Przebierałam nerwowo nogami, nieustannie uderzając nimi o fontannę, na
której siedziałam od dobrych dziesięciu minut. Po raz kolejny w przeciągu tych
sześćdziesięciu sekund odblokowałam wyświetlacz mojego telefonu, aby zobaczyć,
która godzina. Tak jakby to ile razy sprawdzę godzinę, miało przyśpieszyć to, w
jakim tempie płynie. Dlaczego, kiedy raz na nie wiadomo, jaki czas chciałam,
żeby czas zapieprzał jak wystraszony zając, on jak na złość się
nieprawdopodobnie wlekł i nie chciał inaczej. Mój żołądek był jakby ściśnięty z
poddenerwowania, co prawdę powiedziawszy z każdą chwilą coraz bardziej
zaczynało boleć. Czego ta ruda, liniejąca wywłoka znowu chciała. Rozumiałam, że
zniszczenie mojego związku było jej celem nadrzędnym, ale nie potrafiłam sobie
uzmysłowić, dlaczego próbuje mnie pakować w to jeszcze bardziej, niż na chwilę
obecną. Najwidoczniej bawiło ją to, dawało jej jakąś przyjemność. Nie
potrafiłam tego wytłumaczyć. Najzwyczajniej w świecie była zwykłą suką i
wywłoką społeczną, która docierała do swojego celu po trupach. Owszem, sama nie
raz zachowywałam się zdzirowato, jednak miałam w tym wszystkim umiar. Nie
potrafiłabym z pełną premedytacją dążyć do tego, aby kogoś zranić, albo
zniszczyć coś, na czym komuś zależy. Nie należałam do osób miłych i potulnych,
ale to za sprawą wielu przeżyć i wspomnień, które wryły się w moją psychikę I
trwale mnie zmieniły oraz nauczyły nieco ostrożności.
Usłyszałam stłumiony stukot obcasów o kostkę brukową, przez co
automatycznie się odwróciłam w tamtym kierunku. Skrzywiłam się widząc postać,
która stanowczo zepsuła mi humor tego dnia do granic możliwości. Ubrana w biały
crop top w czarne palmy, krótkie czarne spodenki i beżowe sandałki na
szpilkach, który robiły tyle hałasu. Trzeba było przyznać, że wszystko było
dobrze dopasowane do jej figury, która była raczej dość drobna. Na jej oczach
widniały wielkie okulary słoneczne, a na ustach widniał szeroki uśmiech. Nie
trzeba było być specjalnie spostrzegawczym, aby zorientować się, iż jest
sztuczny. W tej głowie, pod rudą kitką kryło się tyle przebiegłości, że to
chyba niewyobrażalne.
Jej wzrok był wbity w moją osobę, byłam pewna, że lustruje mnie uważnie. Uniosłam
brwi i założyłam ręce na piersi w geście wyczekiwania. Nie miałam zamiaru
odezwać się ani słowem. Bo właściwe, co miałam jej powiedzieć?
- Nie sądziłam, że na prawdę przyjedziesz - mruknęła kiwając głową z
aprobatą. Zatrzymała się może półtora metra przede mną, zakładając ręce na
piersiach. Odruchowo wstałam chcąc wyrównać z dziewczyną, jednak fakt, że
miałam na sobie baleriny, sprawiał, że byłam niższa od niej, przez co poczułam
się.. sama nie wiem. Słabsza, mniej pewna siebie i mniej odważna. Całe moje
nastawienie wojenne, które rosło we mnie jeszcze przed paroma minutami, nagle
wyparowało, a mała cząstka mnie podpowiadała, że powinnam się ostrożnie
wycofać, zanim wszystko pogorszę.
- A co innego miałam zrobić? - Prychnęłam, odwracając wzrok i wbijając go w
niewielki kląb różany. Kwiaty były zaniedbane, lekko uschnięte na końcach
płatków. Tak łatwo było je zniszczyć. Jakby były zbyt delikatne dla ludzi.
- Na prawdę, aż tak łatwo tobą zmanipulować? - Zaśmiała się ukazując szereg
zębów. Uniosła swoje okulary słoneczne, aby lepiej móc mi się przyjrzeć.
Zagryzłam lekko wewnętrzną stronę policzka, bawiąc się pierścionkiem na moim
palcu wskazującym, za plecami, tak, aby dać po sobie jak najmniej poznać, że
się denerwuje.
-Jaki masz problem, Bloom? - Powiedziałam bardzo spokojnie, wypuszczając z
siebie całe powietrze z moich płuc, jakby razem z nim miały ujść wszystkie moje
emocje. Wiedziałam, że nie mogę się im dać ponieść, bez względu na to, co
Summer powie. Nie mogłam dać jej jakiejkolwiek satysfakcji, że przez nią
straciłam panowanie nad samą sobą.
- Ja? Jeszcze żaden - wzruszyła ramionami, a na jej ustach pojawił się
beztroski uśmiech - Ale jeśli mnie zdenerwujesz, ty będziesz miała.
- Rozwiń. Bo jak na razie, nic mi to nie mówi.
- Dokładnie, tak jak ci napisałam, cukiereczku. Uważaj, na to co robisz lub
mówisz, bo znacznie ciekawiej będzie, jeśli to się odbije na twoich bliskich -
Z każdym słowem jej głos robił się coraz mniej słodki. Jej wzrok był wypełniony
szczerą niechęcią i pogardą. Co takiego zrobiłam tej dziewczynie, że aż tak
podpadłam?
- Właśnie o to, mi chodzi. Jak masz zamiar zaszkodzić mi przez moich
bliskich - wydęłam wargi, przewiercając dziewczynę wzrokiem. Nadal nie byłam do
końca pewna i ośmielona w tej konwersacji, jednak wiedziałam, że muszę to po
prostu zignorować.
- Serio jesteś taka głupia, czy nie dość jasno się wyraziłam - przewróciła
oczami pochylając się lekko do przodu. Zrobiła krok w moim kierunku. Chciałam
się cofnąć o taką samą odległość, jednak znajdującą się za mną fontanna mi to
skutecznie uniemożliwiła. Mój oddech lekko przyspieszył, a w głowie zaczął
rozlegać się cichy alarm. Sama nie wiedziałam, czym to był spowodowane, ale im
bliżej mnie była, tym gorzej się czułam. - Jeśli powiedziałabym wszystko Lucasowi,
miałabyś pewnego rodzaju problem, tak? Ale, to było by zbyt proste. Znacznie
ciekawiej będzie, jeśli jako pierwsza, będzie mogła dowiedzieć się o tym
dziewczyna, tego.. jak mu tam.. Lindsona?
- Liama - poprawiłam zaciskając wargi, bo uświadomiłam sobie do czego
zmierza.
- Zresztą, nie ważne. Później to pójdzie jak domino. I wszyscy będą o to
obwiniali ciebie. Bo od naszej drogiej panny nieporządnickiej wszystkiego się
zaczęło - Akcentowała mocno każde słowo, szczególnie w ostatnim zdaniu.
Jakkolwiek nie chciałbym tego zaprzeczyć, miała rację. Ode mnie wszystko się
zaczęło. We mnie tkwił problem całej tej sytuacji. Czułam jak zaczynają trząść
mi się dłonie, którymi teraz nerwowo skubałam nitki w sukience.
- Po co te chore gierki? Nie wystarczy ci, że możesz zniszczyć mój związek,
nie mieszając do tego nikogo innego - syknęłam robiąc duży krok do przodu i
patrząc jej prosto w oczy. W tym momencie wszelkie wewnętrzne bariery zniknęły.
Nie miałam zamiaru dać jej tak łatwo wygrać. Przez jej twarz, przebiegł cień
zdezorientowania i obawy, jednak szybko zniknął, a ona z powrotem się
wyprostowała, patrząc na mnie z góry.
- Tu nie chodzi o gierki, tylko o fakt, że na chwilę obecną, bardzo wiele
ważnych aspektów twojego życia, zależy ode mnie - mruknęła z trumfalnym
uśmiechem. Spuściła wzrok na swoją rękę, patrząc na zegarek, który na niej
widniał - a teraz wybacz, ale jestem umówiona - poprawiła torebkę na ramieniu.
Odwróciła się i już miała iść w stronę przystanku dla autobusów, jednak w
ostatnim momencie złapałam ją za nadgarstek. Spojrzała na mnie pytająco.
-Dlaczego, to robisz? Co ja Ci takiego zrobiłam?
- Na prawdę nie wiesz? Pomyśl i sobie przypomnij - wyrwała dłoń z mojego
uścisku, patrząc na mnie jeszcze przez parę sekund, które ciągnęły się jakby w
nieskończoność. Jej oczy były przepełnione chłodem, a usta układały się w
grymas niezadowolenia. Ponownie wsunęła okulary na swój nos, po czym szybkim
krokiem zaczęła się oddalać, zostawiając mnie samą, oniemiałą i sparaliżowaną
szokiem. Co miałam sobie przypomnieć? Czy ja jej kiedykolwiek coś złego
zrobiłam? Skrzywdziłam ją? To było niemożliwe. Przecież znam ją od całkiem
niedawna.
***
Cicho zamknęłam za sobą drzwi frontowe, chcąc niezauważona przemknąć do
swojego pokoju, a następnie zamknąć się w nim sam na sam z moim telefonem i
myślami kłębiącymi się w mojej głowie. Było nieco po osiemnastej. Miałam zamiar
wrócić nieco wcześniej, ale po drodze do domu wstąpiłam jeszcze do starbucksa i
z kawą w dłoni przemierzyłam aleję ze sklepami. Co prawda nic nie kupiłam, ale
doskonale wiadomo, że wielu kobietą samo wejście do sklepu potrafi niebywale
poprawić humor, a ja właśnie należałam do tego grona. Postanowiłam nie brać
przesadnie do siebie słów rudej, jednak wiedziałam, że tak czy siak póki jest w
LA, powinnam uważać na to co robię, a przynajmniej na to co robię bądź mówię w
miejscach publicznych, lub przy osobach, o których nie nic nie wiem. Nie znałam
tej dziewczyny niemal w ogóle, ale już zdążyłam zauważyć, że jest zdolna do
wszystkiego, byle postawić na swoim.
Zdjęłam buty i bardzo cicho włożyłam je do białej szafy, rozpościerającej
się na całą ścianę niewielkiego przedpokoju. Znajdowały się w niej wszystkie
zimowe rzeczy, pudełko ze wszystkimi pękami kluczy. Gdzieś z tyłu były schowane
wszystkie brzydkie obrazy, które tak bardzo uwielbiała moja mama, jednak po
długich dyskusjach ze mną i tatą, stwierdziła, że pójdzie nam na rękę i się ich
pozbędzie. Na dole pochowane były wszystkie buty, a przynajmniej ich większość.
To pozwalało zachować, jako taki porządek w tym wszystkim.
Na palcach zakradłam się w kierunku schodów prowadzących na górę, nie
odwracając się w bok, w kierunku kuchni, w której najpewniej siedziała moja
mama. W duchu modliłam się, aby mnie nie zauważyła. Nadal czułam ogromne
zażenowanie sytuacją, która miała miejsce rano. Niby to nic takiego, jednak
moja mama, to moja mama. Ta kobieta potrafiła z każdej, nic nieznaczącej
sytuacji, wyciągnąć niezwykle wyolbrzymione wnioski i wyolbrzymiać je jeszcze
bardziej o ile to w ogóle możliwe. Co szło w następstwie, uwielbiała zadawać
pytania. Dużo pytań, które potrafiły wyssać z człowieka najmniejszy cień optymizmu.
Mimo wszystko, kochałam ją i naprawdę bardzo wiele jej zawdzięczałam, jednak
wolałam odczekać trochę, zanim z nią pogadam. Miałam nadzieję, że cała ta
sytuacja szybko wyleci jej z głowy. Zajmie się pracą, albo gotowaniem tych
swoich zdrowych pyszności, w czym była mistrzynią i po prostu zapomni o takich
błahostkach.
Niemal bezszelestnie dostałam się na szczyt schodów, a moja misja pod
tytułem „Nie zostać przyłapaną" zakończyła się powodzeniem. Położyłam dłoń
na srebrnej klamce, następnie delikatnie ją naciskając tak, aby nie
zaskrzypiała, jak to miała w zwyczaju, gdy wykonywało się zbyt gwałtowne ruchy.
Jednak zanim drzwi zdążyły się przede mną uchylić, poczułam czyjąś chłodną dłoń
opierającą się o moje nagie ramie nieosłonięte materiałem sukienki. Pod wpływem
nagłości i nieświadomości tego gestu, pisnęłam odwracając się szybciej niż z
prędkością światła
- Chcesz mnie zabić! - Krzyknęłam kładąc dłoń na piersiach, jednocześnie
próbując unormować swój oddech, który przyśpieszył pod wpływem adrenaliny. Przede
mną stał mój ojciec, w tamtym momencie śmiejący się z mojej reakcji tak, jakbym
opowiedziała jakiś sprośny dowcip. Wysoki, postawny szatyn z lekkim zarostem, o
szarych oczach wyjątkowo był ubrany w szare dresy i biały T-shirt. Zazwyczaj,
kiedy widziałam go w domu miał na sobie koszule i eleganckie spodnie, czasem
garnitur, a wieczorami już tylko piżamę. Ubranego typowo po domowemu nie
widziałam go na prawdę bardzo dawno.
- Cześć, córeczko, też się cieszę, że cię w końcu widzę, również się za
tobą stęskniłem - mówił ironicznie, ale jego oczy były wesołe. Jak zwykle. Był
bardzo pogodnym człowiekiem z dużym poczuciem humoru i dystansem do życia. - Co
zrobiłaś, że się tak skradasz, przyznaj się.
- No cześć, cześć. Przestraszyłeś mnie po prostu - Westchnęłam wchodząc do
swojego pokoju i pokazując ojcu gestem dłoni, aby wszedł za mną. Mama już na
sto procent wiedziała, że jestem w domu, jednak miałam cichą nadzieję, że nie
przyczłapie tu zaraz się ze mną przywitać - Ja nic nie zrobiłam, jestem
grzeczna jak zawsze. Po prostu mama ma swoje fanaberie i nie mam ochoty teraz
ich wysłuchiwać, uwierz mi.
- Cóż znowu ta kobieta wymyśliła? - Uśmiechnął się promienie, siadając na w
fotelu na kółkach przy biurku. Tym samym, na którym paręnaście godzin wcześniej
siedział Liam, kiedy miał miejsce ten żenujący incydent - Tyle lat z nią
jestem, nic mnie już nie powinno dziwić, jednak jej dziwactwa cały czas mnie
zaskakują.
Rodzice bardzo się kochali, na ten temat nie mogłam powiedzieć złego słowa.
Kiedy oboje byli domu, albo ogółem razem, byli na prawdę przykładnym,
szczęśliwym małżeństwem. Tata zawsze potrafił rozbawić mamę do łez, poprawić
jej humor, kiedy w pracy coś działo się nie po jej myśli. Znosił cierpliwie jej
fochy i huśtawki nastrojów, zabierał na różne romantyczne kolacje. Mama nigdy
nie wypominała mu, że tak dużo nie ma go w domu. Starała się gotować różne
niesamowitości, kiedy miał się pojawiać po kilku dniach nieobecności, zawsze
dbała o to, aby każda ich rocznica, bądź inna ważna okazja wypadała wprost
idealnie. Na każdym kroku udowadniali sobie, że mimo tylu lat razem, ich miłość
nie rdzewieje, wręcz przeciwnie. To dzięki nim wierzyłam, że coś takiego jak
prawdziwe uczucie dwojga ludzi istnieje. Coś niesamowitego.
- Widziała jak się przytulam z Liamem - parsknęłam w tamtym momencie lekko
rozbawiona. Nie do końca skłamałam. W końcu tak było, tylko z jej perspektywy
mogło to wyglądać inaczej. Zwłaszcza, że oboje byliśmy pół nadzy.
- Oh o to chodzi - jego stwierdzenie brzmiało tak, jakby dokładnie wiedział
o czym mówię, dlatego też posłałam mu pytające spojrzenie, które szybko złapał
i zaczął wyjaśniać - Jedną z pierwszych rzeczy jakich się dowiedziałem od
twojej matki po powrocie do domu, to, że teraz nie jesteś z Lucasem, a Liamem.
- Jezu, tato, przecież wiesz, że to nie prawda - zakryłam usta dłonią.
Tylko moja mama mogą być do tego zdolna. Ale jakby na to nie patrzeć, lepiej,
że pomyślała tak, niż inne dziwne rzeczy - coś jeszcze mówiła?
- Tak myślałem, ale wolałem siedzieć cicho, nie dyskutować i zmieniłem
temat - puścił mi oczko. Jego słowa z niewiadomych przyczyn mnie uspokoiły. -
Zresztą już Ci nie raz powtarzałem. To twoje życie i masz prawo zrobić nim co
ci się tylko spodoba. Sypiaj z kim chcesz, nawet z dziewczynami, nie będziesz
wiecznie młoda, a młody wiek ma to do siebie, że musi się wyszaleć. Tylko nie
chcę dostać w najbliższym czasie zaproszenia na ślub, albo informacji o twojej
ciąży.
- Wiesz, że Cię kocham? - Zapytałam przez śmiech. Pod tym względem, mój
tata był niesamowicie wyluzowany. Zresztą jak pod większością innych. Mogłam z
nim pogadać o wszystkim jak z dobrym kumplem i strasznie to lubiłam.
- Ja ciebie też. Ja tez kiedyś byłem młody i wiesz. Różne rzeczy się
robiło.
- Chcesz mi teraz opowiadać o swoich podbojach? - Uniosłam brwi.
- A chcesz tego słuchać? - Wstał z miejsca podchodząc do drzwi.
- Nie koniecznie, nie dzisiaj - powiedziałam szczerze, wyciągając swój
telefon z torebki, bo zawirował.
- A więc pozwól, że wrócę do czytania gazety, której czytanie mi przerwałaś
- posłał mi ciepły uśmiech, po czym zamknął za sobą drzwi z jasnego drewna.
Odblokowałam urządzenie i w prawym górnym rogu pojawił się dymek z
massengera, ze zdjęciem profilowym Pauline. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zawsze
tak było, kiedy z nią pisałam. W końcu była moją najlepsza przyjaciółka, która
była jedyna w swoim rodzaju.
Pauline: Mama Harry'ego stwierdziła, że skoro już się spotkaliśmy i na prawdę
wszystko gra, to chyba najwyższa pora, żebym przyjechała i żeby jego rodzice
mogli mnie poznać *_* Więc jadę do Stylesa, na weekend, rozumiesz? *_* AAAA *_*
Uśmiechnęłam się po przeczytaniu wiadomości. Nie dość, że w końcu się
spotkali i okazało się, że na żywo układa im się jeszcze lepiej, niż przez
internet, to pani Styles chce ją poznać, a to już oznacza, że to poważna
sprawa. Tak bardzo cieszyłam się jej szczęściem.
Ja: AAA *_* Jeju, to
niesamowicie! Zobaczysz, oczarujesz ich, nie widzę innej opcji *.*
Odpowiedź otrzymałam już paręnaście sekund później, ponieważ jak widać moja
droga dziewczynka, zamiast zając się swoim chłopakiem, maniaczyła.
Pauline: No ja to wiem xD Ale się trochę denerwuje, chociaż to jeszcze parę dni..
To będzie pierwszy raz, jakkolwiek to brzmi xD
Ja: Jak będziesz na
miejscu, zobaczysz, że nie ma, czym. Pewnie jego mama jest równie miła jak on,
a jego tata będzie opowiadał upokarzające historie z jego dzieciństwa, tak
ponoć zazwyczaj jest xD
Pauline: To było by stanowczo idealne xD
Ja: Mam trochę zjebany
humor.. tak zmieniając temat.
Wystukałam, następnie wysyłając. W tej chwili czułam, że najbardziej
potrzebuje z nią porozmawiać, a potem zacząć się śmiać wspólnie bez powodu.
Zawsze potrafiła poprawić mi nastolatki jak nikt inny.
Pauline: Dlaczego? :'(
Ja: Za dużo pisania.
Widzimy się jutro? Przynajmniej na godzinę, muzę się wygadac, bo inczej skończę
w zakładzie dla chorób psychicznych.
Pauline: Znajdę Harry'emu jakieś zajęcie i potajemnie pójdziemy na jogurt mrożony :D
Ja: Ty wiesz,co dobre Xd
16?
Pauline: Tak mniej więcej :P Dam ci rade..
Ja: Słucham?
Pauline: Seks jest dobry na wszystko xD
Patrzyłam tępo w ostatnią wiadomości z szeroko otwartymi oczyma. A to mały
zboczeniec. Jednak przez ten tekst, w mojej głowie zapaliła się lampka, która
dawała mi do zrozumienia, że chcę się przekonać o prawdziwości tego
twierdzenia.
Ja: Człowiek, jesteś
genialna!
Pauline: Nie dziękuj XD
W tym momencie jakby przestałam myśleć racjonalnie i rozumieć to co robię.
Moje palce chodziły jakby automatycznie po ekranie telefonu, wykonując
wszystkie czynności, zanim zanim jakikolwiek sposób zdążyłam je przemyśleć.
Ostatecznie wysłałam krótką, znaczącą wiadomość do Liama.
Ja: bardzo, ale to bardzo,
potrzebuje dobrego seksu. Najlepiej teraz. Mówię serio.
Od autorki: Tak sobie myślę, że ten rozdział idealnie pokazuje jaką mam
huśtawkę nastrojów podczas okresu, haha xD
Język francuski ssie. Miałam dzisiaj sprawdzian i odziwo babka mnie
pochwaliła, że zgrabnie sobie poradziłam. Jednak spanie z notatkami pod
poduszką coś tam daje.
W każdym razie. Czy tylko ja nie umiem się doczekać MITAM? *_* jeszcze 4
dni minionki, 4 ! *_* Jaka piosenka do tej pory podoba wam się najbardziej ?
Mnie infinity i perfect. Są takie aww. Czuje, że ta płyta to będzie coś
niesamowitego.
Co do rozdziału: wiecie co jest moim największym problemem przy pisaniu?
Że nie umiem się do tego zabrać. Nie umiem odpalić wattpada, ani Worda i
wklepać tych wszystkich słów. Bo jak już zaczynam pisać ton leci jak burza xd
parę godzin i rozdział jest gotowy. Potrzebuje sobie załatwić motywator.
W każdym razie, rozdział się pojawił. W końcu. Większość jest sprawdzona,
tylko jeszcze końcówkę musze jeszcze wrzucić do Worda, ale go jak wrócę do
domu, bo jestem w szkole.
Edit: Dobra tekst jest już poprawiony, także śmiało możecie czytać. W sumie powoli zbliżamy się do połowy. Potem
zleci szybko. Ale myślałam ostatnio bardzo intensywnie nad drugą częścią i
wymyśliłam! A teraz spadam się uczyć na olimpiadę z angola. Do poniedziałku
musze opanować materiał obejmujący ok 700 słówek, życzcie powodzenia. :/
Kocham was mocno.
Więc ok powodzenia, trzymam kciuki za tą olimpiade kochana ;) A rozdział cudo, mega, wspaniały :D Ta końcówka aww.. :3 I ta wredna Summer, zabić! :/ Po ostatnim zdaniu, tym sms-ie nie moge sie doczekać next'a! :D Uwielbiam cie dziewczyno <33333 <333 I kocham to opowiadanie <3333 <333333 Życze weny, buziaki :* I jeszcze raz powodzenia ;) Czekam na next'a! :D :*
OdpowiedzUsuńNie, no się wkurzyłam. Znowu nie jestem pierwsza ;_; Popłaczę się ;_;
OdpowiedzUsuńPochwalę ci się, że moja mama z nowu ma mnie gdzieś. Narzeka, że z nią nie gadam, a jak ją pytam, czy mogę kupić płytę to ta milczy.
"Ruda, liniejąca wywłoka (...)" ~ Victoria 2015 XD Rozwaliłaś mnie tym, skarbie XD Nie lubię tego rudzielca, zresztą nie tylko tego. Wiesz o kim mówię XD Dobra nadużywam "XD" ale to szczegół.
Jak ja bym chciała, żeby Anne mnie chciała poznać mnie. Ale to się nigdy nie stanie, lecz pomarzyć można. Kocham siebie w tym ff i kocham to ff ♥
Your Sincerely,
Pauline ♥
I jak tu cię nie kochać, rozdział bomba :) "Ruda, liniejąca wywłoka" - esencja tego opowiadania XD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńCudo, cudo kochana. Proszę informuj mnie o rozdziałach na moim blogu w zakładce spam :D
OdpowiedzUsuńZapraszam także do przeczytania i oceniania fachowym okiem, pozdrawiam <3
http://newcompany-zaynmalik-ff.blogspot.com/