poniedziałek, 9 listopada 2015

Chapter 13

Przebierałam nerwowo nogami, nieustannie uderzając nimi o fontannę, na której siedziałam od dobrych dziesięciu minut. Po raz kolejny w przeciągu tych sześćdziesięciu sekund odblokowałam wyświetlacz mojego telefonu, aby zobaczyć, która godzina. Tak jakby to ile razy sprawdzę godzinę, miało przyśpieszyć to, w jakim tempie płynie. Dlaczego, kiedy raz na nie wiadomo, jaki czas chciałam, żeby czas zapieprzał jak wystraszony zając, on jak na złość się nieprawdopodobnie wlekł i nie chciał inaczej. Mój żołądek był jakby ściśnięty z poddenerwowania, co prawdę powiedziawszy z każdą chwilą coraz bardziej zaczynało boleć. Czego ta ruda, liniejąca wywłoka znowu chciała. Rozumiałam, że zniszczenie mojego związku było jej celem nadrzędnym, ale nie potrafiłam sobie uzmysłowić, dlaczego próbuje mnie pakować w to jeszcze bardziej, niż na chwilę obecną. Najwidoczniej bawiło ją to, dawało jej jakąś przyjemność. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć. Najzwyczajniej w świecie była zwykłą suką i wywłoką społeczną, która docierała do swojego celu po trupach. Owszem, sama nie raz zachowywałam się zdzirowato, jednak miałam w tym wszystkim umiar. Nie potrafiłabym z pełną premedytacją dążyć do tego, aby kogoś zranić, albo zniszczyć coś, na czym komuś zależy. Nie należałam do osób miłych i potulnych, ale to za sprawą wielu przeżyć i wspomnień, które wryły się w moją psychikę I trwale mnie zmieniły oraz nauczyły nieco ostrożności.

Usłyszałam stłumiony stukot obcasów o kostkę brukową, przez co automatycznie się odwróciłam w tamtym kierunku. Skrzywiłam się widząc postać, która stanowczo zepsuła mi humor tego dnia do granic możliwości. Ubrana w biały crop top w czarne palmy, krótkie czarne spodenki i beżowe sandałki na szpilkach, który robiły tyle hałasu. Trzeba było przyznać, że wszystko było dobrze dopasowane do jej figury, która była raczej dość drobna. Na jej oczach widniały wielkie okulary słoneczne, a na ustach widniał szeroki uśmiech. Nie trzeba było być specjalnie spostrzegawczym, aby zorientować się, iż jest sztuczny. W tej głowie, pod rudą kitką kryło się tyle przebiegłości, że to chyba niewyobrażalne.

Jej wzrok był wbity w moją osobę, byłam pewna, że lustruje mnie uważnie. Uniosłam brwi i założyłam ręce na piersi w geście wyczekiwania. Nie miałam zamiaru odezwać się ani słowem. Bo właściwe, co miałam jej powiedzieć?

- Nie sądziłam, że na prawdę przyjedziesz - mruknęła kiwając głową z aprobatą. Zatrzymała się może półtora metra przede mną, zakładając ręce na piersiach. Odruchowo wstałam chcąc wyrównać z dziewczyną, jednak fakt, że miałam na sobie baleriny, sprawiał, że byłam niższa od niej, przez co poczułam się.. sama nie wiem. Słabsza, mniej pewna siebie i mniej odważna. Całe moje nastawienie wojenne, które rosło we mnie jeszcze przed paroma minutami, nagle wyparowało, a mała cząstka mnie podpowiadała, że powinnam się ostrożnie wycofać, zanim wszystko pogorszę.

- A co innego miałam zrobić? - Prychnęłam, odwracając wzrok i wbijając go w niewielki kląb różany. Kwiaty były zaniedbane, lekko uschnięte na końcach płatków. Tak łatwo było je zniszczyć. Jakby były zbyt delikatne dla ludzi.

- Na prawdę, aż tak łatwo tobą zmanipulować? - Zaśmiała się ukazując szereg zębów. Uniosła swoje okulary słoneczne, aby lepiej móc mi się przyjrzeć. Zagryzłam lekko wewnętrzną stronę policzka, bawiąc się pierścionkiem na moim palcu wskazującym, za plecami, tak, aby dać po sobie jak najmniej poznać, że się denerwuje.

-Jaki masz problem, Bloom? - Powiedziałam bardzo spokojnie, wypuszczając z siebie całe powietrze z moich płuc, jakby razem z nim miały ujść wszystkie moje emocje. Wiedziałam, że nie mogę się im dać ponieść, bez względu na to, co Summer powie. Nie mogłam dać jej jakiejkolwiek satysfakcji, że przez nią straciłam panowanie nad samą sobą.

- Ja? Jeszcze żaden - wzruszyła ramionami, a na jej ustach pojawił się beztroski uśmiech - Ale jeśli mnie zdenerwujesz, ty będziesz miała.

- Rozwiń. Bo jak na razie, nic mi to nie mówi.

- Dokładnie, tak jak ci napisałam, cukiereczku. Uważaj, na to co robisz lub mówisz, bo znacznie ciekawiej będzie, jeśli to się odbije na twoich bliskich - Z każdym słowem jej głos robił się coraz mniej słodki. Jej wzrok był wypełniony szczerą niechęcią i pogardą. Co takiego zrobiłam tej dziewczynie, że aż tak podpadłam?

- Właśnie o to, mi chodzi. Jak masz zamiar zaszkodzić mi przez moich bliskich - wydęłam wargi, przewiercając dziewczynę wzrokiem. Nadal nie byłam do końca pewna i ośmielona w tej konwersacji, jednak wiedziałam, że muszę to po prostu zignorować.

- Serio jesteś taka głupia, czy nie dość jasno się wyraziłam - przewróciła oczami pochylając się lekko do przodu. Zrobiła krok w moim kierunku. Chciałam się cofnąć o taką samą odległość, jednak znajdującą się za mną fontanna mi to skutecznie uniemożliwiła. Mój oddech lekko przyspieszył, a w głowie zaczął rozlegać się cichy alarm. Sama nie wiedziałam, czym to był spowodowane, ale im bliżej mnie była, tym gorzej się czułam. - Jeśli powiedziałabym wszystko Lucasowi, miałabyś pewnego rodzaju problem, tak? Ale, to było by zbyt proste. Znacznie ciekawiej będzie, jeśli jako pierwsza, będzie mogła dowiedzieć się o tym dziewczyna, tego.. jak mu tam.. Lindsona?

- Liama - poprawiłam zaciskając wargi, bo uświadomiłam sobie do czego zmierza.

- Zresztą, nie ważne. Później to pójdzie jak domino. I wszyscy będą o to obwiniali ciebie. Bo od naszej drogiej panny nieporządnickiej wszystkiego się zaczęło - Akcentowała mocno każde słowo, szczególnie w ostatnim zdaniu. Jakkolwiek nie chciałbym tego zaprzeczyć, miała rację. Ode mnie wszystko się zaczęło. We mnie tkwił problem całej tej sytuacji. Czułam jak zaczynają trząść mi się dłonie, którymi teraz nerwowo skubałam nitki w sukience.

- Po co te chore gierki? Nie wystarczy ci, że możesz zniszczyć mój związek, nie mieszając do tego nikogo innego - syknęłam robiąc duży krok do przodu i patrząc jej prosto w oczy. W tym momencie wszelkie wewnętrzne bariery zniknęły. Nie miałam zamiaru dać jej tak łatwo wygrać. Przez jej twarz, przebiegł cień zdezorientowania i obawy, jednak szybko zniknął, a ona z powrotem się wyprostowała, patrząc na mnie z góry.

- Tu nie chodzi o gierki, tylko o fakt, że na chwilę obecną, bardzo wiele ważnych aspektów twojego życia, zależy ode mnie - mruknęła z trumfalnym uśmiechem. Spuściła wzrok na swoją rękę, patrząc na zegarek, który na niej widniał - a teraz wybacz, ale jestem umówiona - poprawiła torebkę na ramieniu.

Odwróciła się i już miała iść w stronę przystanku dla autobusów, jednak w ostatnim momencie złapałam ją za nadgarstek. Spojrzała na mnie pytająco.

-Dlaczego, to robisz? Co ja Ci takiego zrobiłam?

- Na prawdę nie wiesz? Pomyśl i sobie przypomnij - wyrwała dłoń z mojego uścisku, patrząc na mnie jeszcze przez parę sekund, które ciągnęły się jakby w nieskończoność. Jej oczy były przepełnione chłodem, a usta układały się w grymas niezadowolenia. Ponownie wsunęła okulary na swój nos, po czym szybkim krokiem zaczęła się oddalać, zostawiając mnie samą, oniemiałą i sparaliżowaną szokiem. Co miałam sobie przypomnieć? Czy ja jej kiedykolwiek coś złego zrobiłam? Skrzywdziłam ją? To było niemożliwe. Przecież znam ją od całkiem niedawna.

***

Cicho zamknęłam za sobą drzwi frontowe, chcąc niezauważona przemknąć do swojego pokoju, a następnie zamknąć się w nim sam na sam z moim telefonem i myślami kłębiącymi się w mojej głowie. Było nieco po osiemnastej. Miałam zamiar wrócić nieco wcześniej, ale po drodze do domu wstąpiłam jeszcze do starbucksa i z kawą w dłoni przemierzyłam aleję ze sklepami. Co prawda nic nie kupiłam, ale doskonale wiadomo, że wielu kobietą samo wejście do sklepu potrafi niebywale poprawić humor, a ja właśnie należałam do tego grona. Postanowiłam nie brać przesadnie do siebie słów rudej, jednak wiedziałam, że tak czy siak póki jest w LA, powinnam uważać na to co robię, a przynajmniej na to co robię bądź mówię w miejscach publicznych, lub przy osobach, o których nie nic nie wiem. Nie znałam tej dziewczyny niemal w ogóle, ale już zdążyłam zauważyć, że jest zdolna do wszystkiego, byle postawić na swoim.

Zdjęłam buty i bardzo cicho włożyłam je do białej szafy, rozpościerającej się na całą ścianę niewielkiego przedpokoju. Znajdowały się w niej wszystkie zimowe rzeczy, pudełko ze wszystkimi pękami kluczy. Gdzieś z tyłu były schowane wszystkie brzydkie obrazy, które tak bardzo uwielbiała moja mama, jednak po długich dyskusjach ze mną i tatą, stwierdziła, że pójdzie nam na rękę i się ich pozbędzie. Na dole pochowane były wszystkie buty, a przynajmniej ich większość. To pozwalało zachować, jako taki porządek w tym wszystkim.

Na palcach zakradłam się w kierunku schodów prowadzących na górę, nie odwracając się w bok, w kierunku kuchni, w której najpewniej siedziała moja mama. W duchu modliłam się, aby mnie nie zauważyła. Nadal czułam ogromne zażenowanie sytuacją, która miała miejsce rano. Niby to nic takiego, jednak moja mama, to moja mama. Ta kobieta potrafiła z każdej, nic nieznaczącej sytuacji, wyciągnąć niezwykle wyolbrzymione wnioski i wyolbrzymiać je jeszcze bardziej o ile to w ogóle możliwe. Co szło w następstwie, uwielbiała zadawać pytania. Dużo pytań, które potrafiły wyssać z człowieka najmniejszy cień optymizmu. Mimo wszystko, kochałam ją i naprawdę bardzo wiele jej zawdzięczałam, jednak wolałam odczekać trochę, zanim z nią pogadam. Miałam nadzieję, że cała ta sytuacja szybko wyleci jej z głowy. Zajmie się pracą, albo gotowaniem tych swoich zdrowych pyszności, w czym była mistrzynią i po prostu zapomni o takich błahostkach.

Niemal bezszelestnie dostałam się na szczyt schodów, a moja misja pod tytułem „Nie zostać przyłapaną" zakończyła się powodzeniem. Położyłam dłoń na srebrnej klamce, następnie delikatnie ją naciskając tak, aby nie zaskrzypiała, jak to miała w zwyczaju, gdy wykonywało się zbyt gwałtowne ruchy. Jednak zanim drzwi zdążyły się przede mną uchylić, poczułam czyjąś chłodną dłoń opierającą się o moje nagie ramie nieosłonięte materiałem sukienki. Pod wpływem nagłości i nieświadomości tego gestu, pisnęłam odwracając się szybciej niż z prędkością światła

- Chcesz mnie zabić! - Krzyknęłam kładąc dłoń na piersiach, jednocześnie próbując unormować swój oddech, który przyśpieszył pod wpływem adrenaliny. Przede mną stał mój ojciec, w tamtym momencie śmiejący się z mojej reakcji tak, jakbym opowiedziała jakiś sprośny dowcip. Wysoki, postawny szatyn z lekkim zarostem, o szarych oczach wyjątkowo był ubrany w szare dresy i biały T-shirt. Zazwyczaj, kiedy widziałam go w domu miał na sobie koszule i eleganckie spodnie, czasem garnitur, a wieczorami już tylko piżamę. Ubranego typowo po domowemu nie widziałam go na prawdę bardzo dawno.

- Cześć, córeczko, też się cieszę, że cię w końcu widzę, również się za tobą stęskniłem - mówił ironicznie, ale jego oczy były wesołe. Jak zwykle. Był bardzo pogodnym człowiekiem z dużym poczuciem humoru i dystansem do życia. - Co zrobiłaś, że się tak skradasz, przyznaj się.

- No cześć, cześć. Przestraszyłeś mnie po prostu - Westchnęłam wchodząc do swojego pokoju i pokazując ojcu gestem dłoni, aby wszedł za mną. Mama już na sto procent wiedziała, że jestem w domu, jednak miałam cichą nadzieję, że nie przyczłapie tu zaraz się ze mną przywitać - Ja nic nie zrobiłam, jestem grzeczna jak zawsze. Po prostu mama ma swoje fanaberie i nie mam ochoty teraz ich wysłuchiwać, uwierz mi.

- Cóż znowu ta kobieta wymyśliła? - Uśmiechnął się promienie, siadając na w fotelu na kółkach przy biurku. Tym samym, na którym paręnaście godzin wcześniej siedział Liam, kiedy miał miejsce ten żenujący incydent - Tyle lat z nią jestem, nic mnie już nie powinno dziwić, jednak jej dziwactwa cały czas mnie zaskakują.

Rodzice bardzo się kochali, na ten temat nie mogłam powiedzieć złego słowa. Kiedy oboje byli domu, albo ogółem razem, byli na prawdę przykładnym, szczęśliwym małżeństwem. Tata zawsze potrafił rozbawić mamę do łez, poprawić jej humor, kiedy w pracy coś działo się nie po jej myśli. Znosił cierpliwie jej fochy i huśtawki nastrojów, zabierał na różne romantyczne kolacje. Mama nigdy nie wypominała mu, że tak dużo nie ma go w domu. Starała się gotować różne niesamowitości, kiedy miał się pojawiać po kilku dniach nieobecności, zawsze dbała o to, aby każda ich rocznica, bądź inna ważna okazja wypadała wprost idealnie. Na każdym kroku udowadniali sobie, że mimo tylu lat razem, ich miłość nie rdzewieje, wręcz przeciwnie. To dzięki nim wierzyłam, że coś takiego jak prawdziwe uczucie dwojga ludzi istnieje. Coś niesamowitego.

- Widziała jak się przytulam z Liamem - parsknęłam w tamtym momencie lekko rozbawiona. Nie do końca skłamałam. W końcu tak było, tylko z jej perspektywy mogło to wyglądać inaczej. Zwłaszcza, że oboje byliśmy pół nadzy.

- Oh o to chodzi - jego stwierdzenie brzmiało tak, jakby dokładnie wiedział o czym mówię, dlatego też posłałam mu pytające spojrzenie, które szybko złapał i zaczął wyjaśniać - Jedną z pierwszych rzeczy jakich się dowiedziałem od twojej matki po powrocie do domu, to, że teraz nie jesteś z Lucasem, a Liamem.

- Jezu, tato, przecież wiesz, że to nie prawda - zakryłam usta dłonią. Tylko moja mama mogą być do tego zdolna. Ale jakby na to nie patrzeć, lepiej, że pomyślała tak, niż inne dziwne rzeczy - coś jeszcze mówiła?

- Tak myślałem, ale wolałem siedzieć cicho, nie dyskutować i zmieniłem temat - puścił mi oczko. Jego słowa z niewiadomych przyczyn mnie uspokoiły. - Zresztą już Ci nie raz powtarzałem. To twoje życie i masz prawo zrobić nim co ci się tylko spodoba. Sypiaj z kim chcesz, nawet z dziewczynami, nie będziesz wiecznie młoda, a młody wiek ma to do siebie, że musi się wyszaleć. Tylko nie chcę dostać w najbliższym czasie zaproszenia na ślub, albo informacji o twojej ciąży.

- Wiesz, że Cię kocham? - Zapytałam przez śmiech. Pod tym względem, mój tata był niesamowicie wyluzowany. Zresztą jak pod większością innych. Mogłam z nim pogadać o wszystkim jak z dobrym kumplem i strasznie to lubiłam.

- Ja ciebie też. Ja tez kiedyś byłem młody i wiesz. Różne rzeczy się robiło.

- Chcesz mi teraz opowiadać o swoich podbojach? - Uniosłam brwi.

- A chcesz tego słuchać? - Wstał z miejsca podchodząc do drzwi.

- Nie koniecznie, nie dzisiaj - powiedziałam szczerze, wyciągając swój telefon z torebki, bo zawirował.

- A więc pozwól, że wrócę do czytania gazety, której czytanie mi przerwałaś - posłał mi ciepły uśmiech, po czym zamknął za sobą drzwi z jasnego drewna.

Odblokowałam urządzenie i w prawym górnym rogu pojawił się dymek z massengera, ze zdjęciem profilowym Pauline. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zawsze tak było, kiedy z nią pisałam. W końcu była moją najlepsza przyjaciółka, która była jedyna w swoim rodzaju.

Pauline: Mama Harry'ego stwierdziła, że skoro już się spotkaliśmy i na prawdę wszystko gra, to chyba najwyższa pora, żebym przyjechała i żeby jego rodzice mogli mnie poznać *_* Więc jadę do Stylesa, na weekend, rozumiesz? *_* AAAA *_*

Uśmiechnęłam się po przeczytaniu wiadomości. Nie dość, że w końcu się spotkali i okazało się, że na żywo układa im się jeszcze lepiej, niż przez internet, to pani Styles chce ją poznać, a to już oznacza, że to poważna sprawa. Tak bardzo cieszyłam się jej szczęściem.

Ja: AAA *_* Jeju, to niesamowicie! Zobaczysz, oczarujesz ich, nie widzę innej opcji *.*

Odpowiedź otrzymałam już paręnaście sekund później, ponieważ jak widać moja droga dziewczynka, zamiast zając się swoim chłopakiem, maniaczyła.

Pauline: No ja to wiem xD Ale się trochę denerwuje, chociaż to jeszcze parę dni.. To będzie pierwszy raz, jakkolwiek to brzmi xD

Ja: Jak będziesz na miejscu, zobaczysz, że nie ma, czym. Pewnie jego mama jest równie miła jak on, a jego tata będzie opowiadał upokarzające historie z jego dzieciństwa, tak ponoć zazwyczaj jest xD

Pauline: To było by stanowczo idealne xD

Ja: Mam trochę zjebany humor.. tak zmieniając temat.

Wystukałam, następnie wysyłając. W tej chwili czułam, że najbardziej potrzebuje z nią porozmawiać, a potem zacząć się śmiać wspólnie bez powodu. Zawsze potrafiła poprawić mi nastolatki jak nikt inny.

Pauline: Dlaczego? :'(

Ja: Za dużo pisania. Widzimy się jutro? Przynajmniej na godzinę, muzę się wygadac, bo inczej skończę w zakładzie dla chorób psychicznych.

Pauline: Znajdę Harry'emu jakieś zajęcie i potajemnie pójdziemy na jogurt mrożony :D

Ja: Ty wiesz,co dobre Xd 16?

Pauline: Tak mniej więcej :P Dam ci rade..

Ja: Słucham?

Pauline: Seks jest dobry na wszystko xD

Patrzyłam tępo w ostatnią wiadomości z szeroko otwartymi oczyma. A to mały zboczeniec. Jednak przez ten tekst, w mojej głowie zapaliła się lampka, która dawała mi do zrozumienia, że chcę się przekonać o prawdziwości tego twierdzenia.

Ja: Człowiek, jesteś genialna!

Pauline: Nie dziękuj XD

W tym momencie jakby przestałam myśleć racjonalnie i rozumieć to co robię. Moje palce chodziły jakby automatycznie po ekranie telefonu, wykonując wszystkie czynności, zanim zanim jakikolwiek sposób zdążyłam je przemyśleć. Ostatecznie wysłałam krótką, znaczącą wiadomość do Liama.

Ja: bardzo, ale to bardzo, potrzebuje dobrego seksu. Najlepiej teraz. Mówię serio.


Od autorki: Tak sobie myślę, że ten rozdział idealnie pokazuje jaką mam huśtawkę nastrojów podczas okresu, haha xD
Język francuski ssie. Miałam dzisiaj sprawdzian i odziwo babka mnie pochwaliła, że zgrabnie sobie poradziłam. Jednak spanie z notatkami pod poduszką coś tam daje.
W każdym razie. Czy tylko ja nie umiem się doczekać MITAM? *_* jeszcze 4 dni minionki, 4 ! *_* Jaka piosenka do tej pory podoba wam się najbardziej ? Mnie infinity i perfect. Są takie aww. Czuje, że ta płyta to będzie coś niesamowitego.
Co do rozdziału: wiecie co jest moim największym problemem przy pisaniu?
Że nie umiem się do tego zabrać. Nie umiem odpalić wattpada, ani Worda i wklepać tych wszystkich słów. Bo jak już zaczynam pisać ton leci jak burza xd parę godzin i rozdział jest gotowy. Potrzebuje sobie załatwić motywator.
W każdym razie, rozdział się pojawił. W końcu. Większość jest sprawdzona, tylko jeszcze końcówkę musze jeszcze wrzucić do Worda, ale go jak wrócę do domu, bo jestem w szkole.

Edit: Dobra tekst jest już poprawiony, także śmiało możecie czytać.  W sumie powoli zbliżamy się do połowy. Potem zleci szybko. Ale myślałam ostatnio bardzo intensywnie nad drugą częścią i wymyśliłam! A teraz spadam się uczyć na olimpiadę z angola. Do poniedziałku musze opanować materiał obejmujący ok 700 słówek, życzcie powodzenia. :/

Kocham was mocno.