poniedziałek, 4 stycznia 2016

Chapter 15

JESLI NIE CZYTALES 14, KTORY TEZ TERAZ DODALAM - Wroc ! :D

- Wyłącz to, błagam - Mruknęłam sennie, nawet nie otwierając oczu, kiedy melodyjka budzika zaczęła mi lekko przeszkadzać. Jak to w ogóle możliwe, że ta noc tak szybko minęła. Czułam jakbym dopiero zamknęła oczy i nie było mi dane zasnąć ani na moment.

- A, ty wstawaj - poczułam dwa palce wbijające się lekko między moje żebra, przez co dosłownie mechanicznie podskoczyłam, podpierając się na łokciach i przymrużając lekko powieki. Jazgot chyba najbardziej wrogiego całej ludzkości urządzenia nadal roznosił się po pokoju, stopniowo zwiększając głośność puszczanej w kółko melodyjki, co po ponad minucie na prawdę zaczęło doprowadzać mnie do co najmniej szału. Posłałam szatynowi błagalne spojrzenie, na co odpowiedział lekkim uśmiechem i ku mojemu zbawieniu nachylił się za łóżko, a morderczy dźwięk ustał, więc ponownie padłam na poduszkę.

- Jess, jest po siódmej. Proszę cię - Odezwał się, kiedy prawie ponownie zasnęłam. Czego ten niedorozwinięty umysłowo człowiek chciał ode mnie o tej porze?

- No właśnie jest po siódmej. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie mam żadnych zaburzeń snu i potrzebuję przynajmniej tych ośmiu godzin dobrego snu - Bąknęłam przewracając się na drugi bok, tym samym leżąc plecami do chłopaka. W tamtej chwili czułam się tak strasznie słaba i niezdolna do jakiegokolwiek wysiłku. Takie typowe niewyspanie. Do tego czułam ból w podbrzuszu, który co prawda nie należał do silnych, ale po prostu był niekomfortowy w odczuwaniu fizycznym. Jednak psychicznie czułam ogromne zadowolenie i satysfakcję z tego co zaszło między mną a Liamem. Na samą myśl o tym na moje usta wkradał się nie znaczy uśmiech.

- O nie, moja droga - Jego dłonie złapały mnie w talii i chłopak jednym silnym i zdecydowanym ruchem pociągnął mnie do miejsca, w którym siedział.

- Czemu nie chcesz mi pozwolić spać? - Spojrzałam na niego, próbując dać mu do zrozumienia, że na prawdę nie mam zamiaru się ruszać z jego łóżka, które nawiasem mówiąc było jednym z najwygodniejszych w jakich spałam, a to wcale nie pomagało sytuacji w jakiej się znajdował.

- Nie możesz kolejny dzień z rzędu opuszczać zajęć. Ja zresztą też. Więc rusz swój seksowny tyłek z pościeli albo sam go ruszę - Szepnął zadziornym tonem, a jego dłoń z lekkim plaskiem wylądowała na moim nagim pośladu. Przez ten niby niewinny gest przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, który natychmiastowo sprawił, że ożyłam.

- To, że wczoraj mnie posuwałeś i że leżę w samej bieliźnie nie znaczy, że dzisiaj możesz robić takie rzeczy - Posłałam mu słodki uśmiech, jednak byłam pewna, że na mojej twarzy było wypisane rozbawienie, które w tamtym momencie czułam. - Aaa poza tym, nie mam tu nawet książek.

- Masz w torebce taki wielki notes. Po za tym pewnie trzymasz jakieś w szafce. Masz w czym pisać, więcej ci nie potrzeba - Przejechał palcami wzdłuż mojej szyi na co mruknęłam zadowolona. To było jedno z moich wrażliwszych miejsc.

- Nie mam tu nawet ciuchów na zmianę - Podałam kolejny argument siadając do pozycji siedzącej i przechylając głowę - Bluzkę jeszcze zniosę, tak na luzie, ale nie uśmiecha mi się wizja ponad dziewięciu godzin w szkole, we wczorajszych majtkach.

-To ubierzesz moje bokserki. Będą ci trochę luźne, ale to zawsze jakaś opcja.

- Nie żartuj sobie - Spojrzałam na niego jak skończonego idiotę.

- Mówię serio. Nie przekonasz mnie niczym. Więc się ubieraj, zjemy coś i jedziemy - Wyszczerzył się do mnie wstając z łóżka.

- Ale mi się tak bardzo nie chce Liam - Jęknęłam zdmuchując włosy, które opadły mi na twarz. - A jak ci zrobię loda, to pozwolisz mi zostać?

- Wiesz - Chłopak odwrócił się w moją stronę będąc przy szafie. Zagryzł wargę i skrzyżował nasze spojrzenia. Byłam prawie pewna, że mi się udało, jednak zrozumiałam jak bardzo się myliłam kiedy ponownie się odezwał, rzucając we mnie parą czarnych bokserek z Hugo Bossa - Nie tym razem, skarbie, ale skoro tak bardzo chcesz to możesz mi go zrobić kiedy indziej.

- Jesteś okropny - Warknęłam sama wstając z łóżka. Chłopak z ubraniami w ręce zaczął kierować się w stronę drzwi, najpewniej chcąc się przebrać w łazience. - Liam, nie wzięłam szczoteczki do zębów, nie pojadę do szkoły z nieumytymi zębami.

- Masz na tym punkcie obsesje, szczoteczka, jak zawsze jest w twojej torebce - Puścił mi oczko po czym zamknął za sobą drzwi.

I w tamtym momencie zaczęłam tak cholernie żałować, że przespałam się z kimś kto zna mnie do tego stopnia. W takich momentach jak tamten, wraz z moim obolałym podbrzuszem tak cholernie go nienawidziłyśmy, ale z drugiej strony wiedziałam, że bez niego nie byłabym tą osobą, którą jestem i to była jedna z rzeczy, która sprawiała, że bez względu na to jak mnie wkurzał czy maltretował, bardzo go kochałam.

Nie czekając dłużej, zwlekłam z ziemi swoją bluzkę i spodnie i te nieszczęsne bokserki Liama, do których noszenia, patrząc prawdzie w oczy trochę mnie zmusił, bo gdybym sama miała wybór przeleżałabym w tym łóżku pół dnia, w między czasie bym coś zjadła, a później kochałabym się z nim chętnie jeszcze raz, a może nawet dwa. Wróć! Co ja plotę. Nie to, żeby to nie była prawda, ale to było na prawdę dziwne uczucie myśleć w erotyczny sposób o sobie, którą zna się od najmłodszych lat i przeżyło się tak wiele. Nigdy nie pomyślałam, że kiedykolwiek się pocałujemy w inny, niż przyjacielski sposób, a co dopiero, że będzie pierwszym chłopakiem z którym się prześpię. To co działo się w mojej głowie było zarazem dziwne, bo było mieszanką totalnie sprzecznych emocji, odczuć i poglądów na temat całej tej sytuacji między nami, jak i przyjemne, bo na prawdę dużo myślałam o tym jak zeszłej nocy świetnie się czułam.

***

Po mniej więcej pół godziny siedziałam niechętnie w samochodzie. Tak cholernie nie chciałam jechać do tej szkoły, miejsca tortur, schroniska dla pseudo intelgentnych ludzi czy jakkolwiek to jeszcze można nazwać. Po prostu nie chciałam. Jak chyba każdy po tylu miesiącach nauki chciałam już tylko wakacji lub najlepiej rzucić to wszystko i mieć gdzieś.

- Więc.. - Zaczął chłopak nie odrywając wzroku od jezdni.

- Więc, co? - Spojrzałam na niego, nie wiedząc do czego zmierza.

- Tak szczerze. Podobało ci się czy raczej wręcz przeciwnie i żałujesz?

- Liam czy ja ci wczoraj lub dzisiaj wyglądałam jakbym żałowała? To było na prawdę świetne i jestem bardzo zadowolona, że do tego doszło - Położyłam dłoń na jego kolanie - Chętnie bym to kiedyś powtórzyła

- Ja tym bardziej - Uśmiechnął się obdarzając mnie przelotnym spojrzeniem

- Ale to strasznie dziwne, nie uważasz? - Zapytałam w końcu.

- Co jest dziwne?

- No to. Niby jest tak samo w naszych relacjach, rozmawiamy w ten sam sposób i nic w sumie do siebie nie czujemy, tak jak było zawsze, ale w sumie z dnia na dzień z trochę niewiadomych przyczyn zbliżyliśmy do siebie w ten sposób, wiesz. Kiedyś byłeś dla mnie jak najbliższa osoba lub brat i nic pomiędzy, a teraz jesteś dla mnie jak najbliższa osoba i ktoś z kim mam ochotę oprawiać seks i nic pomiędzy i po prostu dziwnie tak. A poza tym jakby na to nie patrzeć, nie ważne jak nam się układa w związkach, ale oboje w nich jesteśmy.

- Niby tak, w sumie to taka zmiana i chociaż nigdy bym nie pomyślał, chyba taka relacja mi odpowiada.Nie jesteś pierwsza lepsza dziewczyna, tylko kimś kto wie o mnie chyba wszystko i zna mnie od lat, więc chyba tym lepiej.

- Może -Pokiwałam lekko głową, a chłopak wjechał na wolne miejsce parkingowe pod szkołą. Była za siedem ósma, więc upragnione spóźnienie nie wchodziło w grę.

- Wyluzuj się i nie myśl tak dużo, już Ci to już chyba mówiłem - Położył dłonie w mojej talii i nachylił się całując mnie czule, a ja od razu się trochę rozluźniłam.

- Na pewno muszę iść? - Uśmiechnęłam się prosząco podejmując ostatnia próbę.

- Wysiadaj Jess - Rzucił Samemu wysiadając z samochodu a ja przewróciłam oczami i dama niechętnie to zrobiłam.

W szkole jak zwykle roiło się od ludzi co wcale mi nie pocieszało zwłaszcza, że czułam na sobie wzrok dużej części z nich. Szybkim krokiem skierowałam się w kierunku sali z historii, ponieważ tam zaczynałam nieszczęsne zajęcia. Prawda była taka, że był to jeden z nielicznych przedmiotów jaki chodź trochę lubiłam.

- Myślałam, że Hugo Boss produkuje tylko męską bieliznę - Usłyszałam dziewczęcy chichot i poczułam drobne ręce obejmujące mnie w talii, co o dziwo mnie tym razem nie wystraszyło.

- Skąd wiesz, że mam na sobie męskie majtki - Odwróciłam się i z szerokim uśmiechem przytuliłam dziewczynę. Tak bardzo potrzebowałam się trochę odmóżdżyć w jej towarzystwie, bo co jak co, ale specjalizowała się w odciąganiu mnie od głupich i często mocno przesadzonych

- Podwinęła ci się bluzeczka matole i pięknie widać gumkę z tym wdzięcznym napisem - Strzeliła ze ściągacza, po czym poprawiła moją koszulkę - Czemu ukradłaś tacie majtki?

- Proszę cię - Uniosłam brew zarazem zdziwiona i rozbawiona. Co ta dziewczyna brała i czemu jej rodzice to przedawkowali kiedy ją robili? - Nie taty tylko Liama. Są mi za luźne, przez co się podwijają i mnie uwierają.

- Mów mi wszytko - Pisnęła, machając rękami z podekscytowania w ekspresowo szybkim tempie.

W tamtej chwili zadzwonił dzwonek, a pani Jones, jak to miała w nawyku niemal od razu podeszła do drzwi z tym swoim oficjalnym wyrazem twarzy, ubrana w białą bluzkę i ołówkową spódnice, jak zazwyczaj. Kiedy tylko otworzyła drzwi, wraz z Pauline przecisnęłyśmy się między resztą uczniów, która miała z nami te zajęcia, udając się do ostatniego rzędu trzyosobowych ławek, bo tam mogłyśmy w miarę na spokojnie porozmawiać

- Co chcesz wiedzieć? - Posłałam jej lekki uśmiech w czasie kiedy rozpakowywałyśmy z toreb potrzebne rzeczy.

- Dla czego masz na sobie jego bokserki, nie wiem wszystko - Kopnęła mnie lekko w piszczel.

- Po prostu byłam u niego na noc, a ja jak to ja zapomniałam rzeczy na zmianę - Wzruszyłam tylko ramionami, doskonale wiedząc, że zaraz zostanę zasypana tysiącem i jeszcze odrobiną pytań typu "Co? Jak? Kiedy? Dlaczego?"

- Dlaczego byłaś u niego na noc? - Oparła brodę na dłoniach wlepiając w mnie ciekawski wzrok i ściszając trochę głos, ponieważ historyczka zaczęła już prowadzić lekcje.

- Bo musieliśmy coś zrobić - Pokazałam przyjaciółce język, udając skupienie na postaci nauczycielki.

- Davies, konkrety proszę, bez gierek

- Spaliśmy ze sobą - Powiedziałam powoli chcąc zobaczyć jej reakcje.

- Zawsze śpicie razem nie? - Posłała mi pytające spojrzenie. Chyba się nie wyspała, bo zawsze rozumiała takie rzeczy aż za nadto, więc zaczęłam się tylko cicho śmiać, odwracając głowę.

- Ty mała dziwko, wiedziałam, że mój ship jest prawdą - Prawie wykrzyczała, uderzając dłońmi o ławkę z szerokim uśmiechem, a wzrok wszystkich łącznie z nauczycielką spoczął na nas obu i po wzroku pani Jones wnioskowałam, że za dużo przeżyła w tej szkole i już nic ją nie zdziwi.

- Ups.. Przepraszam - Pauline zrobiła zakłopotaną minę i spuściła głowę, a ja nawet kątem oka byłam w stanie zauważyć, że się śmieje.

- Panno Evans, mogłaby mi pani wytłumaczyć w czym rzecz? - Kobieta założyła ręce na piersiach patrząc to na dziewczynę to na mnie surowym wzrokiem. Może i nic już jej nie zdziwi, ale jako że była nauczycielką starej daty, również nic nie uchodziło u niej na sucho.

- O nic, jednorazowa sytuacja, nie powtórzy się - Wtrąciłam, tym samym odwracając uwagę od swojej przyjaciółki, która nerwowo poruszała nogą. Obie raczej nie robiłyśmy sobie problemów w szkole, więc żadna z nas nie była zbytnio przyzwyczajona do takich sytuacji.

- Jak widać coś jest takie ważne, że musicie to obgadywać na mojej lekcji, zamiast się na niej skupić. Do tego nie zadowalające słownictwo pani Evans.

- Jak widać to o czym rozmawiamy to nie pani sprawa, tak samo jak słownictwo jakiego Pauline stosuje. Chyba jest pani nie świadoma, że pani dzieci, o ile pani je ma, wyrażają się w jednakowy sposób - Powiedziałam szorstko wydymając wargi. Czułam się lekko wyprowadzona z równowagi, chyba tak samo jak kobieta z tą różnicą, że ona była bardziej niż lekko.

- Nie sądzi pani, że ta bezczelność powoli przekracza granice ? - Podniosła ton podchodząc bliżej mnie z na prawdę rozzłoszczonym wyrazem twarzy.

- Nie wiem jak ty, ale ja wychodzę. I tak nie chciałam tu przychodzić, tak by było zdecydowanie lepiej - Zwróciłam się w stronę Evans, która siedziała bez słowa i jedynie pokiwała głową na znak i posłała mi pokrzepiające spojrzenie, utwierdzając mnie w przekonaniu, że mnie rozumie, zresztą jak zawsze. Ja tym czasem wrzuciłam rzeczy do torebki, po czym wstałam z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. - Spotkamy się potem pogadać.

- Davies, jeśli teraz wyjdziesz wpisuje ci dziwie godziny po lekcjach - Powiedziała ostro na co nie odpowiedziałam i wyszłam jak gdyby nigdy nic.

Sama nie wiedziałam co we mnie wstąpiło. Nigdy nie zachowywałam się w ten sposób, ale wtedy czułam jakbym tylko stała obok i przyglądała się temu wydarzeniu, nie mogąc zupełnie nic zrobić alby zmienić jego przebieg, ale prawdę powiedziawszy wtedy spływało to po mnie całkowicie. Chciałam po prostu wyjść stamtąd i tyle. Zeszłam po schodach w dół, na parter o chciałam jeszcze zachaczyć o łazienkę, jednak przerwał mi męski głos, którego nie słyszałam od kilku dni i w tamtej chwili tym bardziej nie chciałam słyszeć.

-Musimy w końcu porozmawiać - A to zdanie nie mogło oznaczać niczego dobrego.


Od autorki: Wiec kolejny, co myslicie ? :*
~Wasza Victoria~

Chapter 14

Ja: Bardzo, ale to bardzo potrzebuje dobrego seksu. Najlepiej teraz.

Dotknęłam z impetem miejsca z niebieską strzałką lub jak kto woli samolociekiem, po czym niemal od razu, wiadomość dostarczono. Najpewniej jeszcze wczoraj karciłabym się w myślach, za coś takiego, w końcu, jakby na to nie patrzeć, oferuje seks swojemu przyjacielowi. Jednak teraz? Było mi bardzo dobrze z tym co napisałam i szczerze mówiąc, spływało po mnie czy będę tego później żałowała. Trochę spontaniczności chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Ze wzrokiem wlepionym w moją wiadomość, czekałam, aż zobaczę przy niej informacje o jej odczytaniu, jednak czas mijał, a ta chwila nadal nie chciała nastąpić. Mimo, że minęły dopiero trzy minuty, ja jak na gwałt chciałam otrzymać odpowiedz. Najlepiej brzmiącą "Zaraz przyjdę i przelecę cię tak, że nie będziesz umiała chodzić. ". Zaśmiałam się pod nosem, kiedy ta myśl przebiegła przez mój umysł. Co ze mną jest nie tak?

Poruszając palcami po ekranie telefonu, w rekordowo szybkim tępe, weszłam w SMS'y i zniecierpliwiona wystukałam do chłopaka wiadomość o treści "Ty -> massenger. Teraz."
Tyle raczej wystarczyło, żeby dać mu do zrozumienia, że spawa jest dość niecierpiąca zwłoki. Położyłam urządzenie na poduszce obok, podłączając je również do ładowania, gdyż bateria wskazywała niski poziom. Sama zwlekłam się niechętnie z łóżka i poczłapałam do łazienki, zrobić rzeczy, który czasem każdy musi.

Będąc już w pomieszczeniu, rozpuściłam włosy i dokładnie je rozczesałam. Prawdę powiedziawszy stanowczo preferowałam moje włosy nie spięte w żadne kucyki, warkocze, koki czy inne fryzury, jednak, że były dość długie dla własnej swobody i braku problemów przy szczotkowaniu wiązałam je. Jako, że stałam przed lustrem przyjrzałam się dokładnie swojemu odbiciu. Czułam się jak dorosła kobieta i tak też wyglądałam. Miałam dojrzałe rysy twarzy, pozbawione tak zwanej "Dziecięcej opuchlizny". Wyjątkowo nie miałam makijażu. Co prawda nie wyglądałam bez niego, źle, ale jak podejrzewam większość kobiet, wolałam siebie w tej "ulepszonej" przez kosmetyki wersji. Mogłam wtedy ukryć albo nieco odwrócić uwagę od rzeczy, które nie zbyt w sobie lubiłam. Jak na przykład oczy, które miały nijaki kolor. Coś pomiędzy niebieskim a szarym z jakiś delikatnym dodatkiem zieleni przy źrenicach, które nie miały specjalnie dużego połysku, blasku lub jakkolwiek to nazwać. Eyeliner i tusz do rzęs jakoś odwracały od tego uwagę, dlatego czułam się dużo lepiej kiedy ich użyłam. Jednak dzisiaj tego nie zrobiłam, a teraz nie miało to już najmniejszego sensu, ze względu na godzinę i fakt, że najpewniej już nie opuszczę domu.

Wróciłam na swoje łóżko niecierpliwie sprawdzając telefon. Przewróciłam się na plecy, ustawiając wyświetlacz nad swoją twarzą. Nacisnęłam guzik blokady i od razu kiedy urządzenie ożyło, rozwinęłam pasek powiadomień, aby w skrócie je przejrzeć. Twitter, twitter, facebook, wiadomość, twitter. Otworzyłam szerzej oczy, kiedy mój mózg przetworzył informacje o wiadomości. Kliknęłam na odpowiednią wzmiankę i niemal od razu otworzyło się okienko massengera. Rozmowy z Liamem, czyli tak jak podejrzewałam.

Liam: Co. Z. Tobą. Jest. Nie. Tak? :o

Zdziwiłam się trochę. Kompletnie nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Nie byłam do końca pewna, jakiej oczekiwałam, ale na pewno niczego ani trochę podobnego do tej. W końcu sam jeszcze tego popołudnia, proponował, abyśmy spróbowali jeszcze raz, więc nie bardzo rozumiałam.

Ja: CO? O.o

Liam: Ja już się pogubiłem w tym czego ty chcesz, serio.. Ktoś ci wziął telefon.

Ja: Nie -.- Oferuje ci seks, całkiem za darmo, weź chociaż gadaj ze mną profesjonalnie, noo ;-;

Liam: Czekaj, ty tak serio?

Przewróciłam oczami wzdychając, mimo że doskonale wiedziałam, że nie może tego zobaczyć. Nie chciałam zbyt długo pisać na ten temat. Czułam się wystarczająco zażenowana faktem, że to proponuje. Nie to, że tego nie chciałam, bo było wręcz odwrotnie, jednak po prostu to było takie dziwne, co prawda często gadaliśmy o seksie, ale do tej pory zawsze w żartach. Nigdy nie na poważnie, bo żadne z nas nigdy nie zakładało, że kiedykolwiek będziemy go uprawiać.

Ja: Liam, tak. Chcę się z tobą kochać. Uprawiać seks. Pieprzyć. Pukać. Bzykać. Nazywaj to jakimkolwiek synonimem tego słowa chcesz.

Liam: No okej.. ale.. tak teraz?

Jęknęłam puszczając telefon, który spadł prosto na mój nos. Czemu on zadawał tyle pytań, czemu po prostu nie mógł przyjechać zadowolony i chętny na seks. Dlaczego on to tak komplikował.

Ja: JESTEM ZDESPEROWANA, TAK, TERAZ.

Liam: Ale..

Ja: KURWA, Liam !!

Liam: Może ja po prostu przyjadę za jakieś pół godzinki i pogadamy, co ? :)

Ja: Tak dziękuję.

Uśmiechnięta buźka przy jego wiadomości, była dla mnie sygnałem, że zrozumiał powagę sytuacji i najwyraźniej widzi, że dla mnie to o dziwo znaczy więcej, niż mógłby się ktokolwiek spodziewać.

Na tą wiadomość nie odpisał, więc po prostu zbiegłam na dół prosto do kuchni, ponieważ mój żołądek już się prosił, żebym go napełniła. Przez ten cały pośpiech, nie zdążyłam zareagować, kiedy moja rodzicielka pojawiła się w idealnej pozycji, na czołowe zderzenie ze mną.

- Co wy macie z tym sprowadzaniem mnie dzisiaj na zawał - pokiwałam głową, żeby dojść do siebie po chwilowej utracie równowagi. Spojrzałam na mamę, która stała jak wryta trzymając w dłoniach dwa talerze oraz ręcznik i patrząc w bliżej nie określony punkt. Po paru sekundach jednak przeniosła już bardziej przytomny wzrok na moją osobę. Zawsze tak reagowała kiedy się ją zaskoczyło lub wystraszyło.

- Hej - Powiedziała w końcu, wzruszając ramionami i wracając do swojej czynności, jaką jak nie ciężko było się domyślić, okazało się chowanie naczyń ze zmywarki

- Co tam? - Rzuciłam na odczepnego, żeby odbyć tą chociażby paru zdaniową konwersację z kobietą. Z jakiejkolwiek strony by na to nie spojrzeć, wciąż mieszkałam z rodzicami, więc można powiedzieć, że rozmawianie z nimi było moim pewnego rodzaju obowiązkiem. A przynajmniej nawykiem, który miał zapewnić rozsądną atmosferę panującą w domu.

- A co ma być? - Zaśmiała się - Mam wolne, więc ogarniam trochę dom. Standard. A u ciebie?

- Jakoś leci - Wymamrotałam otwierając lodówkę i wyjmując z niej talerz z naleśnikami. Ten typ rozmów, był tym czego nie lubiłam najbardziej, był taki sztuczny, ale czasem nie dało się inaczej - Zaraz wychodzę, więc coś zjem i się zwijam.

- A gdzież to się wybierasz? - Mimo, iż o to zapytała, byłam świadoma, że nie bardzo ją to obchodzi. Fakt, była moją matką i takie rzeczy powinny ją interesować, ale prawda była taka, że dopóki informowałam, że wychodzę i kiedy wrócę, nie wnikała w szczegóły moich wielogodzinnych zniknięć. Wyjęłam jedną porcję mojego planowanego posiłku, zwinęłam naleśnik w rulonik, a resztę schowałam do lodówki. Nie miałam w tamtej chwili zbytnio czasu na użalanie się nad tym jak niewiele zjem, choć prawdę mówiąc zupełnie mi to nie przeszkadzało.

- Do Liama - Uśmiechnęłam się lekko. Nie do końca było to prawda, a nie do końca kłamstwem. Bo sama nie wiedziałam gdzie jedziemy, więc chyba najtrafniej było by gdybym odpowiedziała "Gdzieś, z Liamem".

- Tylko wiesz - Wskazała na mnie palcem, tak jakby chciała mi nim pogrozić - Grzecznie i bezpiecznie.

- Mamo - Przymknęłam oczy kładąc dłoń na skroni w geście zakłopotania. To jedno słowo w tamtej chwili wyrażało więcej, niż rafaello.

- Ja po prostu się troszczę - Zaczęła wyjaśniać, a jej głos był niski więc to mogło oznaczać, że nie bardzo wie co ma powiedzieć. Znałam to już do perfekcji. - Wiem, że nie jesteś już dzieckiem, ale wiesz o co mi chodzi.

- Bądź spokojna - Przytuliłam się do niej i poklepałam ją pokrzepiająco po plecach. - Wracam jutro przed obiadem.

Usłyszałam jej ciche westchnienie gdy wychodziłam z kuchni, w reakcji na co jedynie się zaśmiałam. Domyślałam się, że nie jest jej łatwo ani przyjemnie z faktem, że w domu z czasem będzie mnie coraz mniej, a w końcu, wcześniej czy później przyjdzie dzień, w którym się wyprowadzę, taka kolej rzeczy.

W tempie ekspresowym zmieniłam sukienkę na cieplejsze i wygodniejsze części garderoby. Włożyłam jasno niebieskie jeansy, poprzecierane gdzieniegdzie. Takie spodnie chyba nigdy nie przestaną mi się podobać. Na górę wrzuciłam prześwitującą, czarną bluzkę na ramiączkach i  biały sweterek odsłaniający ramiona. Kiedy chłopak wysłał do mnie informacje, że mam zejść, ponieważ czeka na mnie pod domem, chwyciłam swoją torebkę, wrzucając do niej jedynie telefon, a poza nim, wcale nie zmieniając jej zawartości.

Przed wyjściem ubrałam czarne trampki, których nawet nie zawiązałam. Stwierdziłam, że ewentualnie zrobię to w samochodzie, w tamtej chwili nie było na to czasu. W pośpiechu trzasnęłam drzwiami. Rodzice i tak przy okazji je zawsze zamykają, więc nie musiałam wyjmować kluczy. Szybkim krokiem podeszłam do samochodu, otwierając drzwi i padając na przednie siedzenie obok kierowcy. Niedbale rzuciłam jeszcze swoją torebkę na tylne siedzenie i spojrzałam na chłopaka, który mi się przyglądał.

- Hej, znowu - Powiedziałam, ale zabrzmiało to bardziej jak pytanie, bo nie bardzo potrafiłam wyczytać czegokolwiek z jego miny i lekko mnie to zdezorientowało.

- Hej - Zawtórował po chwili, nieustannie przewiercając mnie wzrokiem. Jakby automatycznie wbiłam plecy bardziej w fotel i zaczęłam się nieznacznie wiercić w miejscu.

- Co? - Nie wytrzymałam w końcu tej ciszy ani bliżej nieokreślonej sytuacji i wypaliłam tonem trochę bardziej spanikowanym, niż to planowałam.

- Chcesz żebym uprawiał z tobą seks, a nawet mnie nie pocałujesz - Parsknął w końcu śmiechem, a ja momentalnie się rozluźniłam i wbiłam posłałam mu najbardziej bezuczuciowy wyraz twarzy, jaki w tamtej chwili potrafiłam. Wiedział, że czuję się zdenerwowana i tak nie mógł odłożyć żartów na bok. Chcąc nie chcąc musiałam z tym żyć. Cichutko mogłam stwierdzić, że to raczej było jego atutem, niżeli wadą, jednak tę opinie wolałam pozostawić sama dla siebie, bo jeszcze by popadł w narcyzm.

- Jesteś okropny - Mruknęłam rozbawiona, nachylając się nad nim i dając mu buziaka.

- To nie ja cię molestuje, kochanie - Wyjechał na drogę, a ja pod wpływem tego teksu, wypowiedzianego z przekąsem, otworzyłam szeroko oczy, że to cud, iż nie wyleciały.

- Kiedy ja cię niby molestuje, kretynie ? - Burknęłam udając oburzenie pstryknęłam go w udo, po czym w odwecie otrzymałam ten sam gest  i wiedziałam, że moglibyśmy taką "wojnę" ciągnąć, jednak podczas prowadzenia samochodu uważałam to za nie wskazane, chociażby ze względu na nasze bezpieczeństwo.

- To ty jesteś niewyżytą desperatką, która krzyczy na mnie w wiadomościach. Czuje się zastraszany i żyję w strachu. I teraz mi powiedz, że to nie jest molestowanie - Posłał mi krótki, znaczący uśmiech. Jaki mały debil. Jak ja z kimś takim wytrzymuje tyle lat. To niesamowite, że nie mam jeszcze odbić psychicznych, przez tego człowieka.

- Pragnę ci przypomnieć, że sam mi jeszcze niedawno proponowałeś seks. To było dzisiaj rano. Więc ty mi tu nie wyjeżdżaj z moim niewyżyciem seksualnym.

- Ale ja jestem facetem, ja mogę.

- Ja jestem facetem, ja mogę - Zaczęłam go przedrzeźniać, bo doskonale wiedziałam, że tego nie lubi, a denerwowanie go było jedną z moich życiowych pasji. - A ja jestem kobietą. Kto ma cycki ten ma władzę, tyle w temacie.

Po tych słowach nastała chwila głuchej ciszy, którą zakłócał jedynie warkot silnika i szum klimatyzacji, która chyba zawsze była załączona. Spojrzałam wyczekująco na chłopaka, licząc na jakąś odpowiedź, a na moich ustach zagościł lekki uśmiech. Czy to możliwe, że naprawdę wkurzył się o moje drażnienie go?

- Dobra, wygrałaś - Mruknął niechętnie, kiedy w końcu zabrał głos. - Niepodważalny argument.

- Więc na czym się zatrzymała nasza dyskusja? - Zapytałam przez śmiech i oparłam się wygodnie w fotelu. To nieprawdopodobne, jak po kilku minutach rozmowy z nim rozluźniłam się, zapominając częściowo o całym ciężarze dzisiejszego dnia.

- Nadal mnie molestujesz - prychnął jakby to był najoczywistszy fakt na świecie.

- Kretyn - Chrząknęłam udając kaszlnięcie

- Pamiętaj z kim rozmawiasz.

W tamtej chwili samochód się zatrzymał. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy przejechaliśmy całą drogę i nie patrzyłam zbytnio przez okno podczas jazdy, więc niezbyt orientowałam się gdzie jesteśmy. Na zewnątrz panował już półmrok, ponieważ było trochę po dwudziestej. Przez szybę widziałam drzewa, więc byłam lekko zdezorientowana. Pieprzony pedofil wywiózł mnie do jakiegoś lasu, a to on twierdzi, że żyje w strachu.

- Groźba? - Wysiadłam z samochodu w tym samym czasie i uśmiechnęłam się do niego kiedy zamykaliśmy za sobą drzwi.

- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam - spojrzał na mnie enigmatycznie, a ja parsknęłam niekontrolowanie śmiechem. Brązowooki otworzył tylne drzwi, a po chwili w moim kierunku, nad dachem samochodu, poleciała moja torebka , którą panicznie złapałam, bo nie spodziewałam się takiego ruchu.

Dopiero w tamtym momencie zaczęłam się rozglądać. wszędzie drzewa, krzewy, trawa.. i jakieś pięćdziesiąt metrów dalej dało się zobaczyć połyskującą resztkami światła taflę spokojnej, nie wzburzonej wiatrem wody.Doskonale znałam to miejsce i szczerze je uwielbiałam. Jezioro koło domu Liama. Mimowolnie się szeroko uśmiechnęłam, bo w mojej głowie pojawiło się momentalnie wspomnienie, tego gdy byliśmy tu ostatnim razem. To było chyba jedyne miejsce, do którego darzyłam tylko pozytywne myśli, odczucia i wspomnienia. Wtedy czułam, że świeże, dość ciepłe powietrze i spokojna atmosfera, spowodowana jedynie naszą obecnością, działała na mnie trochę jak afrodyzjak.

- Nie zawieszaj się -  Powiedział prosto do mojego ucha i objął mnie w talii ciągnąc do przodu abym się ruszyła. Pokiwałam tylko głową i ruszyłam z miejsca, tak jak chłopak, kierując się niemal pod sam zbiornik wodny. Payne rozłożył na trawie duży koc. Nawet nie zorientowałam się, że go ze sobą wziął, jednak tym lepiej, przynajmniej nie musieliśmy siedzieć na trawie.

-  Liam, nie żebym marudziła, ale właściwie dlaczego przyjechaliśmy właśnie tu? - Spojrzałam w jego czekoladowe oczy siadając na miękkim, puchatym materiale granatowego koca.

- Żeby w spokoju pogadać, tutaj nikt nam nie będzie przeszkadzał. Po za tym wiem, że uwielbiasz tu przebywać. Przynajmniej tak było kiedyś, nie wiem jak teraz - Zajął miejsce tuż obok mnie, tak, że siedzieliśmy ramie w ramie.

- Nie, nie zmieniło, co ty - Spojrzałam do góry, na księżyc, który już było mocno widać, jednak jeszcze nie dawał nocnego blasku.

- Chyba miałaś mi coś wyjaśnić - Przejechał palcami wzdłuż kręgosłupa, a mnie przeszedł dreszcz i jednocześnie poczułam lekkie łaskotanie..

- Hm? - Mruknęłam nie wiedząc o co mu chodzi, bo opcji było kilka. Pierwszym co przyszło mi do głowy to, to dlaczego naglę wypaliłam do niego z ofertą seksu, ale prawdę powiedziawszy sam nie mogłam sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nagle tego zachciałam. Siedząc obok niego, cała pewność siebie pod tym względem, której miałam aż w nadmiarze, będąc w domu, nagle uleciała. Jednak to nie zmieniało faktu, że nadal miałam ochotę się z nim kochać.

- Twoja ucieczka - wyjaśnił, wpatrując się we mnie intensywnie.

- Aha, o to chodzi - Przypomniałam sobie i kładąc się, zaczęłam szybko analizować w głowie, jak mu to wyjaśnić krótko i zwięźle - Ogólnie to chodzi o tą wypłowiałą wiewiórkę, która nie wiedzieć dlaczego nadal omylnie jest nazywana kobietą.

- Kontynuuj swą opowieść - Przytaknął  rozbawiony.

- Mówiłam ci, że nas widziała, no nie? I głównie to mnie szantażuje, ale nie to mnie nurtuje. Chodzi o to, że pierdoliła mi coś, że mam sobie przypomnieć dlaczego to robi, a ja za chiny nie wiem o co jej chodziło - Jęknęłam, przypominając sobie o całej sytuacji, która do najprzyjemniejszych nie należała.

- Bardziej stresujesz się tym, że nie wiesz o co chodzi, niż tym, że w każdej chwili może coś wygadać Lucasowi?

- Mniej więcej tak - Nie chciałam mówić o tym, że Summer zagroziła poinformowaniem jego dziewczyny. Nie byłam pewna, czy dobrze robię, postanawiając przemyśleć tę kwestię, jednak z drugiej strony nie chciałam martwić Liama, sprawą, która i tak najpewniej nie będzie miała takiego finału na jaki kreuje go ta mała szmata. Może to nie będzie miało finału wcale, ale kto to wie. Tylko czas pokaże.

- Wystraszyłem się wtedy, że coś się stało. Następnym razem mów mi o czymś takim od razu, bo się potem martwię - podrapał się po karku z lekkim zakłopotaniem na twarzy.

- Nie ma o co - Podniosłam się ponownie nie do końca chętnie do pozycji siedzącej i wtuliłam się w jego bok. Od razu objął mnie szczelnie ramionami i pogłaskał dłonią po  karku.

- Mam. Od zawsze się o ciebie troszczyłem i cię broniłem nawet w błahych sytuacjach. To, że stuknęła ci osiemnastka i uważasz się za dorosłą, bo w sumie już taka jesteś, nie zmienia faktu, że jesteś moją mała księżniczką, o którą muszę dbać.

- Liaś - odwróciłam głowę i oparłam ją na jego ramieniu żeby spojrzeć  na niego rozczulona. Uwielbiałam kiedy mówił takie rzeczy bo czułam się na prawdę wyjątkowo. Czułam się taka ważna i kochana.

Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy chłopak lekko przechylił głowę i delikatnie złączył nasze wargi, a ja przymknęłam oczy, kładąc dłoń na jego karku, biorąc jego dolną wargę między swoje usta i zasysając ją delikatnie. Chyba tego potrzebowałam. A nawet jeśli nie potrzebowałam, to bezwzględnie chciałam.

- Chyba chciałem jeszcze o czymś pogadać - rozdzielił nieznacznie nasze wargi, a ja cicho westchnęłam niezadowolona.

- Już się zamknij - pociągnęłam za kołnierzyk jego koszuli i przywarłam ponownie do jego ust, tym razem pogłębiając czułość. Właśnie, miał na sobie koszulę, a mnie to prawie umknęło. Doskonale wiedziałam do czego zmierza, jednak byłam zbyt zainteresowana jego pocałunkami, więc rozmowa w tamtej chwili była dla mnie zbędna. Chciałam jak najdłużej rozkoszować się jego ustami, które smakowały czymś słonym, co było dla mnie miłą odmianą, od wiecznie słodkich ust mojego chłopaka, o którym w tamtej chwili zapomniałam całkowicie.

Rozchyliłam wargi, czując chwilę później jego język między nimi. Lekko zassałam jego koniuszek, a jego dłonie jakby w reakcji na to powędrowały na moją talię, pociągając mnie mocno do siebie. Chłopak zagryzł moją górną wargę, a ja nie miałam pojęcia dlaczego poczułam to odbijające się echem w całym moim ciele a najbardziej w kroczu i w tamtej chwili już całkowicie straciłam zdolność logicznego myślenia. Drżące dłonie przeniosłam na jego koszulę. Chciałam się trochę popisać i rozpiąć ją na ślepo jednak guziczki nie współpracowały i odsunęłam się od niego dysząc ciężko, przez małą ilość powietrza, którą pobierałam podczas pocałunków. Czułam na sobie przeszywający i chyba lekko zdziwiony wzrok szatyna, jednak nie zwracałam na to uwagi i w tempie jak szybszym zaczęłam zsuwać z jego ramion materiał, który położyłam tuż za nim.

- Nie musimy robić tego na siłę. Nie chcę niczego wbrew twojej woli - Ułożył usta na mojej szyi, więc automatycznie odchyliłam głowę do tyłu, tym bardziej, że jego sprawne ręce powędrowały pod materiał mojego sweterka oraz koszulki i zaczęły gładzić okolice mojego pępka. Prawdę powiedziawszy na prawdę nie obchodziło mnie to, że nasza gra wstępna odbywa się na zewnątrz, i że prawdopodobnie zaraz właśnie na zewnątrz będziemy ze sobą współżyć. Wtedy dla mnie liczyła się tylko ta chwila. Tylko on. Właśnie z nim chciałam dać ujście wszystkim problemom i troską nie licząc się z konsekwencjami.

- Czy ja ci wyglądam na osobę, która nie chce lub robi coś na się? - Odpowiedziałam starając się zachować swój normalny ton, jednak brzmiało to bardziej jak pisk, najpewniej dla tego, że poczułam jak przejeżdża językiem wzdłuż mojego obojczyka. Zmieniłam swoje miejsce, lądując okrakiem na jego kolanach i bez chwili namysłu zaczęłam poruszać miednicą do przodu i do tyłu, co chyba dawało zamierzony efekt, bo wydał z siebie stłumione stękniecie.

- Skoro tak - Wrócił do moich ust, krótko, ale łapczywie i z niedosytem tego co się dzieje. Chciał więcej i dobrze bo ja też. Przeciągnął dłonie do góry chwytając za materiał moich górnych części garderoby i zaczął je niecierpliwie zdejmować, a ja podniosłam ręce, żeby mu ułatwić zadanie. Nie minęła nawet sekunda, a leżałam na plecach. Moje ciało, ciasno przylegało do jego ciała, które było równie rozgrzane jak moje.

 - Więc.. wciąż jesteśmy przyjaciółmi, tak? - Wyszeptałam niepewnie w jego usta, które natarczywie napierały na moje. Same jego pocałunki były tak podniecające.

 - Jak najbardziej - Odpowiedział pociągając mnie do góry, aby chwilę później mógł rozpiąć mój stanik, w reakcji na co, moje ciało przeszedł niesamowity dreszcz.

- Nic się nie zmieni?

- Nic poza tym, że będziemy to częściej robić - Uśmiechnął się cwaniacko i już wiedziałam, że mówi całkiem poważnie. A ja całkiem poważnie tego chciałam.  Niby wszystko powinno się już wydawać jasne, ale nadal było cholernie skomplikowane.

Jego głowa twarz schowała się w zagłębieniu pomiędzy moimi piersiami, całkowicie pozbywając się mojego biustonosza. Od razu przeniósł dłonie na moje piersi ściskając je delikatnie.

- A ponoć kobiety idealne nie istnieją - wymruczał, kiedy jego wargi objęły mój prawy sutek, a następnie zaczął drażnić go językiem. Wciągnęłam głęboko powietrze z gardłowym jękiem. Byliśmy dopiero mniej więcej w połowie wszystkiego, a ja już czułam jakbym zaraz miała rozpaść na drobne kawałeczki z przyjemności. Jak mogłam czekać tak długo na coś tak niesamowitego.

- Co ty gadasz? - Jęknęłam. Nie wiedziałam co zrobić z dłońmi, więc położyłam je na jego ramionach, jednak po chwili jedną z rąk zaczęłam powoli zsuwać wzdłuż jego pleców i ostatecznie wsunęłam ją do spodni i zacisnęłam palce na pośladku przyjaciela. Nie do końca wiedziałam co mam robić. Ale chyba nie oczekiwał, że podczas pierwszego razu - przynajmniej świadomego - będę zachowywała się jak gwiazda porno z pięcioletnim doświadczeniem.

- Po prostu masz cudowne ciało - Odsunął się, a ja poczułam niewiadome niezadowolenie. Nigdy nie pomyślałabym, że czymś tak drobnym można sprawić kobiecie tyle rozkoszy, która dalej zbierała się u zwieńczenia moich ud, powodując słodkie skurcze w okolicach podbrzusza.

-Dobrze ci? - Zapytał patrząc mi prosto w oczy, jednak jego dłonie nie próżnowały i szybko zdejmowały ze mnie spodnie, których w zaskakującym tempie na sobie nie miałam. Nie mogąc wydusić z siebie niczego poza jękiem pokiwałam energicznie głową z szeroko otwartymi oczami i ustami.

- Błagam cię, nie przeciągaj tego już bardziej, bo zaraz nie wytrzymam i sama nadam temu właściwy rytm - wydyszałam, patrząc jak zagryza wargę na moje słowa, co zadziałało na mnie, pobudzając jeszcze bardziej, chodź zdziwiło mnie, że to w ogóle możliwe. Czułam się rozpalona do granic możliwości i nie zmieniało tego nawet powietrze, które powoli się ochładzało. Nawet jeśli miałam być przez to chora, za nic w świecie nie chciałam tego przerywać.

-Więc przejdźmy do rzeczy - Powiedział niskim, zmysłowym tonem ciągnąc gumkę moich majtek w dół. Poczułam jak oblewam się rumieńcem, jednak kompletnie zignorowałam ten fakt i w dalszym ciągu, podpierając się na łokciach przyglądałam się poczynaniom chłopaka, pod którym leżałam już całkowicie naga. Mimowolnie złączyłam nogi spinając się, na co chłopak zareagował natychmiast.

- Nie bój się, nie zrobię niczego, na co nie będziesz miała ochoty - Pocałował mnie czule, a zarazem namiętnie w usta - Poczujesz się na prawdę dobrze, zobaczysz.

- Nie przestawaj - powiedziałam w końcu z napaleniem które odznaczało się w moim głosie. Chłopak położył dłonie na moich ściśniętych kolanach i za moim przyzwoleniem rozwarł moje nogi. Bez żadnego ostrzenia, zaczął zakreślać językiem kółeczka na mojej kobiecości, a ja czułam rzeczy, które do tej pory były mi całkowicie obce. Wydawałam z siebie niekontrolowanie jęki, które stopniowo robiły się coraz głośniejsze, przez nierówne tempo jego ruchów oraz to, że jego dwa palce nagle znalazły się we nie, co było przyjemne i pomimo moich wcześniejszych obaw, nie sprawiło bólu. Położyłam dłonie na jego głowie, mając wrażenie, że już nie wiele mi brakuje do szczytowania.Dotarło do mnie, że muszę pamiętać aby oddychać, bo brązowooki doprowadzał mnie do stanu, że w ogóle ledwo mogłam to robić, a do moich płuc docierały niewielkie dawki powietrza.

Oderwałam chłopaka od czynności, ciągnąc go do góry za włosy, przez co sprawiłam, że pojawił się tuż nade mną. Patrzyłam na niego oniemiała, lustrując dokładnie jego twarz, którą ujęłam w dłonie i zaczęłam gładzić kciukami, a on z uśmiechem na twarzy złączył nasze usta, które miały lekko kwaśnawy smak, który był uzasadniony.

- Chcę cię już poczuć - wyszeptałam zgodnie z prawdą patrząc mu oczy. Złapałam za guzik jego spodni, a ich zdejmowaniem już sam się zajął. Byłam lekko poddenerwowana, ale bardzo tego chciałam i nie miałam zamiaru rezygnować. W ostatnim momencie sobie przypomniałam o ważnej sprawie, jaką było zabezpieczenie. - Błagam, powiedz, że masz gumki.

- Przewidziałem taką ewentualność, po twoich wiadomościach - sięgnął do kieszeni spodni, które już leżały obok i wyjął małe, srebrne opakowanie , które od razu rozerwał - I zaopatrzyłem się w jedną.

Zsunął swoje bokserki ukazując swoją pokaźnych rozmiarów męskość w pełnym wzwodzie. Nałożył prezerwatywę i chwilę później znalazł się przy moim wejściu wisząc nade mną. Zanim zdążył zapytać, pokiwałam głową zapewniając go, że jestem pewna. Powolnym ruchem wszedł we mnie, a ja zacisnęłam zęby, czując niewielki ból. Wycofał się i powtórzył ruch, a ja tym razem poczułam się lepiej i nie chciałam, żeby przestawał. Stopniowo przyspieszał, doprowadzając mnie do granic szaleństwa. Nasze jęki mieszały się ze sobą, tworząc dźwięk, który był w tamtej chwili idealny i tylko dawał dodatkową przyjemność. Nie liczyło się nic poza nami, złączonymi w jedno. Nie istniały problemy, obowiązki i cały świat zewnętrzny, liczyła się tylko ta chwila. Zaczęłam zaciskać paznokcie na jego plecach, przejeżdżając dłońmi w dól. Na pewno ten stosunek pozostawi na jego ciele, a zwłaszcza wzdłuż kręgosłupa pamiątki. Pocałował mnie, a ja wyjękiwałam co chwilę jego imię wprost do jego ust, tak jakbym chciała mu przypomnieć jak się nazywa. To co w tamtej chwili czułam było nie do opisania, nie do porównania z niczym innym, co do tej pory czułam i przeżywałam. Moje ciało bezwładnie wygięło się w łuk spowodowany przyjemnością, wszystkie mięśnie w organizmie się ścisnęły, a serce zaczęło wybijać szybszy rytm. Krzyknęłam głośno kiedy poczułam eksplozję rozkoszy, które zbierała się we mnie przez ten cały czas. Chłopak osiągnął orgazm chyba w tym samym momencie, bo wykonał jeszcze parę ruchów, po czym opadł obok mnie .

- Wow - Jedynie to zdołałam z siebie wydusić, podczas kiedy oboje próbowaliśmy uspokoić oddech.

- Podobało ci się? - Spojrzał na mnie z zadowolonym z siebie uśmieszkiem na twarzy, wtulając mnie w swój bok - bo mnie cholernie.

-Nigdy bym nie pomyślała, że to może być  aż tak przyjemne. - Dałam nacisk na słowo "AŻ" -  Ludzie zawsze robili wokół seksu tyle zamieszania, a ja tego nigdy nie rozumiałam. Do teraz. - schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, zaciągając się tym niesamowitym zapachem.

- Bez ściemy, to uzależnia - zaśmiał się, całując mnie w czoło - Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru tu spać.

- Więc, chodźmy do ciebie- Ziewnęłam, kiedy mój mózg przetworzył, że Liam mówił coś o spaniu. Nagle poczułam wszechogarniające mnie zmęczenie.

Ten dzień może i do najlepszych nie należał, ale skończył się wprost idealnie.

Od autorki: Dobra, mam mega problemy z bloggerem, dlatego rozdzialy nie pojawialy sie wczesniej. Ale juz jest dobrze i beda pojawialy sie tak jak te na wattpadzie .
DODAJE TERAZ DWA ZALEGLE ROZDZIALY XDD!
No iii. Macie Jeiam uprawiajacych seks juvivwv iwc *-*

~Wasza Victoria~


poniedziałek, 9 listopada 2015

Chapter 13

Przebierałam nerwowo nogami, nieustannie uderzając nimi o fontannę, na której siedziałam od dobrych dziesięciu minut. Po raz kolejny w przeciągu tych sześćdziesięciu sekund odblokowałam wyświetlacz mojego telefonu, aby zobaczyć, która godzina. Tak jakby to ile razy sprawdzę godzinę, miało przyśpieszyć to, w jakim tempie płynie. Dlaczego, kiedy raz na nie wiadomo, jaki czas chciałam, żeby czas zapieprzał jak wystraszony zając, on jak na złość się nieprawdopodobnie wlekł i nie chciał inaczej. Mój żołądek był jakby ściśnięty z poddenerwowania, co prawdę powiedziawszy z każdą chwilą coraz bardziej zaczynało boleć. Czego ta ruda, liniejąca wywłoka znowu chciała. Rozumiałam, że zniszczenie mojego związku było jej celem nadrzędnym, ale nie potrafiłam sobie uzmysłowić, dlaczego próbuje mnie pakować w to jeszcze bardziej, niż na chwilę obecną. Najwidoczniej bawiło ją to, dawało jej jakąś przyjemność. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć. Najzwyczajniej w świecie była zwykłą suką i wywłoką społeczną, która docierała do swojego celu po trupach. Owszem, sama nie raz zachowywałam się zdzirowato, jednak miałam w tym wszystkim umiar. Nie potrafiłabym z pełną premedytacją dążyć do tego, aby kogoś zranić, albo zniszczyć coś, na czym komuś zależy. Nie należałam do osób miłych i potulnych, ale to za sprawą wielu przeżyć i wspomnień, które wryły się w moją psychikę I trwale mnie zmieniły oraz nauczyły nieco ostrożności.

Usłyszałam stłumiony stukot obcasów o kostkę brukową, przez co automatycznie się odwróciłam w tamtym kierunku. Skrzywiłam się widząc postać, która stanowczo zepsuła mi humor tego dnia do granic możliwości. Ubrana w biały crop top w czarne palmy, krótkie czarne spodenki i beżowe sandałki na szpilkach, który robiły tyle hałasu. Trzeba było przyznać, że wszystko było dobrze dopasowane do jej figury, która była raczej dość drobna. Na jej oczach widniały wielkie okulary słoneczne, a na ustach widniał szeroki uśmiech. Nie trzeba było być specjalnie spostrzegawczym, aby zorientować się, iż jest sztuczny. W tej głowie, pod rudą kitką kryło się tyle przebiegłości, że to chyba niewyobrażalne.

Jej wzrok był wbity w moją osobę, byłam pewna, że lustruje mnie uważnie. Uniosłam brwi i założyłam ręce na piersi w geście wyczekiwania. Nie miałam zamiaru odezwać się ani słowem. Bo właściwe, co miałam jej powiedzieć?

- Nie sądziłam, że na prawdę przyjedziesz - mruknęła kiwając głową z aprobatą. Zatrzymała się może półtora metra przede mną, zakładając ręce na piersiach. Odruchowo wstałam chcąc wyrównać z dziewczyną, jednak fakt, że miałam na sobie baleriny, sprawiał, że byłam niższa od niej, przez co poczułam się.. sama nie wiem. Słabsza, mniej pewna siebie i mniej odważna. Całe moje nastawienie wojenne, które rosło we mnie jeszcze przed paroma minutami, nagle wyparowało, a mała cząstka mnie podpowiadała, że powinnam się ostrożnie wycofać, zanim wszystko pogorszę.

- A co innego miałam zrobić? - Prychnęłam, odwracając wzrok i wbijając go w niewielki kląb różany. Kwiaty były zaniedbane, lekko uschnięte na końcach płatków. Tak łatwo było je zniszczyć. Jakby były zbyt delikatne dla ludzi.

- Na prawdę, aż tak łatwo tobą zmanipulować? - Zaśmiała się ukazując szereg zębów. Uniosła swoje okulary słoneczne, aby lepiej móc mi się przyjrzeć. Zagryzłam lekko wewnętrzną stronę policzka, bawiąc się pierścionkiem na moim palcu wskazującym, za plecami, tak, aby dać po sobie jak najmniej poznać, że się denerwuje.

-Jaki masz problem, Bloom? - Powiedziałam bardzo spokojnie, wypuszczając z siebie całe powietrze z moich płuc, jakby razem z nim miały ujść wszystkie moje emocje. Wiedziałam, że nie mogę się im dać ponieść, bez względu na to, co Summer powie. Nie mogłam dać jej jakiejkolwiek satysfakcji, że przez nią straciłam panowanie nad samą sobą.

- Ja? Jeszcze żaden - wzruszyła ramionami, a na jej ustach pojawił się beztroski uśmiech - Ale jeśli mnie zdenerwujesz, ty będziesz miała.

- Rozwiń. Bo jak na razie, nic mi to nie mówi.

- Dokładnie, tak jak ci napisałam, cukiereczku. Uważaj, na to co robisz lub mówisz, bo znacznie ciekawiej będzie, jeśli to się odbije na twoich bliskich - Z każdym słowem jej głos robił się coraz mniej słodki. Jej wzrok był wypełniony szczerą niechęcią i pogardą. Co takiego zrobiłam tej dziewczynie, że aż tak podpadłam?

- Właśnie o to, mi chodzi. Jak masz zamiar zaszkodzić mi przez moich bliskich - wydęłam wargi, przewiercając dziewczynę wzrokiem. Nadal nie byłam do końca pewna i ośmielona w tej konwersacji, jednak wiedziałam, że muszę to po prostu zignorować.

- Serio jesteś taka głupia, czy nie dość jasno się wyraziłam - przewróciła oczami pochylając się lekko do przodu. Zrobiła krok w moim kierunku. Chciałam się cofnąć o taką samą odległość, jednak znajdującą się za mną fontanna mi to skutecznie uniemożliwiła. Mój oddech lekko przyspieszył, a w głowie zaczął rozlegać się cichy alarm. Sama nie wiedziałam, czym to był spowodowane, ale im bliżej mnie była, tym gorzej się czułam. - Jeśli powiedziałabym wszystko Lucasowi, miałabyś pewnego rodzaju problem, tak? Ale, to było by zbyt proste. Znacznie ciekawiej będzie, jeśli jako pierwsza, będzie mogła dowiedzieć się o tym dziewczyna, tego.. jak mu tam.. Lindsona?

- Liama - poprawiłam zaciskając wargi, bo uświadomiłam sobie do czego zmierza.

- Zresztą, nie ważne. Później to pójdzie jak domino. I wszyscy będą o to obwiniali ciebie. Bo od naszej drogiej panny nieporządnickiej wszystkiego się zaczęło - Akcentowała mocno każde słowo, szczególnie w ostatnim zdaniu. Jakkolwiek nie chciałbym tego zaprzeczyć, miała rację. Ode mnie wszystko się zaczęło. We mnie tkwił problem całej tej sytuacji. Czułam jak zaczynają trząść mi się dłonie, którymi teraz nerwowo skubałam nitki w sukience.

- Po co te chore gierki? Nie wystarczy ci, że możesz zniszczyć mój związek, nie mieszając do tego nikogo innego - syknęłam robiąc duży krok do przodu i patrząc jej prosto w oczy. W tym momencie wszelkie wewnętrzne bariery zniknęły. Nie miałam zamiaru dać jej tak łatwo wygrać. Przez jej twarz, przebiegł cień zdezorientowania i obawy, jednak szybko zniknął, a ona z powrotem się wyprostowała, patrząc na mnie z góry.

- Tu nie chodzi o gierki, tylko o fakt, że na chwilę obecną, bardzo wiele ważnych aspektów twojego życia, zależy ode mnie - mruknęła z trumfalnym uśmiechem. Spuściła wzrok na swoją rękę, patrząc na zegarek, który na niej widniał - a teraz wybacz, ale jestem umówiona - poprawiła torebkę na ramieniu.

Odwróciła się i już miała iść w stronę przystanku dla autobusów, jednak w ostatnim momencie złapałam ją za nadgarstek. Spojrzała na mnie pytająco.

-Dlaczego, to robisz? Co ja Ci takiego zrobiłam?

- Na prawdę nie wiesz? Pomyśl i sobie przypomnij - wyrwała dłoń z mojego uścisku, patrząc na mnie jeszcze przez parę sekund, które ciągnęły się jakby w nieskończoność. Jej oczy były przepełnione chłodem, a usta układały się w grymas niezadowolenia. Ponownie wsunęła okulary na swój nos, po czym szybkim krokiem zaczęła się oddalać, zostawiając mnie samą, oniemiałą i sparaliżowaną szokiem. Co miałam sobie przypomnieć? Czy ja jej kiedykolwiek coś złego zrobiłam? Skrzywdziłam ją? To było niemożliwe. Przecież znam ją od całkiem niedawna.

***

Cicho zamknęłam za sobą drzwi frontowe, chcąc niezauważona przemknąć do swojego pokoju, a następnie zamknąć się w nim sam na sam z moim telefonem i myślami kłębiącymi się w mojej głowie. Było nieco po osiemnastej. Miałam zamiar wrócić nieco wcześniej, ale po drodze do domu wstąpiłam jeszcze do starbucksa i z kawą w dłoni przemierzyłam aleję ze sklepami. Co prawda nic nie kupiłam, ale doskonale wiadomo, że wielu kobietą samo wejście do sklepu potrafi niebywale poprawić humor, a ja właśnie należałam do tego grona. Postanowiłam nie brać przesadnie do siebie słów rudej, jednak wiedziałam, że tak czy siak póki jest w LA, powinnam uważać na to co robię, a przynajmniej na to co robię bądź mówię w miejscach publicznych, lub przy osobach, o których nie nic nie wiem. Nie znałam tej dziewczyny niemal w ogóle, ale już zdążyłam zauważyć, że jest zdolna do wszystkiego, byle postawić na swoim.

Zdjęłam buty i bardzo cicho włożyłam je do białej szafy, rozpościerającej się na całą ścianę niewielkiego przedpokoju. Znajdowały się w niej wszystkie zimowe rzeczy, pudełko ze wszystkimi pękami kluczy. Gdzieś z tyłu były schowane wszystkie brzydkie obrazy, które tak bardzo uwielbiała moja mama, jednak po długich dyskusjach ze mną i tatą, stwierdziła, że pójdzie nam na rękę i się ich pozbędzie. Na dole pochowane były wszystkie buty, a przynajmniej ich większość. To pozwalało zachować, jako taki porządek w tym wszystkim.

Na palcach zakradłam się w kierunku schodów prowadzących na górę, nie odwracając się w bok, w kierunku kuchni, w której najpewniej siedziała moja mama. W duchu modliłam się, aby mnie nie zauważyła. Nadal czułam ogromne zażenowanie sytuacją, która miała miejsce rano. Niby to nic takiego, jednak moja mama, to moja mama. Ta kobieta potrafiła z każdej, nic nieznaczącej sytuacji, wyciągnąć niezwykle wyolbrzymione wnioski i wyolbrzymiać je jeszcze bardziej o ile to w ogóle możliwe. Co szło w następstwie, uwielbiała zadawać pytania. Dużo pytań, które potrafiły wyssać z człowieka najmniejszy cień optymizmu. Mimo wszystko, kochałam ją i naprawdę bardzo wiele jej zawdzięczałam, jednak wolałam odczekać trochę, zanim z nią pogadam. Miałam nadzieję, że cała ta sytuacja szybko wyleci jej z głowy. Zajmie się pracą, albo gotowaniem tych swoich zdrowych pyszności, w czym była mistrzynią i po prostu zapomni o takich błahostkach.

Niemal bezszelestnie dostałam się na szczyt schodów, a moja misja pod tytułem „Nie zostać przyłapaną" zakończyła się powodzeniem. Położyłam dłoń na srebrnej klamce, następnie delikatnie ją naciskając tak, aby nie zaskrzypiała, jak to miała w zwyczaju, gdy wykonywało się zbyt gwałtowne ruchy. Jednak zanim drzwi zdążyły się przede mną uchylić, poczułam czyjąś chłodną dłoń opierającą się o moje nagie ramie nieosłonięte materiałem sukienki. Pod wpływem nagłości i nieświadomości tego gestu, pisnęłam odwracając się szybciej niż z prędkością światła

- Chcesz mnie zabić! - Krzyknęłam kładąc dłoń na piersiach, jednocześnie próbując unormować swój oddech, który przyśpieszył pod wpływem adrenaliny. Przede mną stał mój ojciec, w tamtym momencie śmiejący się z mojej reakcji tak, jakbym opowiedziała jakiś sprośny dowcip. Wysoki, postawny szatyn z lekkim zarostem, o szarych oczach wyjątkowo był ubrany w szare dresy i biały T-shirt. Zazwyczaj, kiedy widziałam go w domu miał na sobie koszule i eleganckie spodnie, czasem garnitur, a wieczorami już tylko piżamę. Ubranego typowo po domowemu nie widziałam go na prawdę bardzo dawno.

- Cześć, córeczko, też się cieszę, że cię w końcu widzę, również się za tobą stęskniłem - mówił ironicznie, ale jego oczy były wesołe. Jak zwykle. Był bardzo pogodnym człowiekiem z dużym poczuciem humoru i dystansem do życia. - Co zrobiłaś, że się tak skradasz, przyznaj się.

- No cześć, cześć. Przestraszyłeś mnie po prostu - Westchnęłam wchodząc do swojego pokoju i pokazując ojcu gestem dłoni, aby wszedł za mną. Mama już na sto procent wiedziała, że jestem w domu, jednak miałam cichą nadzieję, że nie przyczłapie tu zaraz się ze mną przywitać - Ja nic nie zrobiłam, jestem grzeczna jak zawsze. Po prostu mama ma swoje fanaberie i nie mam ochoty teraz ich wysłuchiwać, uwierz mi.

- Cóż znowu ta kobieta wymyśliła? - Uśmiechnął się promienie, siadając na w fotelu na kółkach przy biurku. Tym samym, na którym paręnaście godzin wcześniej siedział Liam, kiedy miał miejsce ten żenujący incydent - Tyle lat z nią jestem, nic mnie już nie powinno dziwić, jednak jej dziwactwa cały czas mnie zaskakują.

Rodzice bardzo się kochali, na ten temat nie mogłam powiedzieć złego słowa. Kiedy oboje byli domu, albo ogółem razem, byli na prawdę przykładnym, szczęśliwym małżeństwem. Tata zawsze potrafił rozbawić mamę do łez, poprawić jej humor, kiedy w pracy coś działo się nie po jej myśli. Znosił cierpliwie jej fochy i huśtawki nastrojów, zabierał na różne romantyczne kolacje. Mama nigdy nie wypominała mu, że tak dużo nie ma go w domu. Starała się gotować różne niesamowitości, kiedy miał się pojawiać po kilku dniach nieobecności, zawsze dbała o to, aby każda ich rocznica, bądź inna ważna okazja wypadała wprost idealnie. Na każdym kroku udowadniali sobie, że mimo tylu lat razem, ich miłość nie rdzewieje, wręcz przeciwnie. To dzięki nim wierzyłam, że coś takiego jak prawdziwe uczucie dwojga ludzi istnieje. Coś niesamowitego.

- Widziała jak się przytulam z Liamem - parsknęłam w tamtym momencie lekko rozbawiona. Nie do końca skłamałam. W końcu tak było, tylko z jej perspektywy mogło to wyglądać inaczej. Zwłaszcza, że oboje byliśmy pół nadzy.

- Oh o to chodzi - jego stwierdzenie brzmiało tak, jakby dokładnie wiedział o czym mówię, dlatego też posłałam mu pytające spojrzenie, które szybko złapał i zaczął wyjaśniać - Jedną z pierwszych rzeczy jakich się dowiedziałem od twojej matki po powrocie do domu, to, że teraz nie jesteś z Lucasem, a Liamem.

- Jezu, tato, przecież wiesz, że to nie prawda - zakryłam usta dłonią. Tylko moja mama mogą być do tego zdolna. Ale jakby na to nie patrzeć, lepiej, że pomyślała tak, niż inne dziwne rzeczy - coś jeszcze mówiła?

- Tak myślałem, ale wolałem siedzieć cicho, nie dyskutować i zmieniłem temat - puścił mi oczko. Jego słowa z niewiadomych przyczyn mnie uspokoiły. - Zresztą już Ci nie raz powtarzałem. To twoje życie i masz prawo zrobić nim co ci się tylko spodoba. Sypiaj z kim chcesz, nawet z dziewczynami, nie będziesz wiecznie młoda, a młody wiek ma to do siebie, że musi się wyszaleć. Tylko nie chcę dostać w najbliższym czasie zaproszenia na ślub, albo informacji o twojej ciąży.

- Wiesz, że Cię kocham? - Zapytałam przez śmiech. Pod tym względem, mój tata był niesamowicie wyluzowany. Zresztą jak pod większością innych. Mogłam z nim pogadać o wszystkim jak z dobrym kumplem i strasznie to lubiłam.

- Ja ciebie też. Ja tez kiedyś byłem młody i wiesz. Różne rzeczy się robiło.

- Chcesz mi teraz opowiadać o swoich podbojach? - Uniosłam brwi.

- A chcesz tego słuchać? - Wstał z miejsca podchodząc do drzwi.

- Nie koniecznie, nie dzisiaj - powiedziałam szczerze, wyciągając swój telefon z torebki, bo zawirował.

- A więc pozwól, że wrócę do czytania gazety, której czytanie mi przerwałaś - posłał mi ciepły uśmiech, po czym zamknął za sobą drzwi z jasnego drewna.

Odblokowałam urządzenie i w prawym górnym rogu pojawił się dymek z massengera, ze zdjęciem profilowym Pauline. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zawsze tak było, kiedy z nią pisałam. W końcu była moją najlepsza przyjaciółka, która była jedyna w swoim rodzaju.

Pauline: Mama Harry'ego stwierdziła, że skoro już się spotkaliśmy i na prawdę wszystko gra, to chyba najwyższa pora, żebym przyjechała i żeby jego rodzice mogli mnie poznać *_* Więc jadę do Stylesa, na weekend, rozumiesz? *_* AAAA *_*

Uśmiechnęłam się po przeczytaniu wiadomości. Nie dość, że w końcu się spotkali i okazało się, że na żywo układa im się jeszcze lepiej, niż przez internet, to pani Styles chce ją poznać, a to już oznacza, że to poważna sprawa. Tak bardzo cieszyłam się jej szczęściem.

Ja: AAA *_* Jeju, to niesamowicie! Zobaczysz, oczarujesz ich, nie widzę innej opcji *.*

Odpowiedź otrzymałam już paręnaście sekund później, ponieważ jak widać moja droga dziewczynka, zamiast zając się swoim chłopakiem, maniaczyła.

Pauline: No ja to wiem xD Ale się trochę denerwuje, chociaż to jeszcze parę dni.. To będzie pierwszy raz, jakkolwiek to brzmi xD

Ja: Jak będziesz na miejscu, zobaczysz, że nie ma, czym. Pewnie jego mama jest równie miła jak on, a jego tata będzie opowiadał upokarzające historie z jego dzieciństwa, tak ponoć zazwyczaj jest xD

Pauline: To było by stanowczo idealne xD

Ja: Mam trochę zjebany humor.. tak zmieniając temat.

Wystukałam, następnie wysyłając. W tej chwili czułam, że najbardziej potrzebuje z nią porozmawiać, a potem zacząć się śmiać wspólnie bez powodu. Zawsze potrafiła poprawić mi nastolatki jak nikt inny.

Pauline: Dlaczego? :'(

Ja: Za dużo pisania. Widzimy się jutro? Przynajmniej na godzinę, muzę się wygadac, bo inczej skończę w zakładzie dla chorób psychicznych.

Pauline: Znajdę Harry'emu jakieś zajęcie i potajemnie pójdziemy na jogurt mrożony :D

Ja: Ty wiesz,co dobre Xd 16?

Pauline: Tak mniej więcej :P Dam ci rade..

Ja: Słucham?

Pauline: Seks jest dobry na wszystko xD

Patrzyłam tępo w ostatnią wiadomości z szeroko otwartymi oczyma. A to mały zboczeniec. Jednak przez ten tekst, w mojej głowie zapaliła się lampka, która dawała mi do zrozumienia, że chcę się przekonać o prawdziwości tego twierdzenia.

Ja: Człowiek, jesteś genialna!

Pauline: Nie dziękuj XD

W tym momencie jakby przestałam myśleć racjonalnie i rozumieć to co robię. Moje palce chodziły jakby automatycznie po ekranie telefonu, wykonując wszystkie czynności, zanim zanim jakikolwiek sposób zdążyłam je przemyśleć. Ostatecznie wysłałam krótką, znaczącą wiadomość do Liama.

Ja: bardzo, ale to bardzo, potrzebuje dobrego seksu. Najlepiej teraz. Mówię serio.


Od autorki: Tak sobie myślę, że ten rozdział idealnie pokazuje jaką mam huśtawkę nastrojów podczas okresu, haha xD
Język francuski ssie. Miałam dzisiaj sprawdzian i odziwo babka mnie pochwaliła, że zgrabnie sobie poradziłam. Jednak spanie z notatkami pod poduszką coś tam daje.
W każdym razie. Czy tylko ja nie umiem się doczekać MITAM? *_* jeszcze 4 dni minionki, 4 ! *_* Jaka piosenka do tej pory podoba wam się najbardziej ? Mnie infinity i perfect. Są takie aww. Czuje, że ta płyta to będzie coś niesamowitego.
Co do rozdziału: wiecie co jest moim największym problemem przy pisaniu?
Że nie umiem się do tego zabrać. Nie umiem odpalić wattpada, ani Worda i wklepać tych wszystkich słów. Bo jak już zaczynam pisać ton leci jak burza xd parę godzin i rozdział jest gotowy. Potrzebuje sobie załatwić motywator.
W każdym razie, rozdział się pojawił. W końcu. Większość jest sprawdzona, tylko jeszcze końcówkę musze jeszcze wrzucić do Worda, ale go jak wrócę do domu, bo jestem w szkole.

Edit: Dobra tekst jest już poprawiony, także śmiało możecie czytać.  W sumie powoli zbliżamy się do połowy. Potem zleci szybko. Ale myślałam ostatnio bardzo intensywnie nad drugą częścią i wymyśliłam! A teraz spadam się uczyć na olimpiadę z angola. Do poniedziałku musze opanować materiał obejmujący ok 700 słówek, życzcie powodzenia. :/

Kocham was mocno.

piątek, 23 października 2015

Chapter 12

Odsunąłem lekko telefon od swojego ucha jednocześnie przewracając oczami. Nie chciałem ogłuchnąć przez krzyki do słuchawki, kierowane w moją stronę przez dziewczynę. W sumie to nie tyle, co krzyczała, ale jej ton był na prawdę bardzo bliski tego.

- Miałeś mi dać znać, jak będziesz w domu. Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że ja się martwię?! - Ciągnęła swoją wypowiedź, powtarzając w kółko to samo od najbliższych pięciu minut. - ­­­­Zachowujesz się jakby ci w ogóle przestało zależeć. Od najbliższych dwóch tygodni wszystko zaczyna się psuć. Nie sądzisz, że pora coś z tym zrobić?

- Ann, nie sądzisz, że to nie jest rozmowa na telefon? - Westchnąłem cicho, ale byłem pewien, że w słuchawce dało się to słyszeć i nie ucieszyło to dziewczyny.

Może i miała rację - miałem do niej zadzwonić, gdy dotrę do domu, a tego nie zrobiłem i miała prawo się na mnie za to rozzłościć. Jednak nie powinna wylewać nagle wszystkich żali dotyczących naszego związku i zwalać tego wszystkiego na mnie. Zwłaszcza przez telefon. Byłem zdania, że wszelkie problemy należy rozwiązywać, wprost, bo tylko w ten sposób można dojść do jakiegoś porozumienia.

- Dla ciebie nic nie jest rozmową na telefon - jej ton nagle przerażająco spoważniał. Mimo to, spodziewałem się, że to nie długotrwałe i zaraz znowu wybuchnie. - Zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości, wiesz?

- Po prostu się spotkajmy. Innego wyjścia nie widzę.

- Daj znać, kiedy znajdziesz dla mnie trochę czasu, którego nic nie zakłóci i będziesz w pełni do mojej dyspozycji - po tych słowach usłyszałem trzy krótkie sygnały oznaczające przerwanie połączenia.

Oderwałam telefon od ucha i wlepiłem wzrok w nadal zapalony ekran, jakbym szukał w nim jakichkolwiek porad, wskazówek czy chociażby wyjaśnień.

Coraz częściej zastanawiałem się, co jest ze mną nie tak. Dlaczego każdy z moich związków na dłuższą metę zaczynał podążać tym samym torem. Bez względu na to jak bardzo bym się nie starał, po prostu wszystko zaczynało się psuć w ten sposób, że nie dało się tego naprawić. Może to kwestia tego, że wybierałem sobie nieodpowiednie partnerki. Dziewczyny, które pod żadnym pozorem nie pasowały do kogoś takiego jak ja, a mimo to ja wierzyłem, że jest inaczej i dalej w to brnąłem. Jednak mogło to również być spowodowane tym, że po prostu byłem tak beznadziejny w związkach. W końcu ile razy historia może mieć niemal takie samo zakończenie. Jak takie never ending story powtarzające się na bez końca. To było już tak oczywiste, że sam wiedziałem, czego się spodziewać, nie ważne czy tego chciałem, czy nie. W tym konkretnym przypadku chciałem to w jakiś sposób odbudować.

Zacząłem szurać butem po ścieżce, odsuwając drobne kamyczki leżące na niej na boki, bez żadnego konkretnego celu. I dopiero w tamtej chwili zdałem sobie sprawę zdałem sobie sprawę, jakie to wszystko jest poplątane. Pogmatwałem sobie wszystko, tak na prawdę na własne życzenie. Jak wielki mętlik tlił się bezustannie w mojej głowie. Z żadnej strony nie potrafiłem zrozumieć samego siebie, bo moje nielogiczne zachowanie nie mieściło się w granicach własnego zrozumienia. Z jednej strony kochałem Annie i na prawdę mi na niej zależało. Bardzo często myślałem jak bardzo bym chciał żeby ten związek trwał długo i żeby była ze mną po prostu szczęśliwa. Bez żadnego, "Ale", ani zawahania. Jednak z drugiej strony nie potrafiłem wymazać ze swojej podświadomości ani wyobraźni niesamowicie seksownej Jess, którą każdym najmniejszym gestem, pocałunkiem czy dotykiem doprowadzała mnie do czystego szaleństwa. Najzwyczajniej w świecie pożądałem jej i nic na to nie mogłem poradzić. Byłem tylko facetem i tak jak wszyscy odwracałem się widząc dziewczynę z fajnym tyłkiem, czy większym biustem. A, że moja przyjaciółka miała to wszystko na raz, nie musiałem nawet specjalnie się obracać. Ta sytuacja w żaden sposób nie chciała składać się w logiczną całość, co niczego nie ułatwiało. Jednak w tym wszystkim było coś, co nie wiedzieć, dlaczego mi się podobało. Po prostu mi odpowiadało, tak jak wyglądało, mimo że nie potrafiłem tego w żaden sposób wyjaśnić. Wiedziałem, że zachowywałam się jakbym nie dojrzał do żadnego z tych uczuć. I może coś w tym było, ciężko było mi stwierdzić, albo po prostu nie chciałem tego teraz wiedzieć.

- coś się tak zawiesił? - Usłyszałem pogodny chichot Davies koło swojego ucha. Jej dłonie wylądowały na moich ramionach, a nos zatopił we włosach.

Pachniała perfumami Diora, które kupił jej tata, gdy wrócił jednej z dłuższych delegacji. Nie znałem się zbytnio na tym, ale te rozpoznawałem, bo były jej ulubione. Tak jak naszyjnik, który nosiła prawie zawsze od zakończenia szkoły podstawowej lub drobna spineczka z białą kokardą, która prawie zawsze była schowana gdzieś w jej włosach. Rzadko, kiedy było ją widać, ale była niemal nieodłączną częścią jej każdego stroju, czy fryzury, od kiedy Pauline pozwoliła jej ją sobie zachować od momentu, kiedy zaczęły ze sobą trzymać. Głupie drobiazgi, a zwracały na siebie moją uwagę. Kiedyś, gdy ją o to zapytałem, po prostu wzruszyła ramionami i jak gdyby nigdy nic, powiedziała, że są rzeczy, które dla ludzi znaczą więcej niż inne, bo przywołują dobre wspomnienia, dlatego zawsze chcę się je mieć blisko siebie. Mimo, że mieliśmy wtedy niespełna czternaście lat, zapadło mi to w pamięć, bo to, co wtedy powiedziała miało głębszy sens.


- Po prostu się zamyśliłem - Wzruszyłem ramionami dając jej do zrozumienia, że to nic takiego, a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech.

- Ty sobie tym myśleniem kiedyś mózg przeciążysz - prychnęła żartobliwie. - A teraz opowiadaj.

- Ale co? - Spojrzałem na nią pytająco, gdyż chyba nie bardzo zrozumiałem jej polecenie.

Po za tym, w całej tej sytuacji zdziwiła mnie jedna rzecz. To jak beztrosko i radośnie się zachowywała. W pierwszym momencie nie zauważyłem w tym nic podejrzanego, jednak uświadomiłem sobie, że zachowuje się zupełnie inaczej, niż jeszcze parę minut temu, podczas naszej rozmowy. Wydawała się być wtedy speszona i jakby lekko poirytowana, a teraz wyglądało to wręcz przeciwnie. Miałem lekko sprzeczne emocje, co do jej zachowania. Nie to, że nie pasowało mi, kiedy była roześmiana i miała dobry nastrój, jednak w tym momencie coś mi w tym nie pasowało. Ta zmiana była tak.. nagła. A u Jess to mogło oznaczać dosłownie wszystko, więc w mojej głowie narodził się cały szereg myśli, o co może jej chodzić.

- Jeny, Liam - Westchnęła odchylając głowę ze zrezygnowaniem, w odpowiedzi, na co parsknąłem śmiechem. - Jaki ty jesteś niekumaty. Pytam, o co chodzi, czy jak wolisz, „Nad czym rozmyślasz" - Pokazała w powietrzu cudzysłów.

- W sumie to o wszystkim - Podrapałem się po głowie, odwracając się przodem do dziewczyny i posyłając jej bezradny uśmiech. Nie chciałem teraz tłumaczyć tego wszystkiego, bo koniec końców najpierw sam powinienem to sobie poukładać w głowie i zrozumieć.

- O wszystkim, czyli jednak o czymś konkretnym - Przechyliła głowę przewiercając mnie wzrokiem i jasno dając mi do zrozumienia, że nie odpuści.

Sam nie byłem pewien, czy to jej wada, czy raczej zaleta. Nie znosiła, kiedy nawet w najdyskretniejszy sposób się ją zbywało. Zawsze musiała wiedzieć, co jest na rzeczy, szczególnie, jeśli była mowa o bliskich jej osobach. Z jednej strony wiedziałem, że to z troski, a opiekuńczość była moim zdaniem ogromną zaletą, jednak również mnie to momentami irytowało, bo nazywając rzeczy po imieniu - to była trochę wścibskość.

- Nad tym, co mi powiedziała Ann. Musimy szczerze pogadać i sobie wyjaśnić kilka spraw. I to na tyle - Skłamałem, na prawdę nie mając ochoty na rozmowę o tym, co szczerze siedzi w mojej głowie. Mimo, że powiedziałem dzisiaj Davies sporo na ten temat i prawdę mówiąc okłamałem ją w paru kwestiach. Stwierdzając, że nie czuje niczego odnośnie tej sytuacji, powiedziałem największą głupotę, na jaką mogłem się zdobyć. To wszystko przez to, że sam nie wiedziałem, co czuję, a nawarstwiło się tego zaskakująco wiele.

- Nie myśl o tym teraz, bo tylko sobie humor niszczysz, a chcę spędzić przynajmniej resztę tego dnia serio na luzie. Podejrzewam, że ty też. Wiesz.. bez żadnych ciężkich tematów i innych głupot - Spojrzała na mnie wymownie z bladym wyrazem twarzy, a ja od razu zrozumiałem jej aluzję. Kiwnąłem tylko niepewnie głową po chwili namysłu i rozejrzałem się. Obok nas przebiegała jakaś dziewczyna w stroju do joggingu, a kilkanaście metrów dalej dwie mniej więcej dwunastoletnie dziewczyny biegały za ogromnym, ale zarazem ślicznym bernardynem. W parku robił się coraz większy tłok, co pewnie było spowodowane godziną. Większość ludzi teraz kończyła już swoje codzienne zajęcia, więc przychodzili do takich miejsc jak to by trochę odetchnąć i zrzucić z siebie ciężar poprzednich paru godzin.

- Pojedźmy gdzieś - rzuciłem przerywając tę lekko niezręczną ciszę, sam właściwie nie kontrolując tego, co mówię. Słowa jakby automatycznie ze mnie wypłynęły.

- Co masz na myśli? - Na jej ustach pojawił się rozbawiony uśmiech. Złączyła ręce na piersiach i po raz pierwszy od dłuższego czasu dzisiaj, złapaliśmy kontakt wzrokowy, który trwał dłużej, niż sekundę.


- Rzucić to wszystko w cholerę i pojechać jak najdalej, słońce -chciałem ją objąć w talii, ale dosłownie ułamek sekundy przed tym, jak zdecydowałem się to zrobić, coś w środku mnie zablokowało i zrezygnowałem z tego ruchu. Zrobiłem kilka kroków do przodu, w kierunku ławki gdzie leżały nasze rzeczy. Najwyższa pora by zmienić miejscówkę. Przynamniej jak na mój gust. - Nie mam na myśli teraz, ale na przykład w piątek. Moglibyśmy pojechać na weekend w jakieś niesamowite miejsce gdzie nikt nas nie zna, zrobić coś głupiego, a później z czystą kartą wrócić tutaj. Teraz mówię całkiem serio.

Dziewczyna chwyciła wszystkie swoje luzem leżące rzeczy i wrzuciła je niedbale do torebki. Ja chwyciłem tylko aparat i przewiesiłem go sobie przez szyję.

- W sumie.. - Zaczęła po dłuższej chwili namysłu - Jestem pełnoletnia i nie mogą mi już niczego zabronić. A taka mała ucieczka na weekend żeby się wyszaleć chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziła - wymamrotała zadowolona odgarniając kosmyk włosów za ucho.

- Coraz bardziej podoba mi się twój tok myślenia.

- Bo coraz bardziej podobny do twojego? - Mruknęła z przekąsem patrząc na mnie spod swoich długich rzęs i lekko dźgając mnie łokciem w żebra, co zawsze było moim słabym punktem, przez łaskotki, które miałem jedynie tam.

- W sumie twoja wersja jest na prawdę bardzo prawdopodobna - przyznałem - Pizza, kebab, sushi, chińszczyzna, czy masz inne propozycje?

- Zdecydowanie pizza. W sumie to umieram z głodu - jęknęła dotykając swojego płaskiego brzucha, którego wcale nie było widać pod materiałem sukienki.

- Dziwisz się? Nawet śniadania nie zjadłaś, bo stwierdziłaś, że nie chcesz się konfrontować ze swoją mamą - starałem się powstrzymać salwę śmiechu, która pchała mi się na usta. Teoretycznie to wspomnienie z tego poranka dotyczyło także w dużej mierze mnie, więc powinienem się tym choć odrobinę przejąć, lub chociaż współczuć Jessice, ale cała ta sytuacja mnie bawiła i to strasznie. Byłem strasznie ciekaw, co wtedy pomyślała pani Davies.

W tamtym momencie odezwał się telefon, którego sygnał świadczył o nowej wiadomości. Odziwo dał o sobie znać ten należący do mojej przyjaciółki, a nie mój. Przeprosiła, jak to miała w zwyczaju, gdy wyciągała telefon w czyimś towarzystwie i zaczęła szukać urządzenia w torebce.

W końcu go odnalazła i wlepiła wzrok w wyświetlacz. W pewnym momencie zauważyłem, że dziewczyna spoważniała, a delikatny uśmiech gwałtownie zniknął z jej twarzy.

- Ja.. Ja muszę - Zająkała się, co było u niej na prawdę rzadkością. W jej głosie dało się słyszeć.. lęk? Patrzyłem na nią zaniepokojony i zupełnie zdezorientowany. - Muszę wracać.

- Co? Ale jak to? Gdzie? - Zapytałem zdziwiony tą nagłą zmianą planów. Coś się musiało stać, nawet ślepy by zauważył. Dziewczyna bez żadnego pożegnania przybrała szybkie tępo oddalając się od oniemiałego mnie. Jej nogi były sztywne, a wzrok miała wlepiony w swoje buty.

- Później wyjaśnię - Krzyknęła, kiedy była już dość sporo dalej. Czułem się w tamtej chwili autentycznie zmartwiony. To było takie nienaturalne, że aż przerażające. A najgorsza była ta nieświadomość w tym co mogło się stać.



Od autorki: Wiem - zawaliłam termin. Wiem- Zawaliłam jakość. Wiem - Zawaliłam wszystko i teraz mnie nienawidzicie, ale ja was bez względu na to kocham i strasznie przepraszam :C W moim życiu ostatnio wydarzyło się tyle, że nie radzę sobie sama ze swoimi emocjami. W dodatku po powrocie z sanatorium mam taki nawał nauki do nadrabiania, że to powinno być karalne, ehh. Zresztą - nie ważne. Rozdziały od teraz będą pojawiały się częściej, niż ten, to obiecuje wam na 100% . Następny w ramach przeprosin wstawię w środę i będzie fajnie. XD

Inna sprawa: Wszyscy tworzą tagi ze swoimi ff, to ja też!

#sexfriendsff

Tam możecie pisać wszystko, co myślicie, jakie macie wątpliwości, czy co was w tym ff, lub danej postaci ciekawi. WHATEVER, ten tag jest dla was :*

Mam nowego twittera, więc jeśli chcecie popisać, czy cokolwiek to proszę: @_unique_one_

Daje fBack i te sprawy ^_^

I poza tym chcę wam wszystkim podziękować za te wszystkie wyświetlenia i gwiazdki i również komentarze. To wszystko tak wiele dla mnie znaczy, gdyby nie wy, już dawno by mnie tutaj nie było. Kocham Was

~Wasza Victoria ♥ ~







niedziela, 11 października 2015

Libster Award + Wyjaśnienia

Zacznę od LBA, za które niezmiernie chciałabym podziękować Karmeeleq:
www.kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com

Strasznie mi miło, dzięki tej nominacji. Niby nic wielkiego, ale wywołuje wielki uśmiech, bo czuję, że chociaż jedna osoba doceniła moje kochane Sex Friends. Aż się łezka w oku kręci :') haha

Jestem niemal pewna, iż każdy wie, czym jest nagroda Libster Award, więc nie widzę potrzeby, abym wklejała tę rutynową formułkę.

Bez zbędnego gadania przejdę do pytań.

1. Co sądzisz o samobójcach? Są dla Ciebie głupcami, czy może podziwiasz ich odwagę? 

Moje zdanie na ten temat jest na prawdę bardzo obszerne, napiszę w dużym skrócie.  Każda osoba, która pozbawia się życia, robi to z jakiegoś powodu. Czasem jednego, czasem kilku, które się na siebie nawarstwiają, ale zawsze jest jakiś czynnik, bo raczej nie ma nikogo, kto zabije się "Bo tak, bo jestem YOLO, bo będzie fajnie". Prawda jest taka, że każdy ma inny próg bólu emocjonalnego. Niektórych niemal nie da się zranić, inni potrafią przepłakać wiele nocy, przez jedno nieodpowiednie zdanie.  Dlatego nie rozumiem, gdy ktoś mówi "Ale to nie powód...", bo dla każdego bodźcem może być coś innego.
Poza tym, popełnić samobójstwo wymaga ogromnej odwagi. Wykonać na tyle silne cięcie żyletką, puścić poręcz na moście, nacisnąć spust. Zanim oceni się takiego człowieka, należy postawić się na jego miejscu. Problemy potrafią przerosnąć i odebrać zdolność racjonalnego i zdrowego myślenia, a zdobyć się na odwagę dla tej jednej śmiertelnej sekundy. Większość z nas by się tego nie podjęła, chociażby ze strachu. Więc mówiąc najprościej: Samobójcy to ludzie tacy jak my. Też mają problemy, czasem większe, czasem mniejsze, ale po prostu sobie z nimi nie radzą. Ich też należy szanować.  Chociażby za odwagę.

2. Czy uważasz, że oczy są odzwierciedleniem 
duszy? 

Szczerze to nie bardzo.  Mówi się, że oczy nie mogą kłamać, że zawsze szczere, że niczego nie ukryją. Trochę doświadczenia, nauczyło mnie, że to nie prawda. Nawet patrząc bardzo głęboko w oczy, człowiek może kłamać, bo w sumie to nie żadna filozofia. Jednak w pewnych kwestiach muszę się zgodzić z tym twierdzeniem, bo pewne emocje zmieniają kolor oczu i to w przypadku wszystkich ludzi. Czasem nieznacznie, ale zawsze. Więc coś tam trochę prawda.

3. Wolisz morze czy góry? 

Morze, morze, morze, piękne, mokre morze.

4. W przyszłości chciałabyś/chciałbyś mieć córeczkę czy synka? 

I oto jest pytanie. Sytuacja przedstawia się tam, że nie chce dzieci. Ale zakładając, że miałabym wpadkę, bądź zmieniła bym zdanie, to nie chciałabym aby moje dziecko było jedynakiem i chciałabym trojaczki. Powalone, tak wiem. W każdym razie moim ideałem jest mieć dwie córeczki i jednego synka.

5. Lubisz czytać? Jeśli tak podał/podałabyś tytuły ulubionej książki? Ewentualnie paru. 

Uwielbiam, wręcz kocham czytać.  Można powiedzieć, że dosłownie połykam książki, opowiadania itd.

Podam tytuły dwóch serii, które moim zdaniem są warte uwagi:

Saga pięćdziesięciu odcieni.
Czyli doskonale wam znane pięćdziesiąt twarzy Greya. Każdy kto czytał wie, że pod ogólnym stereotypem książki dla niewyżytych kobiet, bez partnera, kryje się wciągająca, emocjonująca i bardzo wartościowa historia, która zmusza do myślenia.

A na drugiej pozycji znajduje się trylogia "Przez burze ognia"
Książka nie jest bardzo znana, nie będę się na jej temat rozpisywać.  Jeśli będziecie zainteresowani, po prostu o niej poczytacie. Gorąco polecam.

6. Co sądzisz o młodych osobach, które piję, palą „dla szpanu"? 

Uważam, że takie osoby jeszcze bardziej pogarszają zdanie starszych pokoleń, na nasz temat, które swoją drogą nie jest zbyt pochlebne. Ale, jak chcą sobie niszczyć zdrowie i życzy im się śmieć w młodszym wieku, niż mogliby dożyć - not my problem. Ogółem mam na to wyjebongo dopóki nie dotyczy mnie, bądź moich bliskich.

7. Wolisz herbatkę czy kakao? 

W sumie nie pijam kakła, a herbatę pochłaniam litrami, więc wiadomo, że herbatkę ^_^

8. Lubisz deszcz?

Kocham. Nigdzie się tak dobrze nie myśli, jak na huśtawce, ze słuchawkami w uszach, czując jak deszcz moczy skórę. Albo pocałunki w deszczu, bądź taniec. Nie ma nic lepszego.

9. Wolisz być w towarzystwie czy może jesteś typem samotnika? 

Może to chore, ale jestem socjopatką, która lubi towarzystwo.  Źle czuje się samotna. Mówię o samotności w tłumie.  Ogółem jestem zwolenniczką spędzania długich godzin sama, że swoimi myślami.

10. Leciałeś/aś kiedyś samolotem? Jeśli nie, czy chciałbyś/chciałabyś polecieć? 

Jeju, tyle co ja się nalatałam ;_; Już mnie to nawet nie ekscytuje. Przechodzę odprawę, czekam, potem wsiadam, a potem idę spać, budzę się przy lądowaniu i idę po bagaż.
Taka rutyna trochę.

11. Jaki kraj najbardziej chciałabyś/ałbyś zwiedzić? Dlaczego? 

Szwajcarię. Tak strasznie mnie ekscytuje to państwo *_*


Ja nie nominuję nikogo, więc również pytań nie daje.

Teraz przejdę do wyjaśnień, które niewątpliwie wam się należą. 

Wiem, miałam dodawać rozdziały częściej, kiedy byłam w sanatorium. Jednak wszystko zrujnował pewien chłopak o imieniu Damian, któremu chciałam poświęcać każdą sekundę, każdy oddech i takie tam. No i zawaliłam.
Nie będę wam się rozpisywała na jego temat, bo za dużo by zeszło, ale w sumie tak myślę, że nasze "love story" jest na tyle popaprane, nietuzinkowe i oryginalne (to zdanie niemal wszystkich moich znajomych), że śmiało mogłabym zrobić z tego FF. Ale sama nie wiem, to zależy od was, haha, także piszcie xD

W każdym razie skoro jestem w domu, poprawie się i rozdziały znowu będą pojawiały się w miarę często, obiecuję!

To chyba by było na tyle.

Na prawdę was cholernie przepraszam. Wiem, że schrzaniłam, ale czasu nie cofnę, chociaż bardzo bym chciała.

~ Wasza Victoria ♡ ~