Menu

piątek, 23 października 2015

Chapter 12

Odsunąłem lekko telefon od swojego ucha jednocześnie przewracając oczami. Nie chciałem ogłuchnąć przez krzyki do słuchawki, kierowane w moją stronę przez dziewczynę. W sumie to nie tyle, co krzyczała, ale jej ton był na prawdę bardzo bliski tego.

- Miałeś mi dać znać, jak będziesz w domu. Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że ja się martwię?! - Ciągnęła swoją wypowiedź, powtarzając w kółko to samo od najbliższych pięciu minut. - ­­­­Zachowujesz się jakby ci w ogóle przestało zależeć. Od najbliższych dwóch tygodni wszystko zaczyna się psuć. Nie sądzisz, że pora coś z tym zrobić?

- Ann, nie sądzisz, że to nie jest rozmowa na telefon? - Westchnąłem cicho, ale byłem pewien, że w słuchawce dało się to słyszeć i nie ucieszyło to dziewczyny.

Może i miała rację - miałem do niej zadzwonić, gdy dotrę do domu, a tego nie zrobiłem i miała prawo się na mnie za to rozzłościć. Jednak nie powinna wylewać nagle wszystkich żali dotyczących naszego związku i zwalać tego wszystkiego na mnie. Zwłaszcza przez telefon. Byłem zdania, że wszelkie problemy należy rozwiązywać, wprost, bo tylko w ten sposób można dojść do jakiegoś porozumienia.

- Dla ciebie nic nie jest rozmową na telefon - jej ton nagle przerażająco spoważniał. Mimo to, spodziewałem się, że to nie długotrwałe i zaraz znowu wybuchnie. - Zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości, wiesz?

- Po prostu się spotkajmy. Innego wyjścia nie widzę.

- Daj znać, kiedy znajdziesz dla mnie trochę czasu, którego nic nie zakłóci i będziesz w pełni do mojej dyspozycji - po tych słowach usłyszałem trzy krótkie sygnały oznaczające przerwanie połączenia.

Oderwałam telefon od ucha i wlepiłem wzrok w nadal zapalony ekran, jakbym szukał w nim jakichkolwiek porad, wskazówek czy chociażby wyjaśnień.

Coraz częściej zastanawiałem się, co jest ze mną nie tak. Dlaczego każdy z moich związków na dłuższą metę zaczynał podążać tym samym torem. Bez względu na to jak bardzo bym się nie starał, po prostu wszystko zaczynało się psuć w ten sposób, że nie dało się tego naprawić. Może to kwestia tego, że wybierałem sobie nieodpowiednie partnerki. Dziewczyny, które pod żadnym pozorem nie pasowały do kogoś takiego jak ja, a mimo to ja wierzyłem, że jest inaczej i dalej w to brnąłem. Jednak mogło to również być spowodowane tym, że po prostu byłem tak beznadziejny w związkach. W końcu ile razy historia może mieć niemal takie samo zakończenie. Jak takie never ending story powtarzające się na bez końca. To było już tak oczywiste, że sam wiedziałem, czego się spodziewać, nie ważne czy tego chciałem, czy nie. W tym konkretnym przypadku chciałem to w jakiś sposób odbudować.

Zacząłem szurać butem po ścieżce, odsuwając drobne kamyczki leżące na niej na boki, bez żadnego konkretnego celu. I dopiero w tamtej chwili zdałem sobie sprawę zdałem sobie sprawę, jakie to wszystko jest poplątane. Pogmatwałem sobie wszystko, tak na prawdę na własne życzenie. Jak wielki mętlik tlił się bezustannie w mojej głowie. Z żadnej strony nie potrafiłem zrozumieć samego siebie, bo moje nielogiczne zachowanie nie mieściło się w granicach własnego zrozumienia. Z jednej strony kochałem Annie i na prawdę mi na niej zależało. Bardzo często myślałem jak bardzo bym chciał żeby ten związek trwał długo i żeby była ze mną po prostu szczęśliwa. Bez żadnego, "Ale", ani zawahania. Jednak z drugiej strony nie potrafiłem wymazać ze swojej podświadomości ani wyobraźni niesamowicie seksownej Jess, którą każdym najmniejszym gestem, pocałunkiem czy dotykiem doprowadzała mnie do czystego szaleństwa. Najzwyczajniej w świecie pożądałem jej i nic na to nie mogłem poradzić. Byłem tylko facetem i tak jak wszyscy odwracałem się widząc dziewczynę z fajnym tyłkiem, czy większym biustem. A, że moja przyjaciółka miała to wszystko na raz, nie musiałem nawet specjalnie się obracać. Ta sytuacja w żaden sposób nie chciała składać się w logiczną całość, co niczego nie ułatwiało. Jednak w tym wszystkim było coś, co nie wiedzieć, dlaczego mi się podobało. Po prostu mi odpowiadało, tak jak wyglądało, mimo że nie potrafiłem tego w żaden sposób wyjaśnić. Wiedziałem, że zachowywałam się jakbym nie dojrzał do żadnego z tych uczuć. I może coś w tym było, ciężko było mi stwierdzić, albo po prostu nie chciałem tego teraz wiedzieć.

- coś się tak zawiesił? - Usłyszałem pogodny chichot Davies koło swojego ucha. Jej dłonie wylądowały na moich ramionach, a nos zatopił we włosach.

Pachniała perfumami Diora, które kupił jej tata, gdy wrócił jednej z dłuższych delegacji. Nie znałem się zbytnio na tym, ale te rozpoznawałem, bo były jej ulubione. Tak jak naszyjnik, który nosiła prawie zawsze od zakończenia szkoły podstawowej lub drobna spineczka z białą kokardą, która prawie zawsze była schowana gdzieś w jej włosach. Rzadko, kiedy było ją widać, ale była niemal nieodłączną częścią jej każdego stroju, czy fryzury, od kiedy Pauline pozwoliła jej ją sobie zachować od momentu, kiedy zaczęły ze sobą trzymać. Głupie drobiazgi, a zwracały na siebie moją uwagę. Kiedyś, gdy ją o to zapytałem, po prostu wzruszyła ramionami i jak gdyby nigdy nic, powiedziała, że są rzeczy, które dla ludzi znaczą więcej niż inne, bo przywołują dobre wspomnienia, dlatego zawsze chcę się je mieć blisko siebie. Mimo, że mieliśmy wtedy niespełna czternaście lat, zapadło mi to w pamięć, bo to, co wtedy powiedziała miało głębszy sens.


- Po prostu się zamyśliłem - Wzruszyłem ramionami dając jej do zrozumienia, że to nic takiego, a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech.

- Ty sobie tym myśleniem kiedyś mózg przeciążysz - prychnęła żartobliwie. - A teraz opowiadaj.

- Ale co? - Spojrzałem na nią pytająco, gdyż chyba nie bardzo zrozumiałem jej polecenie.

Po za tym, w całej tej sytuacji zdziwiła mnie jedna rzecz. To jak beztrosko i radośnie się zachowywała. W pierwszym momencie nie zauważyłem w tym nic podejrzanego, jednak uświadomiłem sobie, że zachowuje się zupełnie inaczej, niż jeszcze parę minut temu, podczas naszej rozmowy. Wydawała się być wtedy speszona i jakby lekko poirytowana, a teraz wyglądało to wręcz przeciwnie. Miałem lekko sprzeczne emocje, co do jej zachowania. Nie to, że nie pasowało mi, kiedy była roześmiana i miała dobry nastrój, jednak w tym momencie coś mi w tym nie pasowało. Ta zmiana była tak.. nagła. A u Jess to mogło oznaczać dosłownie wszystko, więc w mojej głowie narodził się cały szereg myśli, o co może jej chodzić.

- Jeny, Liam - Westchnęła odchylając głowę ze zrezygnowaniem, w odpowiedzi, na co parsknąłem śmiechem. - Jaki ty jesteś niekumaty. Pytam, o co chodzi, czy jak wolisz, „Nad czym rozmyślasz" - Pokazała w powietrzu cudzysłów.

- W sumie to o wszystkim - Podrapałem się po głowie, odwracając się przodem do dziewczyny i posyłając jej bezradny uśmiech. Nie chciałem teraz tłumaczyć tego wszystkiego, bo koniec końców najpierw sam powinienem to sobie poukładać w głowie i zrozumieć.

- O wszystkim, czyli jednak o czymś konkretnym - Przechyliła głowę przewiercając mnie wzrokiem i jasno dając mi do zrozumienia, że nie odpuści.

Sam nie byłem pewien, czy to jej wada, czy raczej zaleta. Nie znosiła, kiedy nawet w najdyskretniejszy sposób się ją zbywało. Zawsze musiała wiedzieć, co jest na rzeczy, szczególnie, jeśli była mowa o bliskich jej osobach. Z jednej strony wiedziałem, że to z troski, a opiekuńczość była moim zdaniem ogromną zaletą, jednak również mnie to momentami irytowało, bo nazywając rzeczy po imieniu - to była trochę wścibskość.

- Nad tym, co mi powiedziała Ann. Musimy szczerze pogadać i sobie wyjaśnić kilka spraw. I to na tyle - Skłamałem, na prawdę nie mając ochoty na rozmowę o tym, co szczerze siedzi w mojej głowie. Mimo, że powiedziałem dzisiaj Davies sporo na ten temat i prawdę mówiąc okłamałem ją w paru kwestiach. Stwierdzając, że nie czuje niczego odnośnie tej sytuacji, powiedziałem największą głupotę, na jaką mogłem się zdobyć. To wszystko przez to, że sam nie wiedziałem, co czuję, a nawarstwiło się tego zaskakująco wiele.

- Nie myśl o tym teraz, bo tylko sobie humor niszczysz, a chcę spędzić przynajmniej resztę tego dnia serio na luzie. Podejrzewam, że ty też. Wiesz.. bez żadnych ciężkich tematów i innych głupot - Spojrzała na mnie wymownie z bladym wyrazem twarzy, a ja od razu zrozumiałem jej aluzję. Kiwnąłem tylko niepewnie głową po chwili namysłu i rozejrzałem się. Obok nas przebiegała jakaś dziewczyna w stroju do joggingu, a kilkanaście metrów dalej dwie mniej więcej dwunastoletnie dziewczyny biegały za ogromnym, ale zarazem ślicznym bernardynem. W parku robił się coraz większy tłok, co pewnie było spowodowane godziną. Większość ludzi teraz kończyła już swoje codzienne zajęcia, więc przychodzili do takich miejsc jak to by trochę odetchnąć i zrzucić z siebie ciężar poprzednich paru godzin.

- Pojedźmy gdzieś - rzuciłem przerywając tę lekko niezręczną ciszę, sam właściwie nie kontrolując tego, co mówię. Słowa jakby automatycznie ze mnie wypłynęły.

- Co masz na myśli? - Na jej ustach pojawił się rozbawiony uśmiech. Złączyła ręce na piersiach i po raz pierwszy od dłuższego czasu dzisiaj, złapaliśmy kontakt wzrokowy, który trwał dłużej, niż sekundę.


- Rzucić to wszystko w cholerę i pojechać jak najdalej, słońce -chciałem ją objąć w talii, ale dosłownie ułamek sekundy przed tym, jak zdecydowałem się to zrobić, coś w środku mnie zablokowało i zrezygnowałem z tego ruchu. Zrobiłem kilka kroków do przodu, w kierunku ławki gdzie leżały nasze rzeczy. Najwyższa pora by zmienić miejscówkę. Przynamniej jak na mój gust. - Nie mam na myśli teraz, ale na przykład w piątek. Moglibyśmy pojechać na weekend w jakieś niesamowite miejsce gdzie nikt nas nie zna, zrobić coś głupiego, a później z czystą kartą wrócić tutaj. Teraz mówię całkiem serio.

Dziewczyna chwyciła wszystkie swoje luzem leżące rzeczy i wrzuciła je niedbale do torebki. Ja chwyciłem tylko aparat i przewiesiłem go sobie przez szyję.

- W sumie.. - Zaczęła po dłuższej chwili namysłu - Jestem pełnoletnia i nie mogą mi już niczego zabronić. A taka mała ucieczka na weekend żeby się wyszaleć chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziła - wymamrotała zadowolona odgarniając kosmyk włosów za ucho.

- Coraz bardziej podoba mi się twój tok myślenia.

- Bo coraz bardziej podobny do twojego? - Mruknęła z przekąsem patrząc na mnie spod swoich długich rzęs i lekko dźgając mnie łokciem w żebra, co zawsze było moim słabym punktem, przez łaskotki, które miałem jedynie tam.

- W sumie twoja wersja jest na prawdę bardzo prawdopodobna - przyznałem - Pizza, kebab, sushi, chińszczyzna, czy masz inne propozycje?

- Zdecydowanie pizza. W sumie to umieram z głodu - jęknęła dotykając swojego płaskiego brzucha, którego wcale nie było widać pod materiałem sukienki.

- Dziwisz się? Nawet śniadania nie zjadłaś, bo stwierdziłaś, że nie chcesz się konfrontować ze swoją mamą - starałem się powstrzymać salwę śmiechu, która pchała mi się na usta. Teoretycznie to wspomnienie z tego poranka dotyczyło także w dużej mierze mnie, więc powinienem się tym choć odrobinę przejąć, lub chociaż współczuć Jessice, ale cała ta sytuacja mnie bawiła i to strasznie. Byłem strasznie ciekaw, co wtedy pomyślała pani Davies.

W tamtym momencie odezwał się telefon, którego sygnał świadczył o nowej wiadomości. Odziwo dał o sobie znać ten należący do mojej przyjaciółki, a nie mój. Przeprosiła, jak to miała w zwyczaju, gdy wyciągała telefon w czyimś towarzystwie i zaczęła szukać urządzenia w torebce.

W końcu go odnalazła i wlepiła wzrok w wyświetlacz. W pewnym momencie zauważyłem, że dziewczyna spoważniała, a delikatny uśmiech gwałtownie zniknął z jej twarzy.

- Ja.. Ja muszę - Zająkała się, co było u niej na prawdę rzadkością. W jej głosie dało się słyszeć.. lęk? Patrzyłem na nią zaniepokojony i zupełnie zdezorientowany. - Muszę wracać.

- Co? Ale jak to? Gdzie? - Zapytałem zdziwiony tą nagłą zmianą planów. Coś się musiało stać, nawet ślepy by zauważył. Dziewczyna bez żadnego pożegnania przybrała szybkie tępo oddalając się od oniemiałego mnie. Jej nogi były sztywne, a wzrok miała wlepiony w swoje buty.

- Później wyjaśnię - Krzyknęła, kiedy była już dość sporo dalej. Czułem się w tamtej chwili autentycznie zmartwiony. To było takie nienaturalne, że aż przerażające. A najgorsza była ta nieświadomość w tym co mogło się stać.



Od autorki: Wiem - zawaliłam termin. Wiem- Zawaliłam jakość. Wiem - Zawaliłam wszystko i teraz mnie nienawidzicie, ale ja was bez względu na to kocham i strasznie przepraszam :C W moim życiu ostatnio wydarzyło się tyle, że nie radzę sobie sama ze swoimi emocjami. W dodatku po powrocie z sanatorium mam taki nawał nauki do nadrabiania, że to powinno być karalne, ehh. Zresztą - nie ważne. Rozdziały od teraz będą pojawiały się częściej, niż ten, to obiecuje wam na 100% . Następny w ramach przeprosin wstawię w środę i będzie fajnie. XD

Inna sprawa: Wszyscy tworzą tagi ze swoimi ff, to ja też!

#sexfriendsff

Tam możecie pisać wszystko, co myślicie, jakie macie wątpliwości, czy co was w tym ff, lub danej postaci ciekawi. WHATEVER, ten tag jest dla was :*

Mam nowego twittera, więc jeśli chcecie popisać, czy cokolwiek to proszę: @_unique_one_

Daje fBack i te sprawy ^_^

I poza tym chcę wam wszystkim podziękować za te wszystkie wyświetlenia i gwiazdki i również komentarze. To wszystko tak wiele dla mnie znaczy, gdyby nie wy, już dawno by mnie tutaj nie było. Kocham Was

~Wasza Victoria ♥ ~







5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział
    Myślę ze Liam powinien powiedziec jej o tym nad czym rozmyśla,o tym ze do niej czuje cos więcej niż przyjazn
    Martwię się o Jess
    Co się stało ze tak szybko uciekla?
    Juz chce następny żeby nie zyc w nie wiedzy xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Któreś z jej rodziców zmarło, tak? :c

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejuu, wcale nie nawaliłaś! To, że rozdział się spóźnił, jest zrozumiałe. Nie, wcale nie zawaliłaś jakości, nie mów tak nawet. I nie nienawidzę Cię! Strasznie Cię kocham♥
    Właśnie tak patrzę na komentarz powyżej i sobie myślę ,,dlaczego ktoś miałby umrzeć?'' Mam nadzieję, że podejrzenia Izy nie są prawdziwe. Tylko poważnie, co takiego mogłoby się stać, że dziewczyna zachowała się tak, jak się zachowała?
    Kocham myślenie Liam'a, hahah. Jest takie zagubione, nie wie, co ma robić i to jest urocze! *-* Znaczy no, z mojej perspektywy, nie z niego. xd
    W sumie to jestem ciekawa, którą wybierze. A może będzie taki, że ,,na dwa fronty'' będzie działał? O nie, tak nie może być! On taki nie jest, prawda? Albo nie będzie z żadną XD
    Okej, ja zmykam.
    Buziaki, karmeeleq
    kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie nawaliłaś, no tak może troszeczkę, ale da się czytać :* I jak tak sobie czytam zdałam sobię sprawę, że to 12 rozdział, a nadal nie wyszłaś w historii nic poza prolog (nie licząc miliona intryg, które gdzieś tam zawarłaś), bo gdzie ta przyjaźń z korzyściami, jak na razie same problemy :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo! Jestem tu nowa, przeczytałam wszystkie rozdziały i tak mnie to wciągnęło dodawaj szybko next'a :D Nigdy nie czytałam nic podobnego fascynujące, wspaniałe, genialne :3 Ciekawe co sie stało?? :o No więc kocham <333 <33333 <3333 Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń