęła rękę, która trzymała w moich włosach, więc od razu znalazłem się nad nią i patrzyłem w jej wygłodniałe oczy. Takiej to jej nigdy nie miałem okazji oglądać -Zaraz nie wytrzymam

Postanowiłem spełnić prośbę dziewczyny, bo dam już ledwo wyrabiałem. Chwyciłem obie strony jej czarnych, koronkowych stringów i pociągnąłem, zsuwzsuwjąc je z niej.

Kiedy już się ich z niej pozbyłem, przykryłem nas kołdrą. Ułożyłem ręce po obu stronach jej głowy i złożyłem jeszcze jeden pocałunek na jej ustach. Nigdy w życiu bym nie pomyślał, że będzie leżała naga, pod również nagim mną.

-Na pewno ? -zapytałam przy jej wargach.

-Tak, Liam - szepnęła, kładąc dłonie na moich łopatkach.

-Rozluźnij się.

-Jestem rozluźniona, ale ty już chyba nie bardzo, więc ta sugestia, to do ciebie -zaśmiała się i pokiwała głową na znak, że jest gotowa.

Bardzo powoli wszedłem w nią, bo chciałem, żeby odczuła jak najmniejszy ból. Jej mina wskazywała na to, że wszystko jest w porządku, więc wycofałem i ponowiłem swój ruch.

-Nie boli ? - wydyszałem, wykonując powoli kolejne pchnięcia.

-Nie, to bardzo przyjemne - Jęknęła, przesuwając dłonie trochę niżej po moich plecach.  No tak, najlepszy środek znieczulający - alkohol.

Moje ruchy stopniowo przyśpieszały, a coraz częstsze i głośniejsze jęki dziewczyny, doprowadały do szaleństwa wszystkie moje najczulsze zmysły, co powodowało, że sam wydawałem  z siebie niekontrolowane jęki. Było mi tak przyjemnie i miałem nadzieję, że jej też. Czułem jak wbija swoje paznokcie w moją skórę, co lekko bolało, bo były dość ostre, ale wyjątkowo ten ból mi się podobał.

-Jesteś najlepszym pierwszym razem, jaki mogłam mieć - wysapała, a ja złożyłem na na jej ustach szybki, ale namiętny pocałunek.

Z każdą minutą było mi coraz lepiej, ale powoli zaczynałem czuć, że zbliżam się do szczytu. Między moimi jękami dało się słyszeć, niewyraźnie jej imię.

Spałem już parę razy razy z dziewczynami, ale żadna nie doprowadzała mnie do szaleństwa jak Jessica. Kiedyś słyszałem, że tancerki są najlepsze w łóżku i chyba coś w tym było.

Przyspieszyłem tępo jeszcze trochę,  tak, że już nie potrafiłem szybciej.  Składałem drobne pocałunki na szyi szatynki, która wiła się pode mną z przyjemności. 

-Oh - krzyknąłem głośno, odchylając głowę do tyłu, kiedy osiągnąłem intensywny orgazm. Poruszałem się jeszcze chwile, czekając na dziewczynę, która doszła chwilę później, wyjękując moje imię na całe gardło.

Rzuciłam zurzytą gumkę do kosza w rogu pokoju, tuż obok łóżka i ułożyłem się na poduszce obok Davies. Oboje próbowaliśmy uspokoić oddechy.

-Podobało ci się ? -zapytałem, przyciągając ją w swoje ramiona.

-Nigdy nie czułam się lepiej. Musimy to robić częściej - zaśmiała się. Czy ona właśnie powiedziała, że MY musimy ze sobą sypiać częściej. W sensie ja i ona ? Albo musiała żartować, albo rzeczywiście za dużo wypiła tej nocy. W sumie to miałem nadzieję, że przez najbliższe czterdzieści minut nikt nie postanowił zwiedzić piętra, bo z tego pokoju zapewne, było słychać różne, ciekawe dźwięki.

Czy powinienem czuć wyrzuty sumienia, po tym co miało tutaj miejsce ? Jeśli nie to dobrze. A nawet jeśli tak, to ich nie czułem. Wręcz przeciwnie. Czułem się dobrze z tym co się wydarzyło. Kochać się powinno z kimś, kogo się kocha. Ja kocham Jess, tylko nie jak partnerkę. Jak przyjaciółkę.

-Chcesz spać ? - Chwyciłem jej dłoń i podniosłem ją do swoich ust, całując pokolei każdą z kostek.

-Ty jak chcesz możesz iść spać, ale ja musze siedzieć dopóki się wszyscy nie zmyją - ziewnęła siadając na łóżku.

-I tak już większości osób nie ma, nikt nie zauważy, że zniknęłaś - jęknąłem niezadowolony, kiedy wstała i zaczęła zbierać ubrania z podłogi, następnie zakładając je.

-tutaj jest problem.  Wszyscy zauważą, jeśli tam nie wrócę.  W końcu to to ja jestem organizatorką, misiaczku - spojrzała na mnie wkładając sukienkę. Ja też zacząłem się ubierać. Postanowiłem razem z nią poczekać, aż to wszystko się skończy. 

-uczesz włosy -zaśmiałem się

-po co ? - Zapytała zdziwiona.

-twoja fryzura, aż krzyczy "jestem po seksie".

-Walić fryzurę I tak wszyscy są wstawieni - wzruszyła rozbawiona raminami, otwierając drzwi do pokoju.

Oboje byliśmy już ubrani, więc wyszliśmy na korytarz, a potem po dochodach na dół i na dwór, do powoli kończącej się imprezy. Czas udawać, że nic się nie stało.

Od autorki:
To najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Ma, uwaga..... 6980 słów. Nie jest sprawdzony, ale obiecuję, że błędy zostaną w najbliższym czasie poprawione.
Jak wam się podoba rozdział ? Ja się nim trochę jaram. Miałam miałam na niego parę pomysłów,ale połączyłam je s jeden i rodział wyszedł właśnie taki długi, więc mam nadzieję że wybaczcie mi trzy tygodnie bez rozdziału.
Po za tym co tam u was?
Ja jestem u mojej najdroższej, internetowej przyjaciółki - Pauline I czuje się najszczęśliwsza na świecie. Niestety dzisiaj o 18:30 jadę z powrotem :c

~Wasza Victoria ♡ ~

5 komentarzy

  1. Super rozdział xd
    Wyszedł bardzo dlugi i przy tym jeszcze wspaniały :)
    Cieszę sie ze ty sie cieszysz ze jesteś u swojej przyjaciółki
    Cieszę sie ze Jess i Liam w końcu cos
    Tylko żeby to niczego pomiędzy nimi nie zepsuło
    Znaczy teraz może być tylko lepiej xd
    Życzę weny i do następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejciu, jaki długaśny! :o
    Zacznę może od tego, że nie rozumiem, dlaczego ona uważa, iż jej chłopak zniszczył jej dzień. Przecież on nic takiego nie zrobił, poza rzuceniem się na Styles'a. No i złamanie obietnicy dotyczącej picia. Uważam, że Jessica przesadziła z płaczem i to mocno. Wybacz, że tak piszę, ale jej zachowanie było dla mnie po prostu bez sensu. :/
    No, dziwi mnie to, że to ona tego chciała, a nie Liam. No, ale co ja tam mogę wiedzieć o takich rzeczach? Poza tym płakaniem wszyściutko było dobrze. Fakt, jest dużo błędów, ale skoro mówisz, że poprawisz to nie ma sensu ich pisać, prawda?
    Strasznie się cieszę, że Pauline odwiedził Harry. To urocze, kiedy zaczął ją podnosić i kręcić w okół własnej osi. Jak z jakiegoś filmu. :)
    Ja lecę.
    Dobranoc.:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww : > ;333 CUDO!!!!
    NIESAMOWITY TEN ROZDZIAŁ!!!
    CZEKAM NA NEXT! ♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Udało mi się wreszcie przeczytać rozdział. Tak, wiem jesteś dumna pisalaś mi to przed chwilą. Znaczy w sumie to większość przeczytałam dużo wcześniej. Dostąpiłam zaszczytu wysyłania mi jego fragmentów :*

    Mój Heri przyjechał *-* No wiadomo, że Pauline to tak naprawdę ja *-* A, jak ktos tego nie wiedział to teraz już wie :D Harline Forever *-* #Harloninaismylife ♥

    Nie lubię Lucasa ( zresztą nigdy go nie lubiłam ). Pobił kutas mojego Harusia ;( Nie wolno tykać mojego Stylesika :(

    Jess postąpiła mądrze, że przespała się z Liasiem *-* I ship Liess *-* #Liessisprefect *-*

    Ja chce kolejny rozdział *_* Wiem, co w nim będzie tak troszku, więc chciem go *-* Ale jedziesz nad morze, więc najpewniej zbyt szybko go nie będzie :(

    Pojechałaś już sobie ode mnie :( Tęskno mi do ciebie :c Jutro będę musiała sama oglądać pierwszą część Magic Mike'a :c Oglądanie samej stripitezerów już nie będzie tak samo podniecające, jak z tobą :c Nie będę już miała oragazmu :c

    Miałam być pierwszym komentarzem, a będę czwarta :c To nie fair :c Przecież to ja powinnam być pierwsza, bo jestem najważniejsze :c

    ~Pauline~

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę o umieszczenie w uniwersalnej button bloga, z którego został pobrany szablon.
    Z góry dziękuję i pozdrawiam,
    Devon.

    OdpowiedzUsuń