Menu

środa, 23 września 2015

Zżera mnie ciekawość.

Jako, że nie zaczęłam jeszcze rozdziału, bo zjadł mnie wczoraj paskudny leń, którego nakarmił kisiel, startuje do was z pytaniem.

Z czyjej perspektywy chcecie następny rozdział? 

Pytam z tego względu, że mam sporo pomysłów, a skoro je mam, to chciałabym je spełnić w rodziale z perspektywy, którą chcielibyście przeczytać :*

Poza tym. Tak sobie wczoraj rozkminiałam. Każdy z osób czytających ma jakieś swoje domysły co będzie dalej. I jestem strasznie, ale to strasznie ciekawa, jak wy to widzicie! Chce wiedzieć czy wasze domysły może choć trochę zadzają się z tym co planuje. Po prostu mi na piszcie ^_^

+ Ktoś, coś snapchat? Jak tak to dodawajcie mnie, bo zaczęłam znowu namolnie snapować, więc wtedy będziecie wiedzieć co się dzieje u mnie, a ja co u was, co mnie bardzo ciekawi ♡
Snapchat: Nowelove69


Chyba na tyle ♡ do następnego minionki ♡

~wasza Victoria~

poniedziałek, 21 września 2015

Chapter 11

Siedząc po turecku na ławce w parku, który znajdował się niedaleko mojego domu. Rozglądałam się uważnie, trzymając między nogami szkicownik,a w dłoni mój ulubiony ołówek. Można by rzec, że szczęśliwy. Rysowałam tylko nim. Był już króciutki, bo już trochę miał, więc go wyostrzyłam porządnie, jednak wciąż był najlepszym dla mnie ołówkiem na świecie, co wcale nie było spowodowane jego uroczym wzorem w różowe jednorożce na błękitnych obłoczkach.

Zazwyczaj to miejsce pozytywnie wpływało na moją chęć do rysowania.  Drzewa, które zasłaniały widok na wszystko inne I jedna żwirowa dróżka ciągnącą się przez całą długość tego niewielkiego skwarku.  Po jej obu stronach znajdowały się rządki ławek, na których można było odpocząć lub po prostu usiąść i się zrelaksować, jak ja w tej chwili. Wielu ludzi przychodziło tu zjeść lunch na kocu, bądź posiedzieć na trawie i z kimś porozmawiać.

Jako dziecko uwielbiałam bawić się tutaj jesienią w liściach. Nie można było powiedzieć, że wychowałam się na komputerze lub na telefonie. Większość czasu spędzałam na dworze i rodzice mieli problemy ze ściągnięcia mnie do domu.

Moja dłoń zaczęła poruszać się nad kartką, kresląc ołówkiem kolejne kreski i pociągnięcia. Szare linie powoli zaczynały przypominać dwie złączone dłonie ze specionymi palcami. Właśnie sama nie wiedziałam dlaczego właśnie to zaczęłam szkicować. Po prostu coś mnie natchnęło.

Usłyszałam charakterystyczny dźwięk aparatu, który świadczył o wykonaniu zdjęcia.  Uniosłam głowę i spojrzałam w kierunku, z którego słuchać było dźwięk migawki.

- Wychodzisz na zdjęciach ładnie, nawet jak nie pozujesz - zaśmiał się brązowooki, wpatrując się w ekran swojej lustrzanki.  Ten wypad do parki był niezwykle twórczy.  Ja rysowałam, a on bawił się w fotografa, czyli oboje robiliśmy to, co dawało nam satysfakcję.

- Wyczuwam nowe zdjęcie do seks-folderu - zachichotałam podciągając dekolt mojej neonowo różowej sukienki lekko do góry. Dzień był wyjątkowo upalny, więc kiecka była jak najbardziej odpowiednim ubraniem. Do tego założyłam białe baleriny w kwiatki, a włosy upięłam w kok. Prosto i szybko, ale ładnie i kobieco.

- Skąd wiesz o moich folderach? Są schowane głęboko w celu czeliściach komputera? - powiedział z udawanym zaskoczeniem i jednocześnie przerażeniem.  Kretyn, ale mimo wszystko, najcudowniejszy Kretyn jakiego mogłam spotkać na swojej drodze.

- Mam informatora, który ma naprawdę szeroki obieg informacji. Przede mną się nic nie ukryje skarbie, więc nawet się nie staraj niczego zataić, bo i tak szansę na powodzenie są marne - usmiechnęłam się zwycięzko - Pokaż co napstrykałeś, zboczeńcu - Wyciągnęłam dłoń w kierunku jego aparatu. Chłopak uniósł brwi patrząc na mnie kpiąco, co nieco mnie zdziwiło, bo kompletnie nie wiedziałam o co mu może chodzić.

- Nie ma nic za darmo Davies. To są drogie rzeczy i musisz mieć naprawdę dobra ofertę, abym pokazał ci te zdjęcia.

- Nie narysowałam nic Payne. Nie masz czego oglądać, więc musisz mi pokazać to dobrowolnie - Skłamałam, zamykając mój szkicownik i przyciskając go sobie do brzucha, kiedy chłopak wrył się na miejsce obok mnie. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale nie chciałam mu pokazywać tego rysunku. Niby nie miał żadnego znaczenia i był tylko zlepkiem chwilowej weny, jednak z drugiej strony, jakby się nad tym zastanowić, był dość wymowny, może aż zbyt wymowny.

- Raczej nie o to mu chodziło - przestał się śmiać i spoważniał, wlepiając we mnie wzrok. Jego twarz nie wykazywała żadnych emocji, ale oczy wręcz od nich wrzały.

- A, więc o co ? - położyłam swoją dłoń, na tej należącej do niego. Zmartwiłam się trochę, bo Liam nie często potrafił ze śmiechu przejść w całkowitą powagę, zmieszaną ze zdezorientowaniem. Podciągnęłam kolana pod brodę, krzyżując kostki i przyciskając je do materiału sukienki, tak aby ten się nie zsunął i nie odsłonił moich majtek.

- Chyba musimy w końcu pogadać i sobie wszystko wyjaśnić. Wczoraj to trochę krzywo wyszło i przepraszam, ale nie możemy udawać, że nic się nie stało.  Przynajmniej ja tak nie potrafię - spóścił wzrok, poprawiając kołnierzyk białego T-shirtu dłonią, za którą chwilę wcześniej go trzymałam, co było dla mnie wystarczającym sygnałem, żeby dać sobie teraz spokój z czułościami i podejść poważnie do rozmowy, która chcąc nie chcąc musiała się odbyć.

- Jeszcze wczoraj mówiłeś, żebym o tym zapomniała. Sama już nie wiem czego chcesz - mruknęłam cicho, uważnie przyglądając się swoim paznokciom pomalowanym na różowo - niebieskie ombre. Musiałam na czymś skupić wzrok i uwagę, żeby tak bardzo się nie denerwować.

- A wiesz chociażby, czego sama chcesz? - zapytał, a w tych kilku słowach było sporo racji. Oboje chyba byliśmy w kropce, pod względem uczuciowym. Może mówiąc o uczuciach, to trochę za dużo, bo w końcu żadnych w tym raczej nie było, jednak jesteśmy w martwym punkcie na pewno jeśli chodzi o myśli, bo żadne z nas obojga, nie ma pojęcia czego chce i co ma zrobić.

- Nie.  Ale na pewno nie chcę żeby się przez to popsuło. Nie chcę cię przez to stracić.

- Skarbie - poczułam jego dłoń na swoim podbródku, który pociągnął delikatnie do góry i w lewo, tak, że na niego spojrzałam. Uśmiechnął się niepewnie, co odwzajemniłam.  Nie wyobrażałam sobie, co by było gdyby go nagle zabrakło w moim życiu.  Gdybym już nie miała kogo bić i przytulać.  Gdybym nie miała kogo obrażać, ale i czule nazywać.  Gdybym nie miała się komu wyżalić i kogo wysłuchać.  Wiem, że od tego mam też inne osoby, ale te "inne osoby", nigdy nie będą tym chłopakiem,  który jest moim najlepszym przyjacielem, który był od zawsze i którego zawsze mogłam pocałować, kiedy mi tego brakowało.  Po prostu nie wyobrażałam sobie go nagle nie mieć blisko siebie - Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie ważne co się stanie, będę z tobą i nigdzie się nie wybieram. Nawet jak zrobisz najgłupszą rzecz.  Choć podejrzewam, że jeśli kiedykolwiek taką popełnisz to ze mną, ale to nie ważne. Prawdziwi przyjaciele nie odchodzą.

Delikatnie głaskał mnie po ramieniu, a jego słowa, były dla mnie kojące jak zimna woda w upalny dzień.  Zapewnił mnie ze nie mam się o co martwić i byłam mu za to zniezmiernie wdzięczna. Jednak, mimo to, jedna sprawa nie dawała mi spokoju. Oparłam głowę o jego ramię, milcząc przez chwilę.

- Jesteśmy przyjaciółmi? - Odważyłam się w końcu zadać to pytanie, chociaż trochę obawiałam się odpowiedzi. Wczoraj miałam sporo czasu na przemyślenia i dotarło do mnie, że ta relacja zaczęła trochę wykraczać poza granice przyjaźni.

- Wątpiłaś w to kiedykolwiek? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a w jego głosie dało się usłyszeć trochę zaskoczenia, co prawdę powiedziawszy mnie nie dziwiło.  Sama byłam zaskoczona, że zebrałam się w sobie a by o to zapytać.

- Źle mnie zrozumiałeś - Westchnęłam niezadowolona faktem, że muszę mu tłumaczyć dokładnie moje przemyślenia - Spójrz na nas z przed roku, a później pomysł i nas z przed kilku dni. To się zmienia w jakąś pieprzoną strefę P, lub frienzone, jak wolisz, czyli coś czego nie można nazwać, ani przyjaźnią, ani związkiem.

- W sumie racja - Westchnął wsuwając nos w moje włosy. - Ale zaczęło mi to odpowiadać. Jeśli mam być szczery, nie czuje, że przez go wszystko robimy coś złego. Chyba nawet przeciwnie.  Mam wrażenie, że jesteśmy bliżej siebie, a to mi na prawdę pasuje, bo przy tobie czuje się swobodnie, bez względu na okoliczności.

Patrzyłam nieprzytomnie i nieobecne w materiał mojej mojej sukienki, układając sobie przebieg całej tej konwersacji jeszcze raz w głowie i szufladkując kolejne fakty, których na przełomie trzech dni, nazbierało się dość sporo, co w tym wypadku nie było dla mnie niczym dobrym. Zaczęłam gubić się między racjonalnym myśleniem, a własnymi uczuciami, które nie wiadomo jak opanowały zdolność kontrolowania mojego umysłu.  Sama jednoznacznie nie wiedziałam co czuję. To była mieszanka i to wybuchowa, która tylko oczekiwała na jakąś iskra,  żeby w najmniej oczekiwanym i pożądanym momencie eksplodować, pozostawiając wielką wyrwę we wszystkim co działo się dotychczas. Czułam strach, bo sprawy przybierały zbyt szybkiego, niebezpiecznego i wściekłego tępa, że nie wiadomo było co wydarzy się za minutę, a zwłaszcza następnego dnia. Niepewność, która nie pozwalała mi podjąć żadnego wyboru, bo szła z obawą o konsekwencje, jakie każda decyzja za sobą wiodła. Szczęście, które gdzieś tam się czaiło, bo w końcu nie zmieniło się tak dużo i nie straciłam nikogo, ani niczego na czym mi zależy. I ta pieprzona nadzieja, że w końcu ten okres, który stawia tak wiele spraw pod znakiem zapytania się skończy i to w miarę pomyślnie.  Nie nawidziłam takiego rozwidlenia uczuć, bo nigdy nie prowadziły do niczego dobrego.

- Powiedz mi, co my z tym zrobimy? Bo jakby na to nie patrzeć, pasuje mi tak jak jest między nami, ale z drogiej strony mam jeden wielki mętlik w głowie. Takie bazgroły, które niczym nie przypominają niczego.

- Dlaczego mętlik w głowie?

- Proszę cię, Liam. Zastanów się. To wszytko jest popaprane. Ty, Lucas. Ja, Annie. Serio nie masz tego samego problemu?

- Szczerze, to nie czuje niczego, jeśli chodzi o tą całą sytuację.  Kompletnie. Żadnych wyrzutów sumienia, ani satysfakcji. Tak trochę neutralnie. Choćby to było dla mnie czymś zupełnie naturalnym i nie mam pojęcian dlaczego tak jest. W każdym razie, skoro nie wiemy na czym stoimy.. to może by tak spróbować jeszcze raz? - jego głos był trochę oniesmielony, szczególnie przy ostatnim zdaniu.

- Dlaczego to proponujesz ? - spięłam się trochę.

- Żeby zobaczyć co z tego wyniknie - w jego słowach wyczuwałam ukryty między wierszami pod tekst, jednak w tej chwili nie byłam jeszcze w stanie go rozszyfrować.

Nie zdołałam nawet zastanowić się nad odpowiedzią, ponieważ w tamtym momencie w mojej torebce rozległ się dźwięk dzwonka telefonu, jednak nie mojego, bo ten brzmiał zupełnie inaczej, co musiało oznaczać, że ktoś próbuje się skontaktować z brązowookim chłopakiem. Zaciskając wargi wyciągnęłam dłoń po beżową, półpikowaną torebkę i delikatnie drżącą dłonią ją otworzyłam.  Chwyciłam czarne urządzenie, rzucając dyskretne i szybkie spojrzenie na wyświetlacz.  " Perełka ♡" dzwoniła.  Nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam delikatne ukucie zazdrości. Podałam telefon na wyciągniętej dłoni szatyna i popatrzałam na niego.

- Chyba powinienem odebrać - jego stwierdzenie brzmiało bardziej jak pytanie o pozwolenie. Uśmiechnął się delikatnie, a ja jedynie pokiwałam głową, wracając do grzebania w torebce.

Chłopak wstał i odlodchodząc trochę dalej, więc nawet gdybym chciała nie byłam w stanie usłyszeć przebiegu rozmowy.

Sama wyjęłam swojego samsunga i włączyłam przesyłanie danych. Niemal od razu w prawym górnym rogu utworzył się dymek z czatu i słynny brzdęk informujący o wiadomości na massengerze. Podświetliłam trochę ekran, żeby lepiej widzieć i kliknąłam w kółeczko. U góry otworzyły mi się dwie rozmowy. Jedna  z Pauline, a druga. Druga z Lucasem. Priorytetowo postanowiłam odpisać Evans.

Pauline: Błagam Cię, trzymaj mnie. Nie wierzę *-*

Spojrzałam na godzinę wysłania przez nią tej wiadomości.  Dwunasta piętnaście, czyli pół godziny wcześniej.

Ja: Mów wszystko i to ze szczegółami *-*

Dziewczyna była aktualnie niedostępna, więc otworzyłam rozmowę z moim chłopakiem.

Lucas: Myślałem, że znajdę cię gdzieś w szkołę i pogadamy, ale nie ma cię. Wszystko okey?

Westchnęłam, gdy przeczytałam treść tej wiadomości. Pisał, jak gdyby nigdy nic, ale z drugiej strony co innego miał zrobić.

Ja: A co miało by być nie tak? :)

W moim słowniku uśmiechnięta minka, oznaczała, że jestem zirytowana, więc jeśli ktoś tego nie widział, miał problem.

Lucas: Nie wiem, po prostu się martwię. Chciałem osobiście, ale skoro nie mam jak..

Lucas: Przepraszam za tamto. Możemy być jak zaledwie dwa tygodnie temu? Bo, coś się psuje..

Ja: Powiedz mi tylko, kiedy Summer wyjeżdża.  

Lucas: Emm... W niedziele, chyba. Odpowiedz mi na pytanie. 

Ja: Nie wiem, do jej wyjazdu może się dużo zmienić.  

Jak dla mnie ta wiadomość wyrażała więcej niż tysiąc słów.  W końcu ruda mogła wszystko jeszcze bardziej zniszczyć.  Jednak niczego nie świadomy Walker, pewnie zastanawiał się, o co mi chodzi.

Lucas: Nie rozumiem.. o.O

Ja: Jeszcze zrozumiesz ;)... :* 

Od Autorki:
Ogółem rozdział miałam dodać wczoraj, ale wyszło tak, że mnie leń dopadł, także bardzo was przepraszam :c
Mam nadzieje, że rozdział się podoba. 
Ogółem to tak sobie myślałam i doszłam do wniosku, że Sex Friends nie będzie miało wiecej, niż trzydzieści rozdziałów. Ale - przewiduje drugą część ^_^ Zresztą, w sumie to już zależy od was :*
Plus, zrobiłam dla was zakładkę "informowani" - odsyłam chętnych :* 
Nie wiem, co mam jeszcze wam powiedzieć, ale chcę powiedzieć, że jesteście najlepsi na świecie! Na wattpadzie to opowiadanie jest na 126 miejscu wśrod fanfictions i wow.. nigdy nie liczyłam na taki sukces. Kocham was najbardziej na świecie moje misie <3

~ Wasza Victoria ♡ ~

środa, 16 września 2015

Chapter 10

Jego dłonie przejechały po wewnętrznej stronie moich ud, a ja nie mogąc powstrzymać jęku, wygięłam się w lekki łuk. Moje ciało przenikały uczucia i emocje, które były wprost nie do opisania, których do tej pory nie znałam i niezwykłym echem odbijały się w moim kroczu.

Miał zimne ręce, a podobno osoby z takimi są lepsze w łóżku.  Ciężko mi było powiedzieć, nie miałam porównania, jednak sama ich tepertuara kontrastująca z moją rozpaloną niemal do granic możliwości skórą, wywoływała we mnie niesamowite podniece.

Przesunęłam palcami po jego wyrzeźbionym torsie, zatrzymując je na krawędzi jego bokserek. Samo patrzenie na niego bez koszulki moczyło majtki. Chciałam jego ust, dłoni i wszystkiego. Chciałam po prostu jego. Jego w sobie. Jednak nie czułam zniecierpliwienia i oczekiwania aby to nastąpiło. Miało być romantycznie i we właściwym tępe. Jak dla mnie liczyła się jakość nie długość.  

To było takie nowe, jednak po prostu wiedziałam co mam robić.  Jakby pewnego rodzaju szósty zmysł, który chwilę wcześniej planował każdy mój ruch.

Było mi tak dobrze. Nie czułam żadnego zawstydzenia, wręcz przeciwnie. Czułam się pewna i zadowolona z tego co robię.  

- Jess - jęknął koło mojego ucha, gdy przejechałam dłonią tuż obok jego erekcji, uwięzionej w bokserkach.

- Jess - Tym razem głośniej, a ja lekko się zdziwiłam, jednak nie przejęłam się tym za bardzo. 

- Jess, wstawaj - poczułam jak ktoś mną potrząsa, a mój erotyczny świat w ułamku sekundy zniknął z mojej wyobraźni.  Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że poczuje nutkę rozczarowania z tego powodu. Co jak co, ale sen był przyjemny.

- Cho? - Tylko tyle byłam wstanie wymamrotać rozchylając powieki, które wciąż były niezwykle ciężkie. W pokoju panował półmrok, co świadczyło o wczesnej godzinie - chcę spać kretynie.

- Chodzi o to, że ja też - zaśmiał się. Słychać było, że dopiero się obudził. Miał lekko zachrypnięty głosik.  Leżał podparty na łokciach i patrzył na mnie. Miałam ochotę zdzielić go porządnie poduszką, za pobudkę o tej godzinie, która jak mogło się właśnie wydawać, była bezpodstawna, jednak, nie miałam siły zmieniać pozycji, w której leżałam, bo była najwygodniejsza na świecie.

- Więc dlaczego mnie budzisz? - bąknęłam niezadowolona. Wyrywanie mnie z mojej ulubionej fazy snu, czyli tej, w której moja wyobraźnia była aktywna, było raczej złym pomysłem i mogło mieć różne skutki.

- Jęczysz przez sen - podrapał się po głowie, a na jego twarzy malował się rozbawiony uśmiech - ja nie wnikam co ci się śni, ale śnij to trochę ciszej. Na prawdę chciałbym się wyspać.

- Przestań - burknęłam pod nosem czując, a kiedy poczułam, jak moja twarz oblewa purpura po prostu przykryłam ją włosami co było jednoznaczne z poruszeniem się i moja magiczna bańka wygody, która była wręcz nie do opisania, nagle bez żadnej zapowiedzi prysła - śpij dalej, już nie będę.

- No ja myślę.  Chociaż, twoje jęki bardzo przyjemnie brzmią, ale nie koniecznie o tej godzinie i w takich okolicznościach - wsunął rękę pod moje ciało, mniej więcej na wysokości ostatniego rzebra i przyciągnął mnie do siebie tak, że leżałam oparta plecami o jego tors, który był rozgrzany od kołdry, a mnie to pasowało, ponieważ ciepło ułatwiało mi zasypianie.

Był moim prywatnym misiem. A może jednak ja, byłam jego, bo w końcu teraz to on przytulał mnie, a nie na odwrót.  Nie ważne kto byk czyja przytulanką. Ważne, że był moim prywatnym przyjacielem, dla którego znaczyła najwięcej, tak jak on dla mnie. Mimo wczesnej godziny, docierało do mnie, jaką jestem szczęśliwa, że przyszedł i wszystko będzie znowu dobrze.  Bałam się, że jego.. ciężko temu nadać nazwę, będzie trwało jeszcze długo. Ale na szczęście tak nie było. Oddychając spokojnie, Zamknęłam oczy, czując, że mam przy sobie to czego w tamtej  chwili potrzebowałam najbardziej, a chwilę później zasnęłam.

Obudził mnie cichy dźwięk muzyki, która leciała z głośników przy biurku, na drugim końcu pokoju. Otworzyłam oczy o podciagnęłam się lekko z poza poduszki, żeby mieć widok na cały pokój. Chłopak siedział na fotelu od biurka w samych bokserkach, z moim telefonem w dłoni, podłączonym do sprzętu nagłaśniających.

- Cześć - usmiechnęłam się przecierając oczy zaciśniętymi w pięść dłońmi, przez co ludzie zawsze się śmiali, że wyglądam wtedy jak kotek.

- Dzień dobry jęczydło. Wyspana? - Zagryzł wargę śmiejąc się do mnie. Gdybym mogła zabijać wzrokiem, na pewno właśnie teraz bym mu to zrobiła.  Nie powinien wyśmiewać  się z tego jakie dźwięki wydawałam  z siebie przez sen. Sen, który był bardzo przyjemny.

- Nie śmiej się ze mnie, proszę cię - westchnęłam chowając głowę w materac łóżka, okryty beżowym, wlochatym i mięciutkim kocykiem. Jak już wspominałam uwielbiałam ciepłko, a mój futrzak dawał mi go bardzo dużo - Tak wyspałam się, a ty?

- Całkiem, całkiem. Z tobą się zawsze dobrze śpi -posłał mi czuły uśmiech, który był zdecydowanie moim ulubionym z jego palety min. Wyglądał wtedy tak uroczo i troskliwie.

- Powiedz mi coś czego nie wiem - zgarnęłam teatralne włosy na ramię zczołgując się z łóżka i powolnie idąc w kierunku biurka, na którym następnie usiadłam.  Tuż na przeciwko Liama.

- Ubierz się - spojrzał na mnie, a moje tęczówki spotkały się z tymi należącymi do niego, które były brązowe, czyli w moim ulubionym kolorze oczu u facetów. Wsunął palec pod ramiączko mojego stanika na wysokości ramienia, przejeżdżając nim do przodu.

- Nikt ci nie każe patrzeć.  Zresztą sam jesteś w samej bieliźnie - szepnęłam zakładając dłonie na jego karku.

- A powiesz mi chociaż kto co się śnił? - uniósł brwi uśmiechając się lubierznie.

- Tajemnica - parsknęłam wypinając język i postanowiłam zmienić temat - Jestem głodna.

- Jak zawsze - oparł czoło o moją  głowę i zbliżył wargi do moich

- Nie myłam zębów - pisnęłam opierając dłoń o swoje usta. Osobiście nigdy nie całowałam się z nikim z samego rana. Przed umyciem zębów wydawało mi się to obrzydliwe i nieapetyczne. Źle bym się czuła, w końcu w moich ustach są bakterie po całej przespanej nocy, nie było atutem tego.

- Przesadzasz - przysunął się bliżej mnie,  a ja oplotłam go nogami w pasie.

- Nie masz czegoś to prania - usłyszałam dzwięk otwieranych drzwi i jednoczenie ogłos mojej mamy. Oderwałam się od chłopaka, a on w ułamku sekundy znalazł się pół metra dalej na fotelu na kółkach. Szatynka patrzyła to na mnie to na niego w rękach trzymając kosz na pranie. Wyglądała na zdezorientowaną o czym świadczyła jej mina i uniesione do góry brew.

- Mamo, ile razy mam ci powtarzać, żebyś pukała - krzyknęłam całą czerwona z zażenowana. Miałam ochotę zapaść się głęboko pod ziemię najlepiej z dziesięć kilometrów dalej.

- To wy.. - otworzyła szeroko oczy. Nie musiała dokańczać, bo doskonale wiadomo o co jej chodziło.

- Nie! - krzyknęliśmy zgodnie.

- Wyglądało to inaczej - zaczęła wracać za drzwi jednak jeszcze nie wyszła.

- Ale tak nie jest! Między nami jest tak jak było zawsze - zaczęłam się tłumaczyć jednak kobieta opuściła pomieszczenie zamykając za sobą. Byłam pewna, że będzie w pracy i nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiej akcji.

Zakryła twarz dłońmi oblana rumieńcem. Znając moją mamę będą plotki w rodzinie.

Od Autorki:

Misie mamy nowy rozdział. Wiem, że krótki, ale.. to wynika z tego co będzie w kolejnym i wiecie, taka sytuacja. Ogółem stwierdziłam, że zrobię system, dodając rozdziały co środę, jednak myślę, że pod wpływem mojej wieczornej nudy będą pojawiać się częściej, przyjemniej dwa razy w tygodniu. Ogółem macie może do polecenia? Sytuacja przedstawia się tak, że wraz z moimi koleżakami oglądamy filmy na laptopie jednej z nich i nie wiemy co możemy obejrzeć ^_^

~ Wasza Victoria ♡ ~ 

środa, 9 września 2015

Chapter 9

Jednym kliknięciem otworzyłem moja historie SMS'ów. Wiadomości od Jess były podświetlone, co oznaczało, że nie przeczytane, a obok nich widniała cyfra dziewięć. Wciagnąłem powietrze i dotknąłem tego miejsca.

Od: Mała księżniczka ♡
" Liam, co ci jest? Widziałam, że coś nie tak.."

O piętnastej dwadzieścia dwa, czyli mniej więcej jak wyszedłem.

Od: Mała księżniczka ♡ 
"Kretyyyyyynie, no. Odezwij się.. :c "

Od: Mała księżniczka ♡ 
"Skoro ty nie chcesz dzwonić, to chociaż odbierz, no. Chcę pogadać."

Od: Mała księżniczka ♡
"Pff.. dobra, nie to nie -,- Wiecznie mnie unikać nie możesz"

Zamknąłem oczy i westchnąłem zrezygnowany po przeczytaniu tej wiadomości.  Miała świętą rację i ja byłem tego w pełni świadomy.  Właśnie ta świadomość była najgorsza, gdyż nie dawała mi spokoju. Nie potrafiłem zrobić ani jednego kroku w przód. Nie chodziło o mrok, który spowił całą ulicę, przez co wyglądała na prawdę niebezpiecznie. Czytając wiadomości, które wyświetlone były na ekranie telefonu, czułem coraz większe poczucie winy.

Od: Mała księżniczka ♡
"Liaś, proszę cię, zadzwoń. Martwię się, nie dajesz żadnych oznak życia..."

Od: Mała księżniczka ♡
"Nie wiem czy mam iść cię szukać,czy od razu dzwonić po pomoc.  Tracę zmysły Liam, błagam :"c "

Kolana się pode mną ugięły. Jak mogłem pozwolić, żeby chociaż przez chwile się tak martwiła.  Czemu wszystko ci robiłem źle, docierało do mnie tak późno.

Od: Mała księżniczka ♡
"Annie dodała tweeta, że u niej jesteś.  Rozumiem, że mnie olewasz i nie chcesz gadać... więc dam ci czas."

Od: Mała księżniczka ♡
"Napisz jak już Ci minie, misiu..."

Kiedy byłem prawie pewien ze to już wszystko, Przejechałem przypadkowo palcem do góry, odkrywając nowa wiadomość, która była długa.  Jess Żadko kiedy pisała długie wiadomości, więc byłem pewien, że opisała tam swoje uczucia.  Zawsze tak robiła.  Twierdziła, że nie potrafi rozmawiać o tym, co czuję, więc kiedyś jej powiedziałem, aby to pisała.  Do tej pory miała to w zwyczaju.

Od: Mała księżniczka ♡
"Wiesz, co? Nie umiem. Nie umiem przestać pisać, w nadziei, że może w końcu odpiszesz.  Wiem, że często jest tak, że przez,  na przykład, dobę nie mamy kontaktu i nie ma w tym nic niezwykłego, ale teraz jest inaczej, biorąc pod uwagę chociażby okoliczności i ty doskonale o tym wiesz. Myślisz, że mi nie jest z tym ciężko? Ja nie jestem nawet świadoma tego co tam się działo.  Mam pustkę w głowie, nawet kiedy na prawdę staram się coś sobie przypomnieć.  Wiem, że tak nie powinno być, to nie powinno mieć miejsca. Przepraszam? Powinnam przeprosić? Nie wiem, co mam robić, rozumiesz? Chcę tylko, żebyś odpisał.  Albo, nie. Chciałabym,żebyś tu był, przytulił mnie, pogłaskal delikatnie po głowie i pocałował w czoło.  Zawsze tak robiłeś kiedy płakałam. A właśnie teraz płaczę, bo jesteś na mnie zły, za coś co zrobiłam.. przypadkiem. I za cholerę, nie mam pojęcia jak to odkręcić.  Chcę tylko, żebyś wiedział, że Cię Kocham i chcę żebyś tu był, bo jesteś moim przyjacielem, bez względu na to co się stało i stanie... jest mi z tym tak samo trudno jak tobie.. może nawet bardziej... Przepraszam, za brak ładu tej wiadomości, ale na prawdę ciężko trzeźwo myśleć będąc w rozsypce..Dobranoc xx"

Po przeczytaniu tych słów, tępo patrzyłem w ekran, z lekko rozchylonymi oczami. Wiadomość była wysłana dwadzieścia minut temu.  Litery zaczęły robić się rozmazane, a zatoki lekko piekły. Zacisnąłem powieki. Na prawdę nie znosiłem tego momentu kiedy byłem bliski płaczu.  Czułem się zły. Straszliwie zły.  Na siebie. Jak mogłem dopuścić do tego, żeby Jess chociaż przez ułamek sekundy czuła się winna, bądź myślała, że jestem na nią i to zły. Jak można być tak skończonym dupkiem, żeby pozwolić, aby najważniejsza dziewczyna płakała przez moją własną głupotę. Ktoś powinien mnie mocno zdzielić w twarz. Należało mi się i to kilkakrotnie.

Postanowiłem, chociaż raz w życiu, zachować się jak dorosły, dojrzały facet i postarać się wszystko odkręcić.  Bezustannie stałem w jednym miejscu, rozmyślając co zrobić.
Dochodziła druga trzydzieści, a ja stałem jak wryty, do momentu, aż wpadłem na najgłupszy  i najbanalniejszy pomysł.

Niemal biegiem ruszyłem przez dość długi labirynt uliczek, które zdążyłem doskonale poznać w końcu dość często nimi uczęszczałem. Moje tępo na prawdę dobrze mi zrobiło, bo noc nie należała do najcieplejszych. Było może z dwanaście stopni, a moja koszulka z krótkim rękawkiem nie była najlepsza na taką pogodę, bo nie ogrzewała mnie za bardzo.

Po piętnastu minutach mojego szybkiego marszu, cały spocony i zduszony dotarłem pod drzwi, które w tym momencie były dla mnie najważniejsze.  Nie tyle drzwi, co osoba, która za nimi mieszkała.  Zapukałem głośno kilka razy i oparłem się dłońmi o lakierowane drewno, z jakiego były one wykonane. Miałem ogromną nadzieję, że otworzy. W razie czego wiedziałem, gdzie państwo Davies trzymają zapasowy pęk kluczy.
Byłem już nastawiony, na szukanie ich wśród liści, w wiekiej glinianej doniczce od drzewka, koło schodów prowadzących na ganek, jednak w końcu usłyszałem szczęk zamka.

Drzwi się lekko uchyliły, a zza nich dało się słyszeć ciche mrukniecie, słodkiego damskiego głosu, na co od razu zrobiło mi się cieplej wenatrz, jednak z drugiej strony poczułem się lekko poddenerwowany, przez co zacisnąłem pięści.  Ze szczeliny między framugą,wychylila się smukła postać, z rozczochranymi włosami na głowie, ubrana w satynowy szlafroczek i kapcie króliczki. Uśmiechnąłem się na ten widok. Była teraz taka naturalna.  Zdecydowanie tak było jej najbardziej do twarzy. Nie licząc włosów. Zresztą u wszystkich dziewczyn stawiałem na naturalność i jak najmniej makijażu.

Wyglądała na mocno zaspaną, co oznaczało, że mimo moich przemyśleń, jednak się położyła spać.   Jej lekko uchylone oczy, przyglądały mi się. Przez moment wyglądała na nieco zdezorientowaną, jednak po chwili delikatnie się uśmiechnęła.

- Co tam? - Zapytała cicho przez ziew, a ja zacząłem się śmiać. Tylko ona o tej godzinę była zdolna zapytać "co tam"

Nic nie odpowiedziałem tylko mocno ja w siebie wtuliłem, jednocześnie wciągając ją za sobą do domu.  Kopnąłem drzwi, które się zamknęły za nami i odłączyłem się totalnie. W momencie, kiedy zaciągnąłem się jej zapachem, jakby wszystko zniknęło. Wszystkie myśli, zmartwienia i problemy.  Dosłownie wszyściusieńkie. Miała swój własny zapach, który był jedyny w swoim rodzaju i podobał mi się niezwykle.

- Ja Ciebie też kocham - Wyszeptałem całując jej włosy, a w tym samym czasie głaszcząc jej plecy.  Wydawała się być rozluźniona i to mnie najbardziej Satysfakcjonowało. Miała się czuć tak zawsze. Zasługiwała na to.

- Nie wiem, czy wiesz, która jest godzina, ale normalni ludzi zazwyczaj śpią, a nie włuczą się i nawiedzają innych - zaśmiała się odsuwając się ode mnie, jednak ja ponownie pociągnąłem ją do siebie, a nasze usta się odnalazły

-Zapomniałaś o buziaku na dzień dobry.

- Bo jest noc - jęknęła.

- Chcesz spać ? -spojrzałem na nią troskliwie. Trochę głupie pytanie. Przecież to było widać z odległości kilometra.

- Ale z tobą - zawisła dłonie na mojej syji, a głowę oparła na ramieniu.

Schyliłem się lekko, łapiąc ją za uda I podnosząc, tak,że trzymałem ją " na pannę młodą. Wyskoczyłem ze swoich butów i poczłapałem z nią ostrożnie, na górę do jej pokoju. Zasypiała mi mów pamionach, a ja czułem się z tym naprawdę dobrze. Jednak zaczęło mi się robić ciężko, więc Ułożyłem ją na pogniecionej pościeli.

Dziewczyna ledwo przytomna, pociągnęła za krawędź szlafroka, następnie go zdejmując.  Miała na sobie bieliznę w panterkę,która  była niezwykle seksowna. Zresztą jak ona sama. Potrząsnąłem głową zdejmując spodnie.

Nie mogłem myśleć tymi kategoriami o swojej przyjaciółce.

Od Autorki.
Ostatnio bardzo lekko pisze mi się to ff. Jak sami widzicie rozdziały są nieco częściej. Co prawda krótsze, ale wiadomo, że coś kosztem czegoś ^_^ Jadę teraz do sanatorium i mam nadzieje, że będę miała czas na pisanie, bo jak nie to się zalanie ;_;
A przechodząc do mojej gadki szmatki i moich bezsensownych opowieści, które lubię wam opowiadać haha :D
Wyłam ostatnio na polskim, jak mieliśmy odmianę trudnych czasowników, jezuu co to było.  Nie chce mi się teraz opisywać wszystkiego, więc wkleję tu po prostu treść sms'a, którego wysłałam wtedy do mamy, bo wyraża więcej , niż rafaello haha.
" Od dzisiaj nie kotlety mielone tylko kotlety zemlone. Albo mełłane hahahahahahahahahahahahaah tak jest poprawnie po polsku, przez całą lekcje nam pani tłumaczyła ze tak poprawnie hahah"
Czaicie?  Mielić to jest potocznie poprawnie jest Meleć i tam przez któraś osobę jest mełłać  haha.
Zmieniając: jak całe życie, nażekałam, że na świecie nie ma facetów spełniających moje wymagania, przez co miałam przez te wszystkie lata, tylko jednego crusha, to wczoraj co się stało? Dotarło do mnie, że chodzę od roku do szkoły z dwoma ideałami i mam dwóch crushy. Nie wiem który jest fajniejszy, Jeju, obydwoje są tacy.. idhsuqqvhw *_* jednego mam na tapecie. Chciałam ich dwoch, ale nie ma fajnych zdjęć na fejsie hahah.
Moje przyjaciółki z okazji mojej nieobecności, obiecały mi wysyłać ich zdjęcia, więc moja tapeta będzie regularnie aktualizowana. Cichoo to nie jest chore, ani prześladowcze. XD
To chyba ma tyle z mojego nudnego życia, możecie się podzielić, co tam u was, kocham to czytać, kocham was i te sprawy haha <3
~Wasza Wiktoria ♡ ~

sobota, 5 września 2015

Chapter 8

*Liam*

Chwyciłem mały, różowy głośniczek, który leżał na łóżku, tóż obok mnie i nacisnąłem guzik, przez który płynąca z niego melodia, nagle się zmieniła.

- Czemu przełączyłeś? Myślałam, że lubisz ta piosenkę - usłyszałem słodki głos blondynki, która siedziała obok mnie z czerwonym laptopem na brzuchu. Jej zielone tęczówki spoczęły  na mojej twarzy. Zdziwiło mnie, że oderwała się od serialu z tak błachego powodu, jak fakt, że zmieniłem utwór.  Zazwyczaj była przyssana do ekranu i przeżywała losy swoich ulubionych bohaterów, bardziej niż mrówka święto lasu. Śmieszyło  mnie, kiedy opowiadała swoje wyobrażenia co do następnej części. Nie widziałem nigdy żadnego odcinka, a i tak wiedziałem o tym cyklu wszystko.

- Po prostu za dużo się jej nasłuchałem ostatnio i na najbliższy okres mam jej dość.  Zresztą tak jak Imagine Dragons - Chwyciłem ja za rękę i uśmiechnąłem się czule. Była na prawdę śliczną dziewczyną.  Miała malinowe, małe usta, duże oczy, otoczone krótkimi rzęsami, na co zawsze narzekała, jednak mi to nie przeszkadzało.  Wręcz przeciwnie.
Zgrabny nosek, który często delikatnie gryzłem, na co reagowała śmiechem. W tamtej chwili leżała pod białą kołdrą w czerwone różyczki, ubraną w swoją piżamę, składająca się z nieco za krótkich spodenek i białej bokserki. Miała takie kształtne, drobne ciałko. Byłem wielkim szczęściarzem, że to właśnie ja nosiłem tytuł jej chłopaka.

- Jessica cię tym dręczyła, co ? - zaśmiała się odgarniając swoje długie  włosy na lewe ramię.  Momentalnie poczułem jak wszystkie moje mięśnie się napinają, a myśli wracają, co wcale mi się nie podobało.  Dalej nie mogłem zrozumieć, jak mogłem być takim kretynem i nie zorientować się, że była pijana. Przecież to takie logiczne, jak to, że po styczniu jest luty, a po wiośnie nadchodzi lato. Trzeźwa Jess, nigdy by się tak nie zachowała.  A ja byłem takim idiotą  Zobaczyłem trochę cycków, a to mi wystarczyło, aby z trybu myślenia mózgiem, przejść do trybu myślenia moim kutasem, który stawał się twardy. Bardzo inteligentnie Liam, bardzo przemyślane posunięcie - zacząłem karcić się w myślach. Gdybym miał choć odrobinę masy mózgowej, położył bym ją do łóżka, sam położył się obok i poszliśmy spać.  Obyło by się bez tego całego syfu, który z tego wyniknął. Ona nic nie pamięta i żałuję, ja natomiast pamiętam wszystko, ale też żałuję. W sumie ciężko powiedzieć, że żałuję samego seksu, bo stosunek był na prawdę udany.  Żałuję, że do niego tak łatwo dopuściłem.  I co najgorsze, musiałem udawać, że wszystko jest okej, w obecności nieświadomej niczego Annie. Dopóki całowałem się z Jess nie szargały mną żadne wyrzuty sumienia.  Moim zdaniem pocałunek to nie zdrada.  Przynajmniej nie z przyjaciółką. Może to i hipokryzja największego stopnia, ale nie obwiniałem sam siebie o te pocałunki, natomiast gdyby Ann, całowała się z jakimś chłopakiem, byłbym niesamowicie zdenerwowany.

- Ta - Skinąłem tylko głową, jednak moje myśli i ja byliśmy zupełnie gdzieś indziej. Tylko ciałem byłem obecny w tym urządzonym na różowo - biało pokoju. - Oglądaj

- Liam, kochanie, co jest ? - usmyszałem cichy trzask, który symbolizował zamknięcie laptopa. Dziewczyna chwyciła go do ręki i położyła na białej szafce nocnej, na której było sporo miejsca, bo umieszczona tam była tylko lampka. Nie miałem najmniejszej ochoty jej niczego tłumaczyć.  W końcu, co mógłbym jej powiedzieć? "Wiesz, kochanie, spałem z Jess, ona nic nie pamięta, a ja żałuję.", albo "Przespałem się z Jess. Dla mnie ta noc nic nie znaczyła, a ona nic nie pamięta i  nie miała co dla niej znaczyć". Nie, to stanowczo odpada.

-Nic mi nie jest. Po prostu jestem zmęczony - powiedziałem spokojnie.
Dziewczyna po chwili zawisła nade mną i złożyła na moich ustach delikatny i czuły pocałunek. Podciagnęłam się do pozycji siedzącej i złapałem ją  za pośladki, podnosząc lekko, żeby już parę sekund później, siedziała na mnie okrakiem.

- Przecież widzę, że coś nie tak. Jesteś markotny i spokojny, a to nie w twoim stylu. Od paru godzin, prawie ani razu się nie zaśmiałeś. Po prostu chcę wiedzieć - oparła czoło o moje, głaszcząc mnie dłonią po policzku.

- Jestem zmęczony i boli mnie głowa. To wszystko, na prawdę, nie masz się o co martwić - musnąłem delikatnie jej wargi.

- No dobrze, skoro tak sądzisz - zagryzła wargę przechylając głowę. Poczułem jej usta na swojej szyi. Odziwo nie przymknąłem oczu i nie odchyliłem głowy, aby dać jej lepszy dostęp,  tylko wlepiłem wróć ścianę i zesztywniałem. To zawsze kończyło się w oczywisty sposób, a ja najzwyczajniej w świecie nie miałem teraz na to ochoty. Moim priorytetem było poukładanie myśli i pomyślenie co z mną i Jess. Dla niektórych taki incydent niczego nie zmieniał.  Ale dla mnie to zmieniało na prawdę wiele. Nie potrafiłbym patrzeć na nią w ten sam, tylko przyjazny sposób. A tym bardziej nie mógłbym jej tak traktować. Miałem z tym problemy przez te pocałunki, które zdarzyły się na prawdę niewiele razy.  Miała takie słodkie, pełne usta, które  były niesamowicie sprawne. Wprost idealne do całowania.  I do robienia innych rzeczy. Nie, nie, nie, nie mogłem myśleć tymi kategoriami. Po porostu nie potrafiłem zachowywać się jakby nic się nie stało, nawet gdybym chciał.  I to było najgorsze, bo nigdy nie chciałem, żeby nasza relacja, która była niesamowita i silna, uległa jakiejkolwiek zmianie. Bardzo mi na niej zależało i nie chciałem jej stracić. Kochałem ją, jak najlepszą przyjaciółkę oczywiście, ale poza tym pociągała mnie jako kobieta. Jednak mimo to nigdy nie chciałam, żeby między nami było coś więcej.  Potrzebowałem jej jako przyjaciółki, nie kochanki, bo z czegoś takiego nigdy nie wynikało nic dobrego. Już nie wynikło.  W mojej głowie panował bezustanny mętlik.

- Co, znowu, jest nie tak? - Jęknęła niezadowolona.

- Mówiłem Ci już -Uśmiechnąłem się niewinnie.

- Ale to nie zmienia faktu, że dziwnie się zachowujesz. Zawsze chciałeś, miałeś ochotę, a teraz zachowujesz się jakbym, nie wiem co Ci robiła - zrobiła naburmuszoną minę i przewróciła oczami. Zazwyczaj bardzo lubiłem takie sytuacje. Trafiła mi się dziewczyna, która na prawdę lubiła seks i to było jej niezaprzeczalnym plusem. Nie byliśmy typem pary, która chciała czekać jak najdłużej na stosunek.  Dla nas to było dość częste.  Satysfakcjonowało to mnie, a co najważniejsze ją. Nie ukrywam, lubiłem to, jednak teraz, nie miałem najmniejszej ochoty na ten rodzaj rozrywki.

- Naprawdę, nie czuje się najlepiej, skarbie. Wiesz, że zawsze chcę, bo jakbym mógł się przeć tobie - Pochyliłem się I złapałem ją w tali, całując ją delikatnie. Miała cudowne usta, które miały nie mała wprawę w całowaniu - po prostu nie czuje się na siłach.  Następnym razem, dobrze? - szepnąłem w jej usta.

- No dobrze. Skoro tak. Przecież, nie będę cię do niczego zmuszała - westchnęła schodząc z moich kolan. Widziałem, że jest lekko zawiedziona, o czym świadczył jej wyraz twarzy. Nie lubiłem, kiedy tak się przeze mnie czuła.

- Idę do łazienki i zaraz do ciebie wracam - Wstałem z łóżka i stanąłem na drewnianych, ciepłych panelach. Podciagnęłam trochę gumkę swoich bokserek do góry i poczłapałem  w kierunku pary drzwi, wprost na przeciwko łóżka.  Jedne prowadziły na korytarz, a drogie, te po lewej do łazienki i właśnie przez nie przeszedłem.

Zamknąłem za sobą i stanąłem przed wielkim lustrem, opierając dłonie o beżowy, marmurowy blat, w który była wmontowana umywalka. Wszystko dookoła było beżowe, oprócz ścian, sufitu, i prysznica. One były białe.

Przyjrzałem się swojemu odbiciu w lustrze. Nie wyglądałam najlepiej.  Miałem pogrążone oczy, lekko widoczny zarost i włosy, które w żaden sposób nie chciały się układać. Odkreciłem wodę i przemyłem niedbale twarz. Tego dnia nie wydarzyło się nic, ale z drugiej strony zbyt wiele. Za dużo myśli, a to nigdy nie rozbiło mnie dobrze.

Sam już nie wiedziałem co mam zrobić.  Jakkolwiek bym nie próbował, nie mógłbym unikać Jessicki non stop. Zresztą unikanie nie było żadnym rozwiązaniem.  Jak normalny, dojrzały facet, powinienem z nią porozmawiać.  Powiedziałbym jej o wszystkim co mnie męczyło przez cały dzień.  Tak było zawsze. Cokolwiek się nie działo, dzwoniłem, pisałem, bądź umawiałem się z nią i rozmawialiśmy.  Zawsze mnie słuchała i co najważniejsze rozumiała jak nikt inny. Zdarzało się, że budziłem się o drugiej w nocy z absurdalnymi myślami w głowie. Dzwoniłem, a ona odbierała że stoickim spokojem, nawet nie chcąc krzyczeć i rozmawialiśmy, czasem nawet do białego rana. Jednak tego dnia, właśnie ona była ostatnią osobą z którą chciałem porozmawiać. Ucieczka od problemów od zawsze była moim "sposobem na życie". Starałem się wybierać tą najprostszą drogę, najkorzystniejszą dla mnie. Najmniej zaopatrzoną w przeszkody.
Do tej pory mi to nie przeszkadzało.  Jednak w tym przypadku to bolało. Na prawdę, cholernie bolało.  Chciałem się do niej przytulić i brnąć w to dalej, jakby ten pomylony incydent nie nam miejsca. Miałem wrażenie, że wszystko spierdoliłem, a ta właśnie myśl była najgorsza. Tak czy siak spotkamy się w szkole, a ona nie odpuści. Będę musiał z nią pogadać, czy tego chciałem czy nie. Znaczy, chciałem, tylko bałem się co z tego wyjdzie.
 Żadko kiedy odpuszczała. Charakteryzowała ją niezwykła determinacja, co zazwyczaj było jej plusem.

Po paru minutach dumania  postanowiłem wrócić do mojej dziewczyny.  Nie czułem specjalnego entuzjazmu z okazji naszego spotkania, co było u mnie rzadkością. Zawsze cieszyłem się jak głupi, że mogę spędzić z nią trochę czasu. Jednak wtedy wolałem spędzić noc sam, co było strasznie dziwne, bo nienawidziłem samotności.  Strasznie mnie męczyła.

- O co wam poszło ? -usłyszałem zatroskany głos Annie, kiedy tylko uchyliłem drzwi.

- Ale, co ? - Zmarszyłem brwi, obrzucając ją pytającym spojrzeniem.  Przyjrzałem się jej. Wyglądała na zmartwioną. Mój wzrok zjechał nieco niżej, po czym zatrzymał się na czarnym, płaskim urządzeniu leżącym tuż obok dziewczyny. Od razu zorientowałem się, że to mój telefon. Wcześniej leżał ja szafce nocnej, po stronie, na której wcześniej leżałem, więc to mogło oznaczać tylko jedno - Grzebałaś mi w telefonie ?

- Chciałam po prostu zobaczyć co, lub kogo tak ignorujesz. Przez cały dzień, z tej szafki zdążył się zrobić wibrator. Na początku myślałam, że tego nie słyszysz.  No, ale jak można nie słyszeć, kiedy ten telefon wibruje non stop kolo ucha - chwyciła go i zaczęła obracać w palcach. Byłem zdenerwowany. Nie czułem się dobrze, kiedy ktokolwiek dotykał mojego telefonu. Miałem tam masę prywatnych wiadomości, zdjęć, informacji i innych tego typu rzeczy.

- To sprawa między nami, dobrze ? Następnym razem po prostu mi powiedz, że ten telefon cię denerwuje, a nie zaczynasz mnie sprawdzać - mówiłem z największym spokojem, na jaki pozwalały mi moje obecne emocje, a to nie było proste.

- Skoro ty nie chcesz mi niczego powiedzieć, to w jaki niby sposób, mogę się czegokolwiek dowiedzieć? Martwię się, a ty sobie nic z tego nie robisz. Rozumiem, macie jakiś zgrzyt, ale nie odbijaj tego na mnie - Mówiła powoli pociągając kolana pod brodę i wlepiając wzrok w okno, za którym było już całkiem ciemno.

- Musze się przejść - westchnąłem chwytając swoją torbę i wyciągając z niej ubrania, które zacząłem na siebie wkładać w tępe błyskawicznym. Pod wpływem impulsu podjąłem taką decyzję. Naprawdę potrzebowałem w tamtej chwili świeżego powietrza, słuchawek i długiego spaceru.

- Pogięło cię ? Jest po pierwszej w nocy - prawie krzyknęła zrywając się na równe nogi.

- Nic mi nie będzie.  Dam znać jak dotrę do domu - Chwyciłem telefon i torbę po czym udałem się do drzwi. Blondynka mocno ścisnęła mój nadgarstek. Była cała czerwona. Albo ze zdenerwowania, albo z chęci płaczu.

- Teraz mnie zostawisz?  -Zapytała smutno

Westchnąłem i przytuliłem ja mocno do siebie.  Nie chciałem, żeby została całkiem sama smutna. Nie lubiłem, kiedy się nie uśmiechała.

- Głowa mnie boli, jestem zmęczony i do tego się lekko pokłóciłem z Jess. Ale jutro będzie dobrze.  Obiecuje - Skłamałem całując jej głowę, w tym samym czasie głaszcząc jej plecy. - Nie chcę cię zarazać dłużej swoim nastrojem.  Przełożymy tą noc na jutro, dobrze? Wynagrodzę ci to, zobaczysz.

- No dobrze - westchnęła - mam nadzieje, że to z Jess, to tylko chwilowe.  Gdzie zamierzasz teraz iść ?

- Do domu. Gdzie indziej mógłbym iść o tej godzinie? - odsunąłem się od niej - Kocham cię, pamiętaj.

- Ja Ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo - szepnęła kiedy wychodziłem z jej pokoju - tylko cicho, bo rodzice już śpią.

W odpowiedzi się tylko uśmiechnąłem i cicho zeszłem  na dół.  Znałem ten dom tak dobrze, że nie potrzebowałem światła, aby się odnaleźć. Wyszedłem na zewnątrz, wyjmując telefon z kieszeni.  Na wyświetlaczu pokazała się informacja o piętnastu nieodebranych połączeniach i dziewięciu nowych wiadomościach, a ja byłem świadomy, że wszystkie są od szatynki. W tamtym momencie poczułem jeszcze większe wyrzuty sumienia.

Postanowiłem przeczytać SMS'y.

Co ja miałem z tym wszystkim zrobić?

Od Autorki:
Huhu, Liam ma mętlik w głowie, nie chce gadać z Jess, taki debilek. Byle to czegoś nie zepsuło :c
Za błędy przepraszam! Jest 24, mój telefon odmawia posłuszeństwa, zresztą tak jak moje oczy (to zmowa!), do tego boli mnie kostka, która jest pęknięta, bo spadłam ze schodów w szkole.
Jak wam się zaczął rok szkolny ? 
Mnie bosko xD zostałam okrzyknięta seksoholiczką, zerwałam z chłopakiem, pęknęłam sobie kostkę, nauczyłam się robić okładki moja mama upiekła murzynka i juz jutro go zjem xD. Nie, no nie jest źle.  W ogóle czy tylko ja zauważyłam, że rocznik 0
'02 jakoś taki zmutowny i niski? Czuję lęk. Mam 162, a większość z nich jest na poziomie mojego biustu. To jest chore o.O czy tylko u mnie w szkole tak jest ?
Zmieniając - postanowiłam, że będę przynajmniej raz w tygodniu dodawała rozdziały.  Jadę do sanatorium w środę, więc mam nadzieję, że uda mi się dodawać częściej. I to chyba wszystko.

~ Wasza Victoria ♡ ~